*Dark Eleven*
Boje się. Boje się, gdy jest tak blisko. Gdy patrzy na mnie w ten sposób. Gdy chce ponownie się zbliżyć. Nie jestem czymś, co można w jakikolwiek sposób pokochać. Jestem tylko jego kopią. Słabą, nietrwałą kopią. Równo za tydzień skończy się czas mojego życia. Nie chcę tego. Cholernie tego nie chcę. Dlaczego Mateusz traktuje mnie w ten sposób? Co musiało zadziać się na końcu mojego poprzedniego życia? Czy jest to istotne? Czy jest to zbyt istotne, żebym sobie przypomniał? Czy jest to moje najistotniejsze wspomnienie? Czy może dać mi ono odpowiedź na wszystkie moje pytania?
Pamiętam zdecydowaną większość. Pamiętam, co się działo, ale nie jestem w stanie przywołać uczuć, które towarzyszyły mi w tamtej chwili. Czasem się udaje, ale to zaledwie na ułamek sekundy. Właśnie tyle wystarczy, by zrobić Matiemu głupią nadzieję. By go skrzywdzić. Nie chcę, żeby przeze mnie cierpiał. Zależy mi na nim, ale nie w sposób, w jaki on by tego chciał.
A czy ja chciałbym go pokochać? Chwilami tak, ale nie wiem, czy jestem zdolny do tak silnych uczuć.
Może w poprzednim życiu tylko udawałem? To by wyjaśniało, dlaczego to wszystko jest takie puste...
Chciałbym móc żyć normalnie. Jak człowiek, a nie jakaś replika, niezdolna nawet określić swoich emocji.
To... Boli...
Ból... Jedyne, co jestem w stanie odczuwać w pełni. Cierpienie, nie mające nigdy końca. Te dwa tygodnie, przez które mogę egzystować, nie są aż tak przyjemne. Przez Mateusza. Nie robi mi on nic złego, ale sprawia, że czuję się paskudnie, gdy go ranię.
Dlaczego mi na nim aż tak bardzo zależy? Wiem, że napewno nie umiałbym go teraz zabić. Jestem na to za słaby psychicznie. Wkrótce będę na to za słaby również fizycznie. Za zaledwie kilka dni powinienem zacząć czuć ból.
Wszystkie cząsteczki, z jakich jestem zrobiony, powoli zaczną się od siebie odrywać. Nie wiem, jak to zniosę. Kiedy każdy fragment mojej skóry będzie pomalutku się rozrywał... Okropne... Najgorsza tortura, jaką jestem w stanie sobie wyobrazić.
Jest jednak szansa na to, bym mógł żyć normalnie. Tą szansą jest właśnie Eleven. On jest moją nadzieją na lepsze życie. Ogólnie na jakiekolwiek życie.
On znaczy dla mnie tak dużo, a ja nie jestem w stanie nawet tego udczuć. Nienawidzę samego siebie.
Wsiedliśmy do rakiety. Myślałem, że podobnie jak namiot, będzie większa od środka. Niestety się pomyliłem.
Statek był dosyć ciasny, ale nie aż tak, bym nie mógł siedzieć sobie z daleka od Elka.
Kontakt fizyczny był dla mnie czymś nowym i niezrozumiałym. To nie tak, że się go brzydziłem, czy coś. Po prostu... Każdy dotyk wywoływał u mnie mieszane uczucia. Nigdy z nikim nie wchodziłem w taki kontakt. Wręcz przeciwnie, wolałbym być jak najdalej, by nie naruszać przestrzeni osobistej danej osoby. Fakt, że czasem nie wytrzymuję i rzucam mu się w ramiona, ale są to sytuacje naprawdę wyjątkowe.
Nie znam się zbytnio na ludziach, zwłaszcza, że sam do tej grupy nie należę, ale myślę, że aby czuć się komfortowo, przytulając się z kimś, najpierw trzeba wejść w bliższe relacje z danym człowiekiem. To ma nawet jakiś sens. Jedenastek postępuje zdecydowanie za szybko. Czy on nie rozumie, że jeżeli chce mi w jakikolwiek sposób przywrócić pamięć, powinien działać powoli?
Co jak co, ale Mateusz zna mnie dłużej, niż ja jego. Tak, mam wspomnienia, ale są one czymś w rodzaju zapamiętanego snu, czyli rozmazane i lekko bez sensu.
-Jak tam emocje przed wycieczką? Będziesz rzygać? - zaśmiał się blondyn.
-Prędzej ty to zrobisz - odgryzłem się natychmiast, na co ten zapatrzył się we mnie.
-Słodki jesteś, gdy się denerwujesz, wiesz? - oparł twarz na swoich dłoniach.
Mocno zarumieniłem się, odsuwając jeszcze bardziej od niego. Ten stwierdził, że ma głęboko w dupie to, co ja czuję i przysunął się o jakiś metr w moją stronę. Teraz dzieliło nas pewnie z około 30 centymetrów.
Pomocy?
Zauważyłem, jak Mati podnosi rękę, najprawdopodobniej po to, żeby mnie dotknąć.
-Nie, nie nie. Stop kurwa - zasłoniłem się - Co ja ci mówiłem o kontakcie fizycznym? - spytałem wyraźnie niezadowolony.
-Mówiłeś, że nie jesteś przyzwyczajony - zacytował moją wypowiedź ze wczoraj.
Uniósł się lekko do góry, zmierzając w moją stronę. Nie chcąc, by był tak blisko, próbowałem wycofywać się na wszystkie możliwe sposoby.
Wtem rakieta ruszyła, przez co oboje straciliśmy równowagę.
Skończyło się na tym, że leżałem na fotelu, a oryginał zwisał nade mną, gapiąc się z pożądaniem w moje oczy.
-Przestań - mój oddech jak i serce, wyraźnie przyśpieszyły swój rytm. Byłem w pułapce, a jedyne co mogłem zrobić, to błagać, by mnie z niej uwolnił.
-Dlaczego? Nie podoba ci się? - szepnął mi wprost do ucha, a jego dłoń spoczęła na moim policzku.
-Proszę... - wyszeptałem łamiącym się głosem.
-Nie bój się kochanie... - wciąż mówił przyciszonym głosem do ucha.
-Proszę... - powtórzyłem pociągając nosem. Mokra łza spłynęła po moim policzku, natrafiając na dłoń blondyna, a ja wziąłem gwałtowny wdech, co wyraźnie go zdezorientowało.
Teraz wkońcu spojrzał na moją twarz. Na chwilę jakby zamarł. Nie trwało to zbyt długo. Po zaledwie kilku sekundach wstał, odchodząc na drugi koniec kabiny.
-Ja pierdole... - ledwo usłyszałem, gdy ten ukrył swoją twarz w dłoniach - Przepraszam... - wymamrotał, jakby conajmniej dopiero teraz zrozumiał, co mi robił.
-Nie dotykaj mnie nigdy więcej - wysyczałem przez zęby, podnosząc się do pozycji siedzącej i ocierając słoną łzę.
CZYTASZ
To nie tylko zwykła gra | Eleven x Dark Eleven (JUST ELEVEN 2)[ZAKOŃCZONE]
FanfictionNo to tak. Na wstępie chcę powiedzieć, że jest to 2 część opowieści "JUST ELEVEN". Miesiąc po odejściu klona, Erkaes zrozumiał mechanikę świata " gry". Pojawia się szansa na ocalenie Dark Elevena. Blondyn ląduje po drugiej stronie ekranu, lecz czy...