*Erkaes*
-MATEUSZ OTWIERAJ KURWA TE PIERDOLONE DRZWI!!! - wrzeszczałem, dobijając się do wejścia pięściami.
Po jakiejś minucie, która ciągnęła się dla mnie w nieskończoność, stanął przede mną zaspany blondyn. Jego włosy były zgniecione z jednej strony głowy, zapewne przez pozycję, w jakiej jeszcze przed chwilą spał. Reszta kudłów sterczała na wszystkie strony, dodatkowo zasłaniając mu mniej więcej połowę pola widzenia. Nie miał nawet okularów na nosie. Dziwne. Szczerze mówiąc, na żywo nigdy go bez nich nie widziałem. W rzeczywistości wyglądał jeszcze gorzej, niż na filmach, gdy nagrywał bez tych szkiełek. Dosłownie, wyglądał jak gówno. Ubrany był w swoją niebieską piżamę i czarne skarpetki. Jak można spać w skarpetkach? Ja rozumiem, że grudzień, ale no halo!
-Czego się drzesz? - spytał, leniwie przecierając oczy. Nie pytając się o zgodę, popchnąłem ten chodzący szkielet na bok, wbijając mu na chatę - Hej! - zdążył jedynie powiedzieć, zanim mu przerwałem.
-Chodzi o Dark Elevena - to zdanie wystarczyło, by przestał cokolwiek mówić i stawiać jakikolwiek opór. Potulny jak baranek, podążył za mną do swojej kuchni.
*Eleven*
Od czasu śmierci Darka minął już ponad miesiąc. Tak, zgadza się, liczyłem. Pomimo czasu, który upłynął, wciąż nie mogłem zapomnieć. Klon chciał, bym żył pełnią życia. Próbowałem. Zewnętrznie wszystko było wręcz zajebiście, ale w środku... Byłem bliski nawet popełnienia samobójstwa. Gdyby jakiś tydzień temu Zhalia nie weszła do pokoju, podczas gdy ja wyglądałem przez okno, przygotowując się mentalnie do skoku... Nie wiem jak by się to wszystko skończyło.
Jestem jutuberem, a co za tym idzie w jakimś sposób również aktorem. Może nie byłem oczywiście jakiś super dobry, ale zawsze coś. Grałem w tym pierdolonym przedstawieniu zwanym życiem, przez ostatni miesiąc. Wszystko wyglądało na naprawdę naturalne, ale myślę, że przyjaciele i tak wiedzieli. I tak wiedzieli, co się ze mną dzieje.
Teraz, gdy tylko Erkaes wypowiedział imię mojej miłość, serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. O co może chodzić? Czy on żyje? Czy ma się dobrze? Czy mogę go zobaczyć? Czy wrócił?
Usiedliśmy przy stole w jadalni, naprzeciwko siebie. Kciukowaty rozejrzał się wokoło, jakby chciał się upewnić, że nikogo nie ma w pobliżu. Czy nikt nas nie podsłuchuje.
Cholera.
Moje serce.
Mam zawał.
Chłopak pochylił się lekko nad blatem w moją stronę, po czym zaczął mówić półszeptem.
-Elek, przez ten cały miesiąc próbowałem zrozumieć, czym właściwie jest ta gra. Albo raczej czym się ona stała - zaczął uśmiechając się tajemniczo - nie przewidziałem tego podczas tworzenia wszystkiego, ale nie mogłeś zabić ciemnego.
-Że co przepraszam?! - zakrztusiłem się powietrzem, patrząc z niedowierzaniem w stronę kolegi - Zabić?! Ale jak to zabić?! - wypaliłem dosyć głośno, na co ten przyłożył mi palec do ust - Dlaczego właściwie szepczemy? - spytałem już ciszej.
-Bo to pilnie strzeżone informacje, które znam tylko ja i studio, a zaraz ty je poznasz - chwila, to nie wszystko? O kurwa, ja pierdole...
-Daj spokój - machnąłem rękę, odchylając się do tyłu na krześle. Starałem się wyluzować, ale niestety w skutek mojego skrajnego debilizmu, o mało nie wylądowałem na podłodze, w ostatniej chwili łapiąc się stołu. Usłyszałem, jak Erkaeś się śmieje - No bardzo kurwa śmieszne - przewróciłem oczami, opierając twarz na dłoniach.
CZYTASZ
To nie tylko zwykła gra | Eleven x Dark Eleven (JUST ELEVEN 2)[ZAKOŃCZONE]
FanfictionNo to tak. Na wstępie chcę powiedzieć, że jest to 2 część opowieści "JUST ELEVEN". Miesiąc po odejściu klona, Erkaes zrozumiał mechanikę świata " gry". Pojawia się szansa na ocalenie Dark Elevena. Blondyn ląduje po drugiej stronie ekranu, lecz czy...