Koniec...

1.2K 57 26
                                    

- Musimy się z tąd wydostać - mruknął skupiony rozglądając się po sali z Poparzeńcami. Oczami szukał jakiegoś innego wyjścia.

- Minho - szepnęłam, a on spojrzał na mnie.

Poczółam dziwne kłócie, jakbym złapać powietrza nie mogłam, coś ciepłego lało się po moim brzuchu, znałam już to uczucie, częściowy paraliż. Krew... Po mojej ranie na ręce została blizna, kiedyś myślałam, że jeśli przeżyjemy i będziemy w Świecie dla Odpornych z naszych wspólnych przygód i dawnego ciężkiego życia zostaną blizny.
Ale odchodzę...
Trzymałam się ręką za ranę, poczółam, że się przewracam. Wpadłam na szafkę przewracając fiolki i słoiki, kiedy złapał mnie Minho, następnie opadłam na ziemię i oparłam się o szafkę.

- Cholera - mruknął przerażony chłopak, złapał jakiś wacik, czy coś i próbował tamować krew która oblewała całe moje i jego dłonie. Był przerażony. - Trzymaj się Patszyno!

- Minho - zakaszlałam, ledwo powietrze łapałam - musisz iść.

- Nie. Nigdzie bez ciebie nie pójdę!

- To koniec...

- Lucy - szepnął - nie poddawaj się. Nie teraz. Nigdy się nie poddajesz. Nie możesz odejść. Co ze mną i Newtem, co z resztą.

- Kocham was... Dobrze o tym wiesz i pamiętajcie, proszę. 

Wtedy do sali wszedł Jonson.

- Zaraz wracam trzymaj się kochanie! - Szepnął Minho całując mnie w czoło. I odczołgał się zza inne szafki ukrywając mnie pod biurkiem.

Pamiętam to jak przez mgłe, ktoś mówił, były strzały. Tłuczone szkoło. Obraz powoli coraz bardziej był rozmazany. Minho odciągał jego uwagę odemnie. 

- Oddaj mi moją własność. - Zawołał zdesperowany mężczyzna.

  Kiedy Azjata był na celowniku wyciągnął fiolkę.  

- Oto serum - powiedział spokojnie Minho.

- Nie, nie to... Dziewczynę. - Zaśmiał się chytrze. Bardzo rozgniewał tym chłopaka.

- Twoją własność!? Ty krótasie jak nazywałeś moją narzyczoną!? - Chłopak rzucił się na mężczyznę, padł strzał, ale Zwiadowca zrobil zgrabny unik i po chwili wszędzie pryskała krew, bo Azjata atakował wroga obiema pięściami. W końcu podniósł go do pionu i oparł o szybę gdzie byli Poparzeńcy. Wytęrzyłam umysł. Zebrałam wszystkie siły jakie miałam.

- Padnij! - Wrzasnęłam i rzuciłam czymś ciżzkim, chyba metalowym krzesłem. Minho zrobił unik, tak jak go ostrzegła, odskoczył w bok. Jonson również zrobił unik, tylko przesunął się w drugi bok, a ja opadłam na ziemię.

- Nie trafiłaś - zaśmiał się.

- Czyżby...? Ja nigdy nie pudłuję. - Syknęłam patrząc się na niego z ziemi.

Szkło z Poparzeńcami pękło. One rzuciły się na mężczyznę. Potem Minho podbiegł do mnie z innej strony i szybko porwał mnie na ręce. 

Ogień odciął nam drogę. Byliśmy na dachu, chłopak uklęknął a na kolanach trzymał mnie. Wtuliłam się w niego, już nie dawałam rady...

- Będzie dobrze Patszyno - szepnął, stykaliśmy się czołami i patrzyliśmy się na siebie. - Bał się, ale był pełen nadzieji - nie możesz mnie zostawić, nie po tych wszystkich latach! 

Chłopak namiętnie mnie pocałował. Być może poraz ostatni... 

I wtedy pojawiła się odsiecz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I wtedy pojawiła się odsiecz. GÓROLOT!

Minho wziął mnie na ręce i podbiegł do kraju, wszystko było rozmazane. Ale skupiłam się. Ujrzałam jak otwiera się klapa, tam wycągają do nas ręce. Newt. Brenda. Vince. Patelniak.

- Musicie skakać! - Zawołała dziewczyna. - Uda się wam.

Od najmłodszych lat... // TrylogiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz