12. Mateusz

523 55 36
                                    

*Dark Eleven*

-Nie jestem pewien, co teraz ma się wydarzyć, więc myślę, że zanim cokolwiek zrobimy, musimy trochę podexpić - powiedział blondyn.

Nie mogę go rozkminić. Nie jest pewny, co ma się wydarzyć? On zna przyszłość? Ma jakąś dziwną ekipę, z którą gada przez łoki-toki, ciągle mówi, że mam coś sobie przypomnieć... Że coś nas... Łączyło?

Urght... Ta... Ta wizja... To nie była zwykła myśl. To było coś więcej. Coś, co wydawało się być... Wspomnieniem.

Ale czy to możliwe? Przecież dopiero co powstałem, dopiero co się poznaliśmy. Istnieję od niedawna, więc jakim cudem miałbym posiadać jakąkolwiek przeszłość?

Raczej mało prawdopodobne byłoby to, że żyłem już kiedyś. Nie wierzę w takie rzeczy. Jakaś jebana reinkarnacja, czy inne gówno? Przecież to nie ma ani grama sensu.

Czy nie prościej byłoby go po prostu zapytać? Jasne. Tylko pytanie brzmi: Jak?

W końcu nie podejdę do niego i nie powiem "Ej Eleven, skąd znasz przyszłość?", albo " Czy ja już kiedyś istniałem?". Przecież to byłby skrajny debilizm!

Może będę miał jeszcze kiedyś takie "nawracające wspomnienia" i wtedy dopiero ocenię, co jest prawdą, a co nie.

Swoją drogą, ciekawe, co by było, gdyby w tamtym momencie mi nie przerwał, skopując mnie z łóżka. Co mógłbym zobaczyć, gdyby spał jeszcze chwilę dłużej?

-Dark? Jesteś tam? - Elek pomachał mi swoją długą, chudą łapą przed oczami.

Zamrugałem kilkakrotnie budząc się z zamyślenia.

-Tak, sory... Chodźmy - dodałem kierując się w stronę wyjścia.

*time skip*

Trwało to kilka dni. Nie mniej, nie więcej. Od rana do nocy siedzieliśmy na jakiejś "farmie legend", mierząc się ze wcześniej już napotkanymi przez nas przeciwnikami.

Właściwie nie było jakoś specjalnie trudno, ale nie było też łatwo.

Oryginał prawie cały czas odleczał i ożywiał swoją ekipę przy pomocy rzeczy, wyciąganych nieustannie z jego olbrzymiego, ciężkiego plecaka.

Swoją drogą, jak on może go tak ciągle ze sobą nosić? Chudzina połamie sobie kręgosłup. Pęknie, niczym zapałka.

Czy się martwię? Nie skąd, po prostu... Em... Po prostu póki Jedenastek żyje, mogę mieszkać sobie zupełnie za darmo w jego domku i dostawać żarcie. Jak nadarzy się okazja, to zawsze mogę go przecież zamordować i mieć z głowy.

Po chyba pięciu dniach walki, wróciliśmy do domu. Teraz każdy z nas miał wysoki level i żadna bitwa nie sprawiała najmniejszych problemów.

Gdy tylko przekroczyliśmy próg naszego mieszkanka, od razu padłem na łóżko, zupełnie zapominając, że należy ono do Elka. Ja zawsze do tej pory spałem na kanapie. Na pierdolonej, twardej, szorstkiej, niewygodnej kanapie.

W momencie, w którym wylądowałem na materacu, zrobiło mi się jakoś tak błogo...

Od razu wskoczyłem pod kocyk kuląc się z zimna. To na prawdę miło z jego strony, że pozwolił mi się tu na chwilę zatrzymać. Szczerze, nie wiem co bym zrobił, gdyby wywalił mnie z domu. Po nim na szczęście nie można byłoby się tego spodziewać.

O ja pierdole... Znowu te jebane wizje... Ja już nie chce...

Poczułem, jak materac obok mnie lekko się ugina. Natychmiast otworzyłem oczy, gwałtownie podnosząc się do pozycji siedzącej.

To nie tylko zwykła gra | Eleven x Dark Eleven (JUST ELEVEN 2)[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz