Aqua odparowała kolejne pchnięcie włóczni.
-Jest coraz lepiej, robisz postępy. To był naprawdę znakomity cios. Musisz się jednak bardziej skupić na lukach w obronie przeciwnika. Szukaj martwej strefy.
-Dobzie mamusiu. - Odpowiedziała jej Emma. Z włócznią w dłoniach dziewczynka wydawała się o kilka lat starsza. Broń dodawała jej powagi. Dziewczynka skupiła wzrok na Aquie szukając odpowiedniego miejsca do natarcia i wymierzyła cios. Aqua zatrzymała atak obijając broń o drzewce swojej włóczni i odepchnęła dziewczynkę do tyłu. Ta ponownie przyjrzała się dokładnie przeciwnikowi i zaatakowała ponownie. Aqua uchyliła się przed atakiem i odepchnęła dziewczynkę na bok.
-W walce nie będziesz miała czasu na namysł, gdzie wyprowadzić kolejny atak. Musisz być pewna tego co robisz, powinnaś zawsze zdecydowanie wymierzać ciosy.
-Myślałam, że...
-Masz nie myśleć, tylko działać słonko. - Aqua pogładziła kciukiem policzek Emmy. Uniosła jej brodę do góry tak, aby ta spojrzała jej w oczy. - Zaufaj swojemu instynktowi. Pozwól zmysłom prowadzić cię podczas walki. Zobaczysz, nie będziesz miała sobie równych.
-Chcę potrafić się sama ochronić mamusiu. Nie chce być już ciężarem. Gdybym była silniejsza, nie doszłoby do tego wszystkiego, a tatuś byłby z nami.
Aqua westchnęła. Po ucieczce Funikeona dziewczynka bardzo się załamała. Miała olbrzymie poczucie winy. Uważała, że to przez nią uciekł. Dlatego jeszcze tego samego dnia poprosiła Aquę o przysługę. Gdy pożegnali się z Edmundem, Emma spojrzała na nią poważnie. "Naucz mnie walczyć" powiedziała wtedy. "Chcę móc być dla was użyteczna". Jej oczy były pełne determinacji. Od tamtej pory ten blask ani na moment nie gasł. Tak spędzały już trzeci dzień na treningu. Od Edmunda nie przyszła jeszcze żadna wiadomość, nie miały więc nic poważniejszego do roboty. Aqua mogła więc cała poświęcić się Emmie. Dziewczynka właśnie tego teraz najbardziej potrzebowała. Wsparcia. Pierwszego dnia Aqua próbowała, podobnie jak u Fina, przebudzić w Emmie pierwotną magię, jednak bez skutku. Dziewczynka wydawała się kompletnie pozbawiona magii. Po wydarzeniach z areny, moce dziewczynki w żaden sposób nie mogły zostać przywołane. Zupełnie jakby nigdy nie istniały. Dziewczynka jednak zrównoważała tę słabość ciężką determinacją i ciężką pracą. Z każdym zadawanym ciosem zdawała się być coraz lepsza. Jej ataki stawały się silniejsze a ruchy szybsze. Emma robiła to w tak naturalny sposób, że Aqua parę razy ledwo zdążyła uchylić się przed atakiem. W pewnym momencie dziewczynka wymierzyła cios w serce Aquy, jednak gdy ta przymierzyła się, żeby go odparować, mała rzuciła się do parkietu, żeby ślizgiem podciąć nogi swojej mentorce. W ostatniej chwili Aqua, jednym machnięciem, utworzonych na prędce z wody skrzydeł, wzbiła się w powietrze.
-Hej! To nie fair! Krzyknęła Emma.
-Przeciwnik nie będzie fair. Odpowiedziała jej Aqua.
-To co mam robić? Nie potrafię nagle wyczarować sobie skrzydeł albo innej magicznej rzeczy.
-Improwizuj. W czasie walki kątem oka rozejrzyj się po polu bitwy. Używaj otoczenia. Dobre użycie otoczenia to już połowa sukcesu. Jeśli dobrze opracujesz strategię, brak magicznych zdolności nie będzie stanowił żadnego problemu.
-Tylko tak mówisz. - Obruszyła się Emma. - Nie ważne jak będę władała bronią i jak sprawnie będę się poruszać po polu bitwy, i tak mnie zabiją pierwszym lepszym zaklęciem. Chociaż bym się bardzo starała i tak będę bezużyteczna. - Zamachnęła się i rzuciła włócznią w Aquę.
Dziewczyna w porę złapała drzewce. Na moment wstrzymała oddech. Grot był ułamek milimetra klatki. Tuż przed sercem.
Emma odwróciła się i uciekła zostawiając za sobą potok łez.
Emma, poczekaj! - Krzyknęła Aqua biegnąc za dziewczynką. - Proszę cię, uspokój się, porozmawiajmy.
-Nie chcę. Jestem bezużyteczna. Do niczego się nie nadaje.
-Widziałaś co właśnie zrobiłaś? Ten rzut był idealny. Niektórzy potrzebują lat, żeby zdobyć takie zdolności jakie ty zdobyłaś zaledwie w kilka dni. Nawet nie wiesz jak szybko czynisz postępy. Wszystko ci idzie tak naturalnie. Słoneczko nawet nie wiesz jaka jestem z ciebie dumna.
-Ale nic mi to nie da. Wszyscy w tym zakichanym świecie albo potrafią się zmieniać w jakieś potężne bestie, albo potrafią z niczego wyczarować sobie broń masowej destrukcji. Jakby przechodzili życie na jakiś czitach.
-Na czym? - Aqua parsknęła śmiechem. - Spędziłaś za dużo czasu z Finem. Wiesz chociaż co to?
-Tatuś to kiedyś wymamrotał przez sen. Marudził jakie wszystko jest okrutne i przeklinał wszystkich Mędrców. Mówił, że są zbyt OP, czy jakoś tak, i myślą że mogą wszystko.
-Bo mogą. - Zaśmiała się Aqua. To w końcu Mędrcowie.
Podeszła i przytuliła Emmę. - Los był ostatnio bardzo okrutny dla nas wszystkich, ale wszystko się ułoży, zobaczysz. Edmund poszedł szukać Fina. Znajdzie go. Znając mojego brata, będzie gotowy przemierzyć cały świat wzdłuż i wszerz, a niżeli się poddać. - Odgarnęła dziewczynce jej kruczoczarne włosy z czoła. - Komuś tu by się przydało strzyżenie.
-Nie chce ich ciąć. Niech tak zostaną.
Zaczynają ci już przysłaniać pole widzenia. Nie chcesz chyba się potykać o własne nogi kruszynko? Poza tym długie włosy mogą być dla ciebie przekleństwem na ciebie na polu bitwy. Będą ci się wszędzie plątać i staniesz się łatwym celem. Potem wystarczy cię już tylko za nie pociągnąć i podciąć ci gardło.
-Ja nie chce ich ciąć. Mama mi zawsze powtarzała że są piękne i dodają mi uroku. Że gdy biegnę to wyglądają jak lecący ptak. Dumny i wolny. Poza tym ty też masz długie włosy.
Ale ja nie walczę w tej formie. - Pomyślała Aqua. Nie wypowiedziała jednak tego na głos.
-Chodź kochanie coś poradzimy. - Wzięła dziewczynkę za rękę i poprowadziła ją do namiotu. W środku nikogo nie było. Poison razem z Miłością i Wiktorią wybrały się do władcy Selkie, aby przekazać ostatnie wydarzenia i prosić go, żeby wstrzymał się jeszcze z jakimikolwiek krokami ze swojej strony. Wyleciały wcześnie rano, nie wiadomo jednak jak długo miały jeszcze tam się zatrzymać. Aqua posadziła Emmę na łóżku i sięgnęła pod nie wyciągając malutką kosmetyczkę.
Emma spojrzała zafascynowana.
-Jakie śliczne. Skąd to masz?
-Tata czasem nam przynosił różne rzeczy z innego wymiaru. To się nazywa kosmetyczka i przechowuje się w niej kosmetyki. - Odpięła zamek i wydobyła szczotkę do włosów. Usadowiła się za Emmą i zaczęła jej delikatnie rozczesywać włosy. Tego jej brakowało. Spokojnego, normalnego życia. Prostych czynów. Aqua pierwszy raz od dawna poczuła się spokojna.
-Ał - Krzyknęła Emma gdy Aqua spróbowała rozczesać jej kołtun.
-Przepraszam, staram się być delikatna. Już, nie ma go. Powinnam już wcześniej o nie zadbać.
Przez ostatnie wydarzenia Aqua kompletnie straciła głowę do wszystkiego. Jej włosy także były już w opłakanym stanie. Żyła teraz w ciągłym stresie. To też się odzwierciedlało w jej włosach. Co chwile gubiła za sobą jakich kłębek. Bała się, że niedługo cała wyłysieje.
-Emma, czy chciałabyś ze mną o czymś porozmawiać? - Przerwała ciszę. - Czy coś cię martwi? Ostatnio wiele się działo i nie miałyśmy okazji żeby ze sobą pobyć sam na sam i porozmawiać. Jak się czujesz słonko? To wszystko musiało wywrzeć na ciebie wielki wpływ, a ja byłam zbyt przejęta wszystkim, żeby z tobą rozmawiać. Przepraszam cię.
-Rozumiem cię mamusiu. Martwisz się o wszystkich. Wszystko zaczyna się walić a my możemy tylko stać i patrzeć. Los gra z nami w grę. Jesteśmy tylko kukiełkami w teatrze prowadzonym przez Mędrców. Jesteśmy bezsilni wobec przeznaczenia. Ono robi z nami co chce a my nie możemy z tym nic zrobić.
Aque przeszły ciarki na te słowa. Brzmiały zbyt dorośle, zbyt dojrzale. To nie był głos Emmy. Aqua czuła jakby ktoś przemawiał przez dziewczynkę. Dziewczynka odwróciła się i spojrzała z troską na Aquę. Na co dzień czarne oczy Emmy rozświetliły się tysiącami diamentów. Nie, to były gwiazdy. W oczach dziewczynki widać było całą galaktykę. Wyglądało to tak, jakby wewnątrz niej znajdował się cały wszechświat. Twarz dziewczynki nagle wykrzywiła się ukazując rozpacz. Blask w oczach dziewczynki zgasł i znów pozostały tylko dwie czarne źrenice. W oczach dziewczynki zaczęły się zbierać łzy. Wtuliła się w Aquę i zaczęła mocno łkać.
-Mamusiu, ja się boję. Boję się, że wszystko stracę. Że tatuś nie wróci. Że go zabiją. Boję się, że stracę ciebie. Znowu będę sama. Zamkną mnie w ciemnej ciasnej komorze, żebym czekała na swoją kolej. Że po mnie przyjdą. Nie. Ja nie chcę tam wracać.
-I nie wrócisz. - Próbowała uspokoić dziewczynkę Aqua. - Nie pozwolę na to. Tak długo, jak będziesz ze mną, jesteś bezpieczna. Obiecuję że nie pozwolę, aby ktokolwiek ci zrobił krzywdę. Masz moje słowo.
W tym samym momencie do namiotu weszły Poison, Wiktoria i Miłość. Wiktoria teatralnie rzuciła się na łóżko tuż obok Aquy i Emmy.
-Padam z nóg. - Wysapała. - Myślałam, że ta podróż nigdy się nie skończy.
-Nikt się nie spodziewał, że po drodze napadną nas piraci. - Odparła jej znudzonym głosem Poison.
-Zaatakowali was piraci? - Spytała przerażona Aqua. Nic wam się nie stało?
-Martwiłabym się raczej o piratów. - Zaśmiała się Wiktoria. - Teraz juz do końca życia będą zwiedzać podmorskie głębiny.
-Zabiłyście ich? - Zapytała jeszcze bardziej wstrząśnięta Aqua
Anabeth usiadła na krawędzi łóżka i przeciągle ziewnęła.
-Tylko zatopiłyśmy ich statek. Walka z nimi to była najciekawsza rzecz jaka nam się dzisiaj przytrafila. Gdybyśmy miały tam zostać choćby na jedną noc to pomarłybyśmy z nudów...
-Król Kazimierz był bardzo uprzejmy goszcząc nas u siebie. - Przerwała jej Poison. Poza tym ty nie powinnaś w ogólne przyłączać do walki. Nie zapominaj że jesteś w ciąży i nie wolno ci ryzykować.
-Już nie przesadzaj. - Anabeth wywróciła oczami. To byli zwykli piraci.
-Nawet oni mogli okazać się niebezpieczni. Nie wolno ci ryzykować zdrowia ani życia swojego dziecka.
-Wiem, po prostu od kiedy jestem w ciąży wszystkie się tak ze mną cackacie. Myślałam,że chociaż podczas tej misji będe mogła znowu złapać wiatr w skrzydłach.
-Nie bądź nierozsądna. - Westchnęła Aqua. - Mówiłam, że powinnaś zostać z nami w Obozie. Nie wolno ci się przeciążać.
-Wiecie, że nie potrafię usiedzieć bezczynnie w miejscu. Gdy jestem bezczynna cały czas nie przestaje zamartwiać się o chłopaków. Minęły trzy dni a od nich nadal żadnych więzi.
-Musimy uzbroić się w cierpliwość. - Powiedziała spokojnie Poison. - Ufam Edmundowi i wiem, że nie spocznie, dopóki nie odnajdzie Fina.
Aqua spięła włosy Emmy w warkocz i przypięła spinkę odsłaniając czoło dziewczynki.
-Gotowe, teraz włosy już ci nie powinny przeszkadzać. - Podała jej lusterko. - Jak ci się podobają?
-Są śliczne mamusiu! - Powiedziała rozradowana Emma. - Dziękuję.
Aqua skierowała wzrok z powrotem na siostry.
-Powiedzcie lepiej jak poszły negocjacje? Co ustaliliście?
-Król był bardzo przejęty śmiercią Bronka. - Zaczęła Miłość - Byli bardzo dobrymi przyjaciółmi. Całe państwo jest w żałobie.
Wiktoria podniosła się z łóżka przeciągając.
-Wszyscy byli strasznie ponurzy. - Westchnęła. - Śmierć taty odbiła się na wszystkich.
-To nie jest teraz najważniejsze. - Przerwała im Poison. - Gdy przybyłyśmy, król Kazimierz rozplanował już nową strategię. Dał nam ultimatum. Jeśli do pierwszego dnia wiosny sami nie ustabilizujemy sytuacji, jest gotowy ruszyć tu z całym wojskiem. Rozpocznie się krwawa rewolucja.
-Tak nie wolno! - Krzyknęła Aqua. - Nie możemy dopuścić do zbędnego rozlewu krwi.
-Całkowicie się z tobą zgadzam. - Westchnęła Poison. - Krwawa rewolucja przyniesie tylko śmierć i zniszczenie. Nasi rodzice nigdy by się na to nie zgodzili. Ucierpiałoby wielu cywilów. Ale Kazimierz jest nieustępliwy. Jest strasznie zdesperowany.
-Czyli co? To koniec?
-Niekoniecznie. Mamy jeszcze ponad trzy miesiące. Musimy coś wymyślić. Zatrzymać to wszystko zanim będzie za późno. Nie mamy czasu na czekanie na powrót Edmunda. Jutro zwołuje nadzwyczajne zebranie rady. Powiadomcie jej członków.Musimy ustalić nowy plan i w końcu przystąpić do działania. Nie mamy już ani chwili do stracenia.
Dziewczyny jednocześnie powstały z łóżka. Krzyknęły wyrażając aprobatę. Nawet mała Emma wydawała się pewna nowego celu. Ruszyły ku pokrywie namiotu. Przy wyjściu Poison złapała Aquę za ramię.
-Poczekaj. Ktoś mnie prosił, żebym ci to wręczyła. - Wyciągnęła z torby małą kopertę zalepioną lakiem.
Aqua odebrała od siostry kopertę. Była przepełniona niepokojem. Spojrzała na nadawcę. - "Komandos" - Odczytała cicho. Zarumieniła się.
Komandos, jak nazywali go koledzy, był przystojnym młodym dowódcą czwartej kompanii armii Selkie. Poznała go rok temu, gdy z przyjaciółmi przemierzała podwodne miasto Oceanię. Komandos był naprawdę czarującym mężczyzną. Zawsze niezwykle uprzejmy i zabawny. Spotkała się z nim tylko kilka razy, ale czuła, że coś między nimi zakiełkowało.
Ukryła list w kieszeni bluzy, złapała Emmę za rękę i razem z nią wybiegła z namiotu.
CZYTASZ
Fontanna Smoków
Fantasy"Przeznaczenie... Najpotężniejsza siła na świecie, od której nawet Mędrcy są zależni. Powstało na długo przed czasem i przestrzenią i od tamtej chwili kieruje wszystkim we wszechświecie. Przeznaczenie, siła tak potężna i przerażająca, że nie da się...