Powoli wkroczyli do środka. Znaleźli się na samym szczycie widowni. Zewsząd cisnął się szalejący tłum, wyraźnie podekscytowany walkami. Między nimi przepychali się handlarze niewolników, zbierający zakłady na swoich faworytów. Funikeon dojrzał kątem oka siedzącego po drugiej stronie areny króla, który właśnie wstawał, żeby przemówić do publiczności.
-Drogie damy i szlachetni mężowie. - Zaczął. - Już się zmierzcha i przychodzi chwila, na którą wszyscy czekali. Pora na naszą atrakcję wieczoru. Dziś na naszych arenach będziemy gościć sukkuba. Ale to nie jest zwykły sukkub drodzy państwo. Jest to najbardziej dzika istota, jaką kiedykolwiek będziecie mieli okazję zobaczyć.
Publika zaczęła entuzjastycznie krzyczeć i klaskać.
Funikeon nic nie zrozumiał z przemówienia króla. - Ej, o jakim sukkubie on mówi? Czy to znaczy, że nas oszukali i nie ma tu waszej siostry?
Aqua westchnęła. - Bo widzisz Fin… To właśnie ona. Moja siostra jest sukkubem. Przygarnęliśmy ją, gdy z rodzicami przedzieraliśmy się przez Dżunglę Szaleństwa. Dziewczyna musiała od wielu lat sama błądzić po dziczy. Była na wpół obłąkana. Zachowywała się jak zwierzę, nic do niej nie docierało. Mama uznała, że nie możemy tu zostawić tego “biednego dziecka" i postanowiła ją przygarnąć i wychować. I tak oto Dzikus z dżungli stał się częścią naszej rodziny. - Westchnęła.
-Pamiętaj, że mama robiła wiele szalonych rzeczy, aby pomóc innym, nieważne czy to smokom, czy innym nacjom. - Wtrącił się Edmund. - Pokochała naszego małego szajbusa i ty powinnaś uczynić to samo. Pamiętaj, że teraz to nasza siostra.
-Nigdy jej nie zaakceptuje, rozumiesz, nigdy! Mamy przez nią same problemy. Powinna wrócić tam, gdzie jest jej miejsce, do dżungli.
-Spróbuj chociaż…
Ich kłótnię przerwał król, który, po uspokojeniu się tłumu, kontynuował seans.
-Nie ma sensu kazać wam dłużej czekać. Panie i panowie, oto nasza główna atrakcja wieczoru!
Tłum ponownie poderwał się do okrzyków. Otwarto bramę i oto na arenę wyskoczył sukkub. Funikeon nie wierzył własnym oczom. Była to ta sama dziewczyna, którą wcześniej widział w klatce, gdy razem z Rozalią po raz pierwszy przedzierał się przez miasto. Różnica była taka, że była teraz kompletnie naga. Funikeona ponownie uderzyło jej dzikie piękno. W blasku zachodzącego słońca, jej skóra wyglądała jeszcze bardziej promiennie. Dziewczyna wyskoczyła na sam środek boiska i wydała z siebie przerażający ryk, co jeszcze bardziej porwało tłum.
-Ucieszy was, gdy przedstawię jej dzisiejszych przeciwników. Udało nam się wyłapać wszystkie bobry, które pustoszyły nasze pola. Zobaczymy, jak te wredne szkodniki sprawdzą się w walce.
Otworzono kolejną bramę, z której na zewnątrz wysypało się tysiące bobrów. Nie różniły się one niczym od ziemskich bobrów. No pomijając to, że każdy miał wściekliznę i spływała mu piana z pyska. Momentalnie wynalazły swoją ofiarę i rzuciły się na dziewczynę. Ona nie pozostawała im dłużna. Ponownie zaryczała i rzuciła się na agresorów. Zaczęła rozrywać ich ciała na kawałki. Raz za razem padał kolejny bóbr. Niektórym, jednak udawało się od czasu do czasu dosięgnąć dziewczynę i zostawić brzydki ślad w jej ślicznym ciele. Ta wydawała się jednak tym nie zrażać.
-Oto jest nasz mały szajbusek. - Uśmiechnął się Elektro. - Tu się rozdzielamy. Pamiętacie plan? Za dokładnie pół godziny otworzycie nam bramę. Pamiętajcie, pół godziny. Nie możecie się pomylić ani o minutę, bo od tego zależy nasze życie. Po lewej macie drzwi. Korytarz za nimi poprowadzi was prosto do koszar.
-Czy pół godziny to nie za dużo? Tych boberków są tysiące. Nie sądze, żeby wasza siostra wytrzymała długo taki napływ atakującej ją wściekłej zwierzyny.
-Nie znasz naszej Dzikiej. Za chwilę tych, jak to ująłeś, boberków, nie będzie. No, ruszcie się w końcu! Misja czeka!
Aqua kiwnęłą głową, spętała Funikeona i poprowadziła chłopaka ku drzwiom. Podobnie jak przed areną wejścia pilnowało dwóch strażników. Zamienili oni z Aquą parę słów i wpuścili ich do środka.
Znaleźli się w wąskim korytarzu. Aqua dalej prowadziła zakneblowanego Funikeona, w obawie, że w pobliżu mogą stać jeszcze jakieś straże. Wewnątrz nie było jednak nikogo. Gdy w końcu minęli kolejne drzwi i dostali się do koszar, Aqua wreszcie zwolniła uchwyt.
Obolały Funikeon potarł się po nadgarstkach. - Nie musiałaś trzymać tak mocno, wiesz?
-Akurat ty nie powinieneś narzekać. Gdyby nie my, już dawno byś nie żył.
Funikeon westchnął poirytowany. - Tak, tak wiem. Mam u was dług wdzięczności. Ale nie musisz mi o tym wiecznie przypominać.
Chłopak poczuł, że coś ciągnie go za ramię - Um, przepraszam? - Usłyszał cichutki dziewczęcy głos. Gdy się odwrócił, zobaczył, że za kratami, o które się oparł, stoi mała czarnowłosa dziewczynka. Miała nie więcej, niż osiem lat. Była blada jak ściana, a do tego niebezpiecznie chuda, co nadawało jej jeszcze bardziej trupi wygląd. Nosiła stare, brudne, postrzępione ubrania. Jej oczy już dawno utraciły dziecięcy blask. Teraz dało się dostrzec tylko szarość i smutek
-Macie może coś do jedzenia? - Spytała dziewczynka. - Od wielu dni nic nie jadłam. - Nagle osunęła się na ziemię. Była do cna wyczerpana.
-Aqua musimy jej pomóc! - Przestraszył się Funikeon. - Nie możemy jej tu tak zostawić.
-Nie możemy jej wziąć ze sobą Fin. Zresztą i tak nie mamy już na to czasu. Mamy zadanie do wykonania!
-Nie masz serca. - Obruszył się Funikeon.
-Nie Fin, to ty nic nie rozumiesz. Jeśli nie zdążymy na czas, mój brat i siostry zostaną złapani i zabici. Mimo różnych poglądów między nami, kocham ich i nie mogę ich stracić. Musimy iść!
- Idź w takim razie, dokończ zadanie jak chcesz. Później dołącze. Wybacz ale ja jej tu nie zostawię.
Aqua westchnęła. -Niech ci będzie. -podeszła do zamka, ruchem dłoni zaklęła wodę w bukłaku przywiązanego do jej boku, i uformowała z niej klucz, który dopasowała do zamka. Przekręciła kluczyk. Trzasnął zamek i drzwi rozchyliły się z głośnym skrzypieniem.
Funikeon szybko wyrwał jej bukłak z rąk i wdarł się do celi. Wziął dziewczynkę w ramiona i podsunął jej wodę do ust. Rozchyliła powoli powieki i spojrzała na niego, po czym zaczęła powoli sączyć płyn.
-Aqua, zabrałaś ze sobą coś do jedzenia? - Zapytał.
-Mam tylko batona. - Rozwinęła batonik i podała wyczerpanej dziewczynce. Biedulka patrzyła się niepewnie to na batonik, to na Aquę, to na Funikeona.
-Weź. - Uśmiechnął się do niej Funikeon. - Jest twój.
Dziewczynka niepewnie chwyciła słodycz w rączki i zaczęła powoli przeżuwać, patrząc jednak cały czas niepewnie to na wybawicieli. - Ale nie przyszliście tu po to, zieby mnie zjeść piawda? - Spytała przestraszona.
Funikeon spojrzał na nią zdziwiony. - Czemu mielibyśmy cię zjeść? Skąd ten pomysł?- Zapytał zdziwiony.
-Bo jesteście smokami. Rodzice często mi opowiadali o tym, jak złe smoki zjadały niegzieczne dzieci. A wczoraj, gdy się zjawiły, zabrały mamusię i tatusia, a oni nie zrobili nic złego. Oni byli dobzi! Nie zasłużyli na poziarcie! - Z jej policzków pociekły łzy.
Funikeon spojrzał na nią z troską. - Nie jesteśmy tacy jak oni. - Powiedział. - Spójrz, jestem zwykłym człowiekiem. - Zamienił się na powrót w człowieka i to samo nakazał zrobić Aquie. - Widzisz? Nie ma się czego bać. Jak masz na imię?
-Dziewczynka odetchnęła z ulgą. - Mam na imię Emma. - Rzekła. - Zabierzecie mnie do mamusi i tatusia? - Spytała.
-Przykro mi, ale to niemożliwe. - Rzekł jej Funikeon. Ja mam na imię Funikeon, a to jest Aqua.
-Funi…. Ała.... - Dziewczyna spróbowała wymówić ich imiona.
-Może nasze imiona są dla niej za trudne. - Zastanowiła się Aqua. - Możesz mówić do nas jak ci wygodnie - Zwróciła się do dziewczynki.
Emma uśmiechnęła się do nich. - Mama. Tata.
Oboje spojrzeli na nią zszokowani.
-Słonko, obawiam się, że my nie jesteśmy… - Zaczęła Aqua.
Mei pokręciła głową. - Wiem, ale jeśteście dla mnie dobzi. Chcie iść z wami. Pomóźcie mi znaleźć prawdziwych rodziców!
Funikeon podszedł, żeby przytulić dziewczynkę. Oczywiście, że ci pomożemy. A do tego czasu to my będziemy twoją rodziną.
Aqua podeszła, żeby przyłączyć się do uścisku. Mei ucieszyły słowa Funikeona. Napjawdę? Dziekuję tatusiu. - Pocałowała go w policzek.
Aqua spojrzała niepewnie na Funikeona. - Fin, już czas. Musimy iść. Mamy misję.
-Racja - Westchnął Funikeon. Wziął Emmę na ręce. Podeszli do bramy - Posłuchaj mnie mała - Młodzieniec zwrócił się do dziewczynki. Musimy iść pomóc naszym przyjaciołom. Obiecaj mi, że nie będziesz się wychylać. Dobrze?
-Dobzie. - Kiwnęła głową Emma.
Funikeon posadził ją na ziemi. Poczekaj tutaj. Zaraz wrócimy.
Oboje z Aquą zaczęli odryglowywać bramę. - Gotowy? - Spytała Aqua, zanim ściągnęli ostatnią belkę. - Pchaj.
Drzwi otworzyły się z głośnym hukiem. Widok za nimi był przerażający. Ich przyjaciele klęczeli przy siostrze leżącej w kałuży krwi, a nad nimi wznosiła się krwiożercza bestia. Z góry słychać było przerażający śmiech króla.
![](https://img.wattpad.com/cover/162740400-288-k44002.jpg)
CZYTASZ
Fontanna Smoków
Fantasy"Przeznaczenie... Najpotężniejsza siła na świecie, od której nawet Mędrcy są zależni. Powstało na długo przed czasem i przestrzenią i od tamtej chwili kieruje wszystkim we wszechświecie. Przeznaczenie, siła tak potężna i przerażająca, że nie da się...