Rozdział 6

6 2 0
                                    

-O nie. Nie, nie nie. - Szybko podbiegł do ciała dziewczyny. Leżała ona w kałuży krwi, która wciąż się powiększała. Aqua była teraz bardziej dziurawa od sera. Sople przebiły ją na wylot. Twarz zastygła w niemym wyrazie przerażenia. - Zabiłem ją. Jak ja teraz spojrzę w oczy wujowi Bronkowi. Zabiłem jego ukochaną córkę. Król Akunari miał rację. Jestem dokładnie taki sam jak on. Jestem mordercą. Jestem potworem.
Obraz przed nim zaczął się rozmywać. Dziewczyna zniknęła. Nie spłonęła. Po prostu… wyparowała?!
Funikeon stanął miejscu, w którym przed chwilą znajdowało się ciało dziewczyny. W ścianie dalej tkwiły sople lodu, jednak po niej samej nie było żadnego śladu.
Poczuł, że ktoś puka go po plecach. Obrócił się. Za nim stała Aqua. Cała i zdrowa. Chłopak zamarł na moment. Nie mógł z siebie wydusić ani słowa.
-Tttty… żżżyjesz? Jjjak? - Wyjąkał z trudem.
Spojrzała na niego z łobuzerskim uśmieszkiem. Zaczęła śmiać się histerycznie. Padła na ziemię nie mogąc powstrzymać śmiechu.
-Hahah! Udało się! Jestem genialna!
Funikeon nic z tego nie rozumiał
-Jaka znowu genialna? Przed chwilą cię zabiłem. Chyba. W każdym razie byłaś podziurawiona jak ser. Co w tym genialnego?
-Nic nie wiesz Świeżak. To była mgła. Iluzja! Zaśłoniła ci oczy. Nie trafiłeś mnie. Posłuchaj. Ojciec poprosił mnie, żebym wybadała zdolności twojego tatuażu, a czy istnieje lepszy sposób na sprowokowanie kogoś do walki, niż wprawienie go w silne emocje?
Funikeon spojrzał na swój nadgarstek
-O to ci chodzi? Może mi powiesz co to jest? Pojawił się, gdy, zrozpaczony, chciałem zabić tego waszego króla, po śmierci Rozalii. Wtedy też wystrzeliły ze mnie sople lodu.
-Tak, tamta scena była genialna. Akurat wracałam z Miłością z zakupów. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Młody smok, który nawet nie poznał jeszcze swojego przeznaczenia, chce mierzyć się z samym królem. Mało tego, on chce go zabić. I ta nienawiść w twoich oczach. Jeszcze wyjdzie, że mimo naszych przygotowań i starań, to ty zagarniesz całą chwałę jako ten który rozpoczął bunt.
-W dalszym ciągu mi nie wytłumaczyłaś o co chodzi z tatuażem. W jaki sposób pojawil się na mojej ręce i co konkretnie powoduje? - Ponaglił ją Funikeon.
-Smoki swoją moc czerpią z różnych źródeł. Klejnot Przeznaczenia jest jedną z nich. Najpotężniejszą, ale nie jedyną. Pod wpływem silnych emocji smok otrzymuje dodatkowy “dar”. Mówi się że zsyłają go nam mędrcy. Nie jest to twoja moc, a Mędrca, który bierze cię pod opiekę. Staje się twoim patronem. Oczywiście to tylko legenda bo nikt nie widział Mędrców od tysięcy lat. Dziwię się że ludzie dalej w nich wierzą. Ale coś w tym jednak jest. Ta moc różni się nieznacznie od twego prawdziwego przeznaczenia i żywiołu z nim związanego, lecz jest z nim pośrednio związana. Na przykład spójrz. - Pokazała mu tatuaż z białą lilią. - Moim żywiołem jest woda, a mogę też swoją mocą wpłynąć na rośliny.
-Czyli, że przyjął mnie pod opiekę jakiś mędrzec władający lodem?
-Mówię ci że to tylko legenda. W chwili śmierci twojej siostry wyzwoliła się w tobie fala emocji, która uwolniła w tobie ukrytą zdolność. I nie jest to zasługa żadnych Mędrców. Szczerze wątpię by w ogóle istnieli. -Ja ich widziałem. Tych twoich Mędrców. Rozmawiałem z nimi. Z Eris i Iroch.
Aqua spojrzała na niego z niedowierzaniem.
-To niemożliwe Fin. Nawet najwięksi septonowie czy mnisi ich nie widzieli. A ty upierasz się że spotkałeś ich aż dwóch. Najprawdopodobniej zostałeś ofiarą jakiegoś okrutnego żartu.
Dla mnie wszystko jest jakimś okrutnym żartem - westchnął - Mówię ci, że ich widziałem. Byli potężni. Eris mi powierzyła jakieś zadanie. Zapowiedziała, że to ja mam ocalić lub zniszczyć ten świat. Ten i wszystkie inne. I podarowała mi mądrość.
Aqua wybuchła śmiechem.
-Mądrość. To żeś teraz wyleciał. To może mnie oświecisz jakich to prawd się dowiedziałeś? - Zadrwiła z niego Aqua
-Eris powiedziała, że będę mógł ją wykorzystać dopiero wtedy, gdy nadejdzie czas. Aktualnie nie posiadam tych informacji.
-Dla ciebie Wielka Bogini Eris.
-Czemu się tak obruszasz? Przecież powiedziałaś dopiero, że w nią nie wierzysz.
-Ja nie, ale niektórzy wyznawcy mogliby cię zabić, za nieszanowanie ich pani. Nie zapominaj, że jest Mędrcem i ma tu swe oddane, wierne owieczki.
-Załóżmy, że masz rację. - Funikeon nie miał ochoty na dalsze kłótnie. - Powiedz mi jednakże, tak z ciekawości. Czy w tej waszej religii jest jakiś Mędrzec panujący nad lodem.
-Był jeden lodowy król. Miał na imię Salazar lecz większość zwała go Lodowym Trójzębem. Należał do rasy Selkie. Powiadali, że w czasie Wielkiej Wojny Żywiołów Mędrcy mięli go w swej opiece, dzięki czemu był niepowstrzymany. Zginął jednak w ostatecznym starciu ze smoczym królem zwanym Żywym Ogniem. Był to jego przyrodni brat. Według legendy obydwaj wojownicy walczyli do samego końca i zadali sobie wiele śmiertelnych ran, mimo to nie chcieli się poddać. Wojna zakończyła się po wielu dniach, a oboje padli martwi z wycięczenia. Mędrcy zlitowali się nad oboma braćmi i uczynili ich jednymi z nich. Pomniejszymi bożkami którzy mięli strzec bramy do ich wymiaru. Muszę jednak przyznać że jestem pod wrażeniem. Przez tyle stuleci znane były tylko nieliczne smoki, które w ten sposób otrzymały błogosławieństwo jednego z braci. Jeśli Mędrcy naprawdę istnieją to musisz być wyjątkowy skoro twoim patronem został sam Lodowy Trójząb.
-A powiesz mi może, jak
korzystać z nowej mocy? - Przerwał jej rozmyślania Funikeon - Może mi się ona przydać w czasie walki.
-To akurat jest całkiem proste. Najlepiej zgromadzić energię pod wpływem silnych emocji. W gorączce bitwy ta moc jest niewyczerpywalna. Teraz jednak najlepiej, abyś skupił się na jakimś wspomnieniu. Skup się na chwili, która budzi w tobie silne emocje. Niekoniecznie muszą być one złe. Może też to być wspomnienie, w którym byłeś naprawdę szczęśliwy. Skup się na tym uczuciu, pozwól, aby cię nasyciło. Gdy już to zrobisz, skumuluj energię w jednym miejscu, to jest ręce i uwolnij ją, wyobrażając sobie, że formujesz sople. - Wystrzeliła z palców deszcz sopel lodu, który wbił się w słomianą kukłę.
-Jak to zrobiłaś? Myślałem że panujesz nad naturą wody.
-Użyłam mocy klejnotu. Woda, pamiętasz? Lód to to samo, tylko, że pod innym stanem skupienia i formą. Twoja kolej. Zamknij oczy i skup się na jednej myśli, uczuciu. Masz jakąś chwilę, do której ci tęskno?
Funikeon poszedł za poleceniem Aquy.
-Jest taka jedna. Pamiętam ją, jakby wydarzyła się wczoraj, chociaż wtedy byłem małym brzdącem. Miałem nie więcej niż trzy latka. Tego dnia wstaliśmy wyjątkowo wcześnie, bo były nasze urodziny, moje i Roz. Rodzice mieli nas zabrać do wesołego miasteczka. Pierwszy raz od dawna całą czwórką zasiedliśmy do wspólnego śniadania. Niezbyt często nam się to udawało, bo mama ciężko pracowała i rzadko bywała w domu. Tym razem jednak mieliśmy spędzić ze sobą calutki dzień na zabawie. Po śniadaniu wybraliśmy się prosto do wesołego miasteczka. Miasteczko było piękne. Było w nim tak wiele atrakcji, że nie sposób było je wszystkie zliczyć, a co dopiero z nich skorzystać. I moja mama. Do dziś pamiętam jej kochający, ciepły uśmiech, gdy ze mną rozmawiała. Często pochylała się nade mną, całowała w czoło i nazywała mnie swoim małym mężczyzną. Uwielbiałem to. Nie skorzystaliśmy ze zbyt wielu atrakcji, bo, wraz z Roz, byliśmy na nie za mali. Mimo tej niedogodności i tak uważam, że było super. Kręciliśmy się na karuzelach w kształcie słoni, stukaliśmy się poduszkowcami, to takie małe samochodziki, oraz głaskaliśmy małe zwierzątka z mini-zoo. Były tam takie urocze owieczki. W pewnym momencie mama zechciała odwiedzić labirynt luster. Był on olbrzymi, największy na calutkim świecie i dlatego był też największą atrakcją parku. Kolejka ciągnęła się godzinami, ale nam to nie przeszkadzało, bo tata kupił nam lody i czekając graliśmy w “Słowo na ostatnią literę”. W końcu nadeszła nasza kolej, aby wejść do labiryntu. Przejście przez niego było naprawdę ciężkie. Lustra co chwile mylnie nas kierowały na ściany. Rosalina przywaliła w głowę tyle razy że nabiła sobie guza. W końcu uradowani ujrzeliśmy wyjście i zaczęliśmy do niego biec. Gdy zsapani stanęliśmy na zewnątrz, skapnęliśmy się, że nigdzie nie ma mamy. Myśleliśmy, że pewnie się zgubiła w labiryncie. Nagle z megafonów dało się słyszeć czyjś głos. Mężczyzna poinformował nas, że to jest zamach i mamy minutę na pożegnanie się z bliskimi, zanim cały labirynt wyleci w powietrze. Jego słowa przerwał głos mamy. Przepychała się z terrorystą. Krzyczała do nas, żebyśmy ratowali się, uciekali bo dla niej już za późno, bo wzięli ją na zakładnika. Błagała ojca żeby nas stąd zabrał. Przypominała mu, że najważniejsze jest nasze bezpieczeństwo. Chciałem wbiec po mamę z powrotem do labiryntu, jednak tata wziął mnie i siostrę na ręce i począł uciekać jak najdalej od budynku. Zrozpaczony oglądałem wybuch. Labirynt pochłonął czarny ogień, który zaczął trawić wszystko na swojej drodze. Wiedziałem, że to koniec. To był ostatni raz kiedy widziałem się z mamą. Później policja nam powiedziała, że przeszukali cały obszar, jednak jej ciała nie odnaleziono. Z samego labiryntu nie pozostały nawet zgliszcza. Wszystko zostało doszczętnie strawione przez ogień. - Funikeon poczuł, że na wspomnienie tamtych tragicznych wydarzeń ponownie zbiera się w nim smutek, który był w nim skrywany od tak dawna. Zaczął ronić łzy, które zamarzały mu na policzkach, a następnie roztrzaskiwały się na posadzce, która także zaczęła zamarzać. Aqua patrzyła na młodzieńca ze współczuciem. Ona również była bliska płaczu.
-Och Funikeonie. To straszne. Ja… nie wiedziałam. Ojciec nam nigdy tego nie opowiadał. Wybacz mi, że kazałam wrócić do wspomnień, które powodowały w tobie tak potworny ból. - Podeszła, żeby go przytulić, jednak gdy wyciągnęłą do niego ręce, momentalnie je cofnęła jak poparzona, gdyż te zaczęły zamarzał. Powietrze wokół Funikeona szybko zamarzało, pochłaniając coraz większy obszar. - Uspokój się. Wyrzuć z siebie te emocje! - Krzyczała Aqua - Rozpacz zaraz cię pochłonie. Nagromadziło jej się w tobie zbyt wiele.
Chłopak zdawał się jej nie słyszeć. Był zamknięty we własnym świecie, we własnym kokonie smutku. Nic więcej dla niego nie istniało. Aqua musiała coś zrobić. Uratować go. Wyrwać z tego stanu. Ojciec zakazał jej tej techniki, a chłopak mógł od niej zginąć, jednak w tym momencie nic innego jej nie przychodziło do głowy. Zgromadziła energię w dłoniach i pstryknęła palcami. Lód wokół Funikeona się rozproszył, rozpadł. Pstryknęła ponownie. Nastąpiła eksplozja, a Funikeona pochłonęły płomienie.

Fontanna SmokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz