Kiedy to wszystko się skończy?!

1K 50 11
                                    

- Jak możesz tak mówić! - Wrzasnęłam szarpiąc się jak najmocniej, z całej siły i złości. - Kim jesteś, że mówisz takie rzeczy! Tyranem! Gorzej! Jesteś potworem! Nienawidzę cię, zobaczysz, pomszczę Thomasa, zabiję cię, zniszczę! Twoje życie obrócę w piekło!

- Skarbie, jak narazie to umiesz tylko grozić - zaśmiał się. - Nie kochałem go, był wpadką, nie chciany. Wolałem pracę, kiedy dowiedziałem się o nowym pokoleniu, które jest odporne, chciałem go sprawdzić, jego matka chciała go ukryć przedemną, ale ja i tak zawsze mam to czego chcę.

Nagle na jego głowie ktoś rozbił szkoło. Mężczyzna padł nie przytomny, a serum wziął Andrew.

Byłam zaskoczona tym zwrotem akcji.

- Wybacz Lucy, ale Jonson ma rację, takie życie, każdy martwi się o siebie... - Westchnął wzruszając ramionami.

- Ty też jesteś zarażony!? - Zawołałam zaskoczona i zarazem wściekła, to jakaś patola!

Chłopakowi żyły wychodziły na nodze...

- Nie wierzę, czemu wszyscy na około mnie są chorzy i każdy pod każdym dołki kopie! Wszyscy chcą serum z mojej krwi, serum które uratuje im życie, a ja się zastanawiam, czemu tego życia nie mogłam uratować Thomasowi! - Wrzasnęłam histerycznie szarpiąc się.

Chłopak już chciał wstrzyknąc sobie serum kiedy padł strzał.

Andrew ugiął sie wpół, a buteleczka serum potoczyła się po podłodze, podsniósł ją i schował do kieszeni mój wybawca. Spodziewałam się kolejnego pracownika DRESZCZu, który chce mojej krwi. Jednak moim oczom ukazał się:

- Minho! - Zawołałam przestraszona, ale z uczuciem ulgi.

Chłopak był wyposarzony w kilka pistoletów, szybko rzucił się ku mnie i zaczął odpinać.

- Nie martw się Ptaszyno już po wszystkim. - Powiedział, a w jego głosie usłyszałam stres i troskę.

- Ale co ty tu robisz!?

- Przeciesz wiesz... Że bym cię nie zostawił.

Miałam ochotę śmiać się i płakać, na mojego narzyczonego zawsze mogłam liczyć. Kiedy do odpięcia została mi jeszcze tylko noga, Jonson się ocknął i zaatakował chłopaka od tyłu. 

- Minho uważaj! - Wrzasnęłam przerażona. Co jeśli stanie mu sie krzywda!?

Jednak Azjata był silniejszy. Szczurowaty chciał go podnieść i rzucić o ścianę, ale coś mu nie wyszło. Udało mu się tylko go uderzyć. Raz, a sam dostał kilka.

Prędko odpinałam ostatnią nogę, kontem oka wciąz obserwując ich walkę.

- Groziłeś mojej Ptaszynie, a to był ogromny błąd krótasie - warknął chłopak, był wściekły i zbulwersowany. Rzucił nim o ścianę, podniósł za koszulę i przerzucił przez szklaną szybę, tak, że ten wylądował na korytarzu. Kiedy ja wciąż odpinałam się. Minho i Szczurowaty turlali się po korytarzu. W końcu wypadli przez szybę do jeszcze innej sali i bili się dalej.

Jak tylko wybiegłam z pomieszczenia, ci stali od siebie w pewnej odległości, a Szczurowaty mierzył do chłopaka pistoletem z tryumfalnym uśmiechem. Chciałam coś zrobić, krzyknąć, rzucić się w obronie ukochanego, wiedziałam, że Jonson się nie zawaha, nie mogłam stracić Minho. A jednak nie musiałam nic robić, bo wtedy coś potężnego uderzyło w budynek. Bombardowali nas. 

Cała trójka upadła na ziemię, Jonsona przygniótł odłamek dachu.

Podczołgałam się do Minho i szybko wyzbieraliśmy się z ziemi. Po kolejnym uderzeniu biegliśmy korytarzem, na rogu spojrzałam w tył, usłyszałam strzały...

 Po kolejnym uderzeniu biegliśmy korytarzem, na rogu spojrzałam w tył, usłyszałam strzały

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Od najmłodszych lat... // TrylogiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz