21. Teraz pamiętam...

415 50 21
                                    

*Dark Eleven*

Przycisnął mnie mocno do piersi. Nie chciałem odejść. Cholernie nie chciałem tego robić. Był tylko jeden argument na tak i miliony na nie. Niestety ten jeden był ważniejszy od całej reszty. Życie Matiego było bardziej istotne, niż moje. On mógł liczyć na wspaniałą przyszłość - ja nie. Nędzna kopia nie zasługuje na to, by cokolwiek w życiu osiągnąć.

-Nigdzie nie idziesz - zacisnąłem dłonie na jego bluzie.

-Mateusz, ja... Ja muszę... - wydusiłem z siebie lekko drżącym głosem.

-Powiedziałem już, że nigdzie nie idziesz! - wrzasnął odsuwając mnie od siebie gwałtownie, by spojrzeć mi prosto w oczy.

Błyszczały od nadmiaru zebranych w nich łez. Pokiwałem na boki głową, przygryzając dolną wargę.

Próbowałem się wyrwać, ale on nie miał zamiaru mi na to pozwolić. W żadnym razie. Chciał, bym tu został. Został z nim.

-Przepraszam - wyszeptałem, po czym szybko przysunąłem swoją twarz do jego, wbijając się w usta.

Doskonale wiedziałem, jaki skutek będzie miało moje działanie. Blondyn stracił równowagę, przez co upadł na podłogę.

-Żegnaj - powiedziałem, stojąc nad nim, po czym skierowałem swoje kroki ku portalowi.

-NIE! - krzyknął, dzięki czemu odwróciłem się, by zobaczyć go jeszcze ten ostatni raz.

-Kocham cię Eleven - powiedziałem i skoczyłem w bramę, która natychmiast zamknęła się za mną.

***

Znalazłem się spowrotem w świecie gry. Wszystko było jak dawniej. Niestety już po kilku sekundach, odczułem przeszywający mnie na wylot, okropny ból w klatce piersiowej.

Osunąłem się na kolana, spoglądając na swoją dłoń.

Zaczęła się ona bardzo powoli rozpadać się na cząsteczki, które odlatywały wraz z wiatrem gdzieś do góry.

Czułem, jak moja skóra pęka, każdy mięsień rozrywa się, a kość łamie.

Po moich policzkach spłynęły łzy. Nigdy nie czułem tak olbrzymiego bólu. Był on zarówno fizyczny, jak i psychiczny. To najgorsze na świecie uczucie, potęgowało się jeszcze przez to, że byłem zupełnie sam.

Tam, przy Snowdin. Siedziałem na zimnym śniegu, bez żadnej żywej duszy w pobliżu.

Dlaczego to musiało aż tyle trwać? Byłem tak bardzo złą osobom, że zasługuję tylko na to? Czy to dlatego, że opuściłem Mateusza? Przecież to było w dobrej sprawie. Nie mogłem pozwolić, by przeze mnie zginął. Cóż, z miłości robi się różne rzeczy. Czy w tym uczuciu nie chodzi czasem o to, że chce się szczęścia drugiej połówki bardziej, niż tego swojego?

-Eh... - westchnąłem czując, jak moje ramię powoli znika.

Już niedługo. Godzina, może trochę więcej... Tylko co potem? Co się ze mną stanie po śmierci? Chociaż... Czy to jest tak naprawdę ważne? Raczej gorzej być już nie mogło...

To nie tylko zwykła gra | Eleven x Dark Eleven (JUST ELEVEN 2)[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz