Rozdział 5

14 2 0
                                    

Powoli wyczołgał się z łóżka i powędrował na dół. Przy stole siedziała ta sama gromadka co uprzednio. Barbarian, który do niedawna był jego wujem właśnie wtajemniczał ich w swój plan.
-Zaatakujemy w noc zimowego przesilenia. W noc duchów. Podzielimy się na trzy grupy. Ja poprowadze natarcie od głównej bramy i postaram tam skupić większość strażników.  Poison - zwrócił się do zielono-fioletowo łuskiej smoczycy. Chciałbym, żebyś to ty poprowadziła atak frontalny. Gdy ja będę przeprowadzał dywersję, wy tymczasem zaatakujecie zamek od północy. Dam znać wiernym mi jeszcze strażnikom, aby otworzyli wam Bramę Światła. Wtargniecie do środka i razem z nimi zdobędziecie zamek. Trzecia grupa ma najtrudniejsze zadanie. Powędrujecie prosto do króla. Według map, które znaleźliśmy, pod murami przy wschodniej strażnicy powinno istnieć przejście prowadzące prosto do sali tronowej. Elektro, liczę na ciebie. Pokierujesz tym oddziałem. Będzie on niewielki, ale będzie się składał z najlepszych wojowników. Pójdą z tobą Natur, Thief, Warm Heart, Dzika, oraz Funikeon.
Chłopak nie mógł uwierzyć własnym uszom, jednak zanim zdążył zapytać co wpłynęło na zmianę decyzji wuja, i czemu przydzielił mu najważniejsze zadanie, uprzedziła go Aqua.
-Tato to nie fair! A co ze mną? Czemu Dzika może walczyć, a ja nie? Przecież jestem od niej znacznie silniejsza i używam rozumu. Wysyłasz tam nawet tego świeżego gamonia, a on przecież nic nie umie. Tylko będzie tam zawadzał. Pozwól mi go zastąpić.
-Potrzebuje cie tu, w mieście. Mam dla  bardzo ważne zadanie. Zbierzesz ludzi i poprowadzisz ich bezpiecznie do schronu pod górą, gdzie będą czekać, aż będzie po wszystkim. Jeśli ktoś będzie się opierał, użyj siły. Nie chcemy strat w cywilach.
-Rozumiem ojcze. Jednak nie wiem czy sama dam radę ogarnąć całe miasto.
-Spokojnie pójdą z tobą Miłość i Srebrny Język. Obydwoje mają dar przekonywania. - Zauważył Funikeona - Widzę, że już wstałeś - Rzekł mu - Siadaj, przed tobą ciężki dzień. Po śniadaniu wybierzesz się z Aquą do sali treningowej, aby nauczyła cię podstaw walki. Przecież nie wyślemy cię na tak trudną misję kompletnie zielonego.
-To… zmieniłeś zdanie? Nie wysyłasz mnie do domu?
-Doszedłem do wniosku, że skoro i tak już tu jesteś, to może się przydasz. Rąk do walki nigdy nie za wiele. Poza tym nie zostawię cię samego w domu. Nie wiem czy cię w ogóle mogę wypuścić bo za dużo wiesz. Prędzej bym cię zabił, niż pozwolił, żebyś wypaplał nasze tajemnice swoim koleżkom ze szkoły.
Mimo, że Funikeon wiedział, że jego wuj lubi sobie w ten sposób żartować, przeszedł go zimny dreszcz.
Nagle drzwi kuchni się otworzyły i do jadalni, tanecznym krokiem, nucąc pod nosem cichą melodię, weszła piękna smoczyca o łagodnym wyrazie twarzy. Na głowie nosiła czerwoną chustę. W rękach miała tace z jedzeniem. Rozstawiła je przed gośćmi. Na talerzach leżały kawałki jagnięciny. Mimo, że według Funikeona nie za bardzo pasowała do śniadania, pachniała tak wybornie, że od razu zabrał się za pałaszowanie soczystego mięsa. Wuj Bronek wskazał na kobietę. Funikeonie, to jest właśnie moja żona Ashaia.
Smoczyca wyglądała bardzo orientalnie. Jej łuski także przybrały kolor skóry, lecz był to ciemny, egzotyczny odcień. W jej oczach odbijał się błekit oceanu. Sprawiały wrażenie, jakby można było się w nich utopić.spoglądało z nich ciepłe, dobrotliwe spojrzenie.
Smoczyca mocno uścisnęła Funikeona i ucałowała go w policzek.
-Cieszę się, że w końcu cię poznaje chłopcze. Twój wuj wiele mi o tobie opowiadał. O tobie i twojej siostrze. Tak strasznie mi przykro. - Ponownie przytuliła chłopaka. -Przyszlo nam żyć w ciężkich czasach.
W tym momencie wstał ich wuj i podszedł żeby ucałować ukochaną. -No proszę, już zachowujesz się jak jego ciotka. - Uśmiechnął się. Apropo niebezpiecznych czasów… - Skinął na swoją niebieskołuską córkę. - Aquo po śniadaniu zabierzesz chłopaka na trening. Nie oszczędzaj go. Wyciśnij z niego siódme poty, nie ma, że boli. Przy okazji opowiedz mu trochę o otaczającym nas świecie.
-Tak jest ojcze - zawołała Aqua, wyraźnie uradowana nowym zadaniem. - Fin chodź. Zaczynajmy tą zabawę.
-Ale nawet nie dokończyłem posiłku. - Jęknął zmęczony i trochę przerażony Funikeon.
-Nie marudź! Nie mamy na to czasu. Chodź!
Energicznie porwała go z krzesła i pociągnęła do schodów, którymi zbiegli w dół. Znaleźli się w olbrzymiej komnacie. Wzdłuż niej porozstawiane były stojaki wypchane przeróżnego rodzaju bronią. Były tam łuki, topory i wszelkiego typu miecze. Każdy oręż błyszczał swym blaskiem i niewątpliwie był dobrze naostrzony.
Funikeon przełknął ślinę. To mają być narzędzia do treningu? Przecież jedno cięcie jednym z tych oręży wystarczy by kogoś zabić!
Aqua stanęła na środku sali
-Od czego by tu zacząć. Już wiem. Może poćwiczmy walkę na szable. Co ty na to?
-No nie wiem. Wolałbym nauczyć się władać jakąś bronią, dzięki której byłbym szybki i nieuchwytny, jak na przykład sztylety?
-Prawdziwy wojownik musi umieć walczyć każdym rodzajem broni. Poza tym, naprawdę? Sztylet? Nie mogłeś wymyślić nic bardziej żałosnego. Stylety służa do cichych zabójstw. Nie nadają się do prawdziwej walki. Nie miałbyś szans na prawdziwym polu bitwy. To nie jest czas, żebyś bawił się w jakiegoś ninję! Cóż, jeśli chcesz zainwestować w zręczność, to szabla, także, jest dla ciebie idealnym rozwiązaniem. Musisz być szybki jak kot. Zwinny jak wąż, niezauważalny niczym cień, a przy tym spokojny jak stojąca woda. To są zasady, których nauczył mnie ojciec. Zaczynajmy. Tu nikt nas nie zobaczy. Zamień się w człowieka. - nie czekając na odpowiedź zaczęła zmieniać formę. Jej smocze ciało zaczęło rozpadać się w błękitną czakrę, która następnie zaczęła wirować wokół niej i wnikać wewnątrz jej prawdziwego, bardziej ludzkiego ciała. Po chwili stała przed nim piękna dziewczyna o niebieskich włosach i oczach tego samego koloru. Na czole między oczami miała osadzony niebieski klejnot, który połyskiwał niczym trzecie oko. Była ubrana w białą prostą sukienkę, która była idealnym kontrastem do jej wyrazistych oczu. Funikeon poczuł, że na widok piękna dziewczyny zarumienił się. Nie myśl o tym, to przecież twoja kuzynka! Skarcił się.
Aqua zauważyła, że się na nią gapi. - Na co czekasz? Zamień się.
-Ale jak?
-No normalnie. Tak samo jak zamieniłeś się w smoka. Wyobraź to sobie. Czy ja ci muszę wszystko tłumaczyć? Magia opiera się głównie na wyobraźni. To ona jest kluczem do sukcesu.
Funikeon poszedł za jej radą. Rzeczywiście  udało mu się. Jego czakra zaczęła ponownie wirować i wnikać w jego ciało. Znów był sobą. Odruchowo zaczął się zakrywać ale z ulgą stwierdził,że z powrotem miał na sobie ubrania.  Rozciągnął się zadowolony. Nareszcie uwolniłem się od tego strasznego ciała.
-Powiedz mi, przebywałeś jako smok przez niespełna dwanaście godzin. Nie zacząłeś czuć, że twoja czakra zaczyna cię zżerać? Że zaraz wybuchniesz lub wpadniesz w samozapłon? - Zapytała Aqua.
-Nie, nic takiego nie czułem.
Nie mogłem się tylko przyzwyczaić do nowych kończyn. Naprawdę długie przebywanie w skórze smoka może zabić?
-Tak. Musisz mieć niezwykle mocny organizm, skoro jeszcze żyjesz. Zazdroszcze ci. Ja muszę wracać do normalności co około dziesięć godzin, bo inaczej będzie ze mną źle.
-Do normalności? Czyli,że tak naprawdę jesteście ludźmi, a nie smokami?
-Nie, nie, nie. - Zaśmiała się, Funikeon jednak wiedział, że dziewczyna czuje się urażona. - Posłuchaj. Ten świat należy do wargów, do zmiennokształtnych. Istnieją jednak różne nacje. Każda z nich może się zmieniać tylko w przypisane im przez Mędrców stworzenie. Tylko na południu żyją Przeklęci. Według legendy byli oni niegdyś najpotężniejszymi stworzeniami jakie kiedykolwiek stąpały po tej ziemi. Zostali oni jednak pozbawieni magicznej mocy przez patrującego im Mędrca, który uważał, że jest ona powodem wszelkiego plugastwa na tym świecie. Odebrał on im całą magię, po czym odszedł przekonywać do swojej religii inne nacje. Jak się pewnie domyślasz nie wyszło mu to. Inni Mędrcy uznali go za szaleńca i zgładzili. Jego duszę, uwięzioną w klejnocie. - Postukała się po czole - zamknęli w skrzyni, którą następnie Wielki Mędrzec Iroch... - Dotknęła dwoma palcami klejnotu i pochyliła głowę w geście szacunku i modlitwy - ...Zamknął ją na dnie czeluści, aby już nigdy nie mógł się odrodzić. Dobra. Koniec gadania. Łap! - Rzuciła mu szablę, którą, jakimś cudem, złapał w locie. - Pokaż, co potrafisz.
Lekcje szermierki może się w końcu na coś przydadzą. - pomyślał. - No dobra. Tylko uważaj, bo jestem w tym całkiem dobry.
-Przestań się przechwalać, tylko bierz się do roboty. Długo mam jeszcze czekać? - Spojrzała na niego zirytowana. - Na co czekasz? Atakuj!
Funikeon wykonał pchnięcie, które natychmiast zostało zablokowane przez Aquę. Następnie spróbował podciąć ją od boku. Ten cios również został sparowany. Aqua uśmiechnęła się do niego złośliwie
-Tylko na tyle cię stać, Świerzak?
Funikeonowi nowe przezwisko nie przypadło do gustu. -Nie nazywaj mnie tak! - Krzyknął rozgniewany.
-Czemu? Przecież mówię tylko prawdę. W tym świecie jesteś zielony jak ogórek.
Ciął szablą od dołu, jednak nerwy odebrały mu całą grację. Potknął się i upadł na ziemię.
Aqua nie przestawała się z niego śmiać. - Całkiem dobry co? Już moja zdziczała siostra walczy lepiej od ciebie.
-Staram się! Miałaś mnie uczyć, a nie się ze mnie śmiać!
-Wybacz. Po prostu… bawi mnie twoja niezgrabność. Zręczność co? Jakoś nie zauważyłam. Może się po prostu do tego nie nadajesz. Może powinnam jednak przekonać ojca, żeby wysłał cię do domu. Już jestem w stanie stwierdzić, że nie będzie z ciebie żadnego pożytku. Jesteś po prostu małym, słabym chłopcem, który nic nie wie o świecie. Chcesz zabić króla? Ha! Zwykły wieśniak by cię pokonał. Nie stanowisz żadnego wyzwania. Po prostu się do tego nie nadajesz, Świerzak. - Wykrzywiła się do niego z drwiną. - A teraz wybacz. Dalsza walka nie ma sensu. Idę się zdrzemnąć.
-Wracaj tu! Miałaś mnie uczyć. - Zawołał na wpół wściekły, na wpół zrozpaczony Funikeon.
-Niby czego? Świerzak umówmy się. Szkolenie ciebie nie ma żadnego sensu. Jesteś słaby i niewydarzony i nic tego nie zmieni.
Tego było już za wiele. Funikeon znów poczuł tą silną falę energii zbierającą się w jego wnętrzu. Nie obchodziło go co się stanie później. Co ta idiotka sobie myśli. Niby jak mam być od razu świetnym wojownikiem, skoro nawet nie zaczęła mnie uczyć. Był wściekły. Podbiegł do niej, żeby ją uderzyć, jednak zamiast tego, z jego dłoni, znowu uwolniły się sople lodu, tym razem większe, które następnie poleciały w stronę Aquy i przyszpiliły ją do ściany. Z miejsc, gdzie ostrze wbiło się w ciało, zaczęła broczyć brunatnozielona krew. Nagle sople się skruszyły i ciało dziewczyny bezwładnie poleciało na ziemię.

Fontanna SmokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz