Rozdział 23

1 0 0
                                    

Edmund stał w bezruchu i niepewnie wpatrywał się w bramę, nie mogąc zrobić nawet jednego kroku. Coś nie pozwalało mu iść dalej. przeklął się w duchu. Przecież zdecydował. Dotarł już tak daleko i dosłownie tuż przed nim czekał na niego upragniony cel wędrówki. Poczuł, że ktoś kładzie mu rękę na ramieniu. To była Ola. Uśmiechnęła się do niego.

-Wiem co czujesz, też się denerwuje. Sądząc po słowach Terry możemy już stamtąd nie wyjść. Ale czyż to nie ekscytujące? Nasza ostatnia przygoda. Dostaliśmy się aż tutaj, czyż to nie jest niesamowite? Przez pokolenia sądzono, że Mędrcowie to tylko postacie z legend, mitów stworzonych przez przodków, a nam przyszło dowiedzieć się prawdy. Chodź ze mną Edmundzie. Prowadzimy tę przygodę do końca. Razem.

Edmund skinął głową.

-Jestem gotowy. - Powiedział pewnie.

-Dobrze więc. - Odpowiedziała mu Teraźniejszość. Chodźcie więc. Przedstawię was moim siostrom. Chociaż one już na pewno was znają lepiej niż wy sami. Wyczekują naszego spotkania, nie każmy im czekać.

Gdy przekroczyli bramę Gaju Dodony, Edmund poczuł, że opuszczają go ostatnie resztki energii. Zakołysał się słabo i pewnie by upadł, gdyby nie przytrzymała go Tera.

-Zapomniałam was ostrzec. To była ostatnia, najpotężniejsza bariera ochronna. Wchodząc do naszego gaju, zostało wam tylko tyle energii życiowej, aby nie umrzeć i móc się poruszać. Jednak nie wykonujcie niepotrzebnych ruchów, bo padniecie, jak ostatni, których tu przyprowadziłam. - Mówiąc to wskazała na kości leżące przy ich stopach.

Edmund przełknął ślinę. Zaczerpnął głęboki oddech. Powoli puścił Tere i spróbował ustać na własnych nogach. Rozejrzał się po okolicy. Wokół nich była pustka. Stali na czarnej ziemi, a za horyzontem rozciągała się równie czarna otchłań.

Edmund usłyszał za sobą ciężkie skrzypienie. Zdążył tylko się odwrócić i zobaczyć zamykającą się za nimi bramę odcinającą dopływ jakiegokolwiek światła. Pogrążyli się w całkowitej ciemności.

Nagle Edmund ujrzał przed sobą zieloną poświatę. To Teraźniejszość uwolniła z siebie swój zielony dym. Rozpłynął się on wokół ich stóp oświetlając delikatnie najbliższą okolicę.

-Nie ma już odwrotu. - Westchnęła Tera. - Dokonaliście już wyboru. To jest, jakbyście jakikolwiek mieli. Chodźcie za mną. Siostry czekają.

-Tero, ale mówiłaś, że mieszkacie w gaju. A tu nic nie ma! Wokół nas jest pustka.

-Nie ma co się dziwić, to w końcu krawędź Abaddonu. Królestwa naszej matki. Jednak nie bez powodu to miejsce jest zwane Gajem Dodony. Spójrzcie.

Skierowała swój dym daleko przed nich. Oświetlił on wielki korzeń.

-Znam to miejsce. - Wyszeptała Ola. - To znaczy... Widziałam to coś już w snach, to właśnie ono mnie wołało, ale zawsze jak do niego dobiegałam, budziłam się z krzykiem.

-Co to jest? - Zapytał Edmund.

Na twarzy Teraźniejszości znów zajaśniał ten sam uśmiech, jak w chwili, gdy poznali ją w jej mieszkaniu.

-Jak dobrze być w domu! - Wykrzyknęła. - Edmundzie, Olu. Przed wami rozciąga się, oddalony najbliżej do waszego świata, korzeń Yggdrasil. Drzewa Świata. To tu wraz z siostrami przyszłam na świat. Żałujcie, że was wtedy z nami nie było! Nigdy tu nie było tak jasno, jak w tamtej chwili! Kocham to miejsce. A szczególnie kocham te dwie urocze damy idące w naszą stronę!

Ujrzeli zbliżające się ku nim dwie ciemne sylwetki. Tera pobiegła im na spotkanie.

-Przeszłość! Przyszłość! Przyprowadziłam gości. - Wykrzyczała.

Fontanna SmokówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz