Rozdział 31 (61)

286 19 2
                                    

"New York City"

"What's left of me is only broken parts,

You take the pretty and color it dark"

Echosmith – Goodbye [1]


Po dodaniu ostatniego składnika do eliksiru Alexander zamieszał pięć razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Spojrzał krytycznie na ciecz mając nadzieję, że ta spełni swoją rolę. Westchnął wycierając dłonie w szmatkę. 

Lucas przyglądał się jego poczynaniom z drugiego końca laboratorium. Gdy zauważył, że Alexander skończył podszedł do niego i położył swoją dłoń na ramieniu mężczyzny. 

— Nie martw się. — powiedział. — Eliksir zadziała... musi zadziałać. — próbował zapewnić. 

White, pełen wątpliwości, popatrzył na Lucasa. Ten aż zadrżał pod jego intensywnością spojrzenia. Przerwało im pukanie do drzwi. Odskoczyli od siebie. Po chwili do laboratorium wszedł Ron.

— I jak? — spytał wskazując na kociołek. 

 Lucas spojrzał na chłopaka i po chwili odpowiedział uśmiechając się lekko. 

— Alexander właśnie skończył. — twarz rudzielca pojaśniała w wyrazie euforii.

— Tak, zaraz go podamy Harry'emu. — dopowiedział White.

Przelał ciecz do buteleczki i wyszedł z laboratorium. 

Kilka minut później Harry otrzymał lekarstwo.

* * *


Harry rozglądał się dokoła próbując dowiedzieć się gdzie tym razem się znalazł. Musiało minąć sporo czasu odkąd widział się z Hermioną i ojcem, a przynajmniej tak mu się wydawało... Spędzanie czasu w ciemnej otchłani swojego umysłu nie sprzyja zachowaniu zmysłów. W skrócie: nie zwariować. 

Obecnie znajdował się w pustej (co było dosyć dziwne) uliczce pomiędzy wysokimi wieżowcami. Cisza była nie do wytrzymania. Przeszedł szybko kilka metrów dalej i dotarł do głównej ulicy. Tutaj życie toczyło się normalnie. Patrzył na samochody przejeżdżające obok, gdy nagle zdał sobie sprawę z tego gdzie się znajduje. W oddali zauważył żółtą taksówkę. Rozejrzał się jeszcze raz. Otoczony był przez drapacze chmur; spojrzał jeszcze raz na taksówkę i jeszcze raz na budynki. Ktoś krzyknął "Nowy numer New York Timesa"machając gazetą. 

– O kurwa! Jestem w Nowym Jorku! — wyszeptał zszokowany. 

Na chodniku mijali go ludzie spieszący się do swoich zadań, a Harry sparaliżowany wpatrywał się w budynki.

* * *


Matthew sprawdził jeszcze raz godzinę na telefonie, po czym spojrzał na Alex, która nadal próbowała znaleźć coś przy ciele ofiary.

Walter Elborn - bankowiec, rozwiedziony, dwójka dzieci. Nie ma dowodów na samobójstwo, za to na morderstwo jest ich wystarczająco dużo.

— Czy to morderstwo jest połączone z ofiarami Truciciela? — zapytał sierżant Donavan.

Matthew spojrzał na niego i wzruszył ramionami.

— Jeszcze tego nie wiemy, czekamy na toksykologię. — oznajmił. 

Sierżant pokiwał energicznie głową. 

— Tutaj w NYC wszyscy śledzą historię międzynarodową... można tak powiedzieć... Truciciela. 

Harry Potter i Magia Żywiołów (Trylogia Superheroes)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz