- Pani, zgodnie z twoją wolą, Magnus Bane, Wysoki Czarownik Brooklynu – Meliorn wskazał na mężczyznę idącego tuż za nim, po czym osunął się w kąt i zaczął wydawać polecenia dwóm strażnikom z wielkimi włóczniami w rękach.
Stąd Sala Wiecznego Dobrobytu wyglądała jeszcze bardziej majestatycznie. Jej wymiary były po prostu nie do pojęcia. Ciągnące się w nieskończoność białe ściany i zwisające na nieprawdopodobnie długich sznurach, przyozdobione roślinami wielkie żyrandole niejednego przyprawiłyby o zawrót głowy. Wyważona odległość pomiędzy przestrzenią dla władczyni i jej gości a centrum sali jedynie potęgowała niezwykłe wrażenie znajdowania się w miejscu nie z tego świata, nawet dla nadnaturalnych postaci.
Pierwszy raz czarownik naprawdę poczuł, jak wiele osób otacza go dziś wieczorem, znajdując się już bardzo niedaleko władczyni. Z perspektywy siedzącej na tronie Królowej, goście zajmujący wielki parkiet byli ogromnym skupiskiem mrówek, które niezbyt różnią się od siebie. Mężczyzna, choćby bardzo się starał, nie wskazałby z tej wysokości nikogo znajomego. Widok ten przypominał mu tłum, który artysta widzi ze sceny podczas swojego koncertu na wielkiej arenie.
Magnus ukłonił się lekko. Po krótkim geście kobiety uniósł się i podszedł jeszcze bliżej marmurowego tronu, na którym pięły się różne rośliny. To nie one przyciągnęły jednak uwagę czarownika. Nie miały szans w starciu z przepiękną kobietą przed nim. W swojej idealności przypominała figurę woskową, ubraną i uczesaną z taką klasą, jakiej brakowało wielu ludziom. Bane, który nigdy nie potrafił spojrzeć na nią jako obiekt pożądania, i tak zawsze zachwycał się jej wyglądem. Dzisiaj też się bez tego nie obyło, tym bardziej, że czuł dumę związaną z oglądaniem na jej szyi, nadgarstkach i głowie biżuterii wykonanej przez jego dobrą przyjaciółkę. Mężczyzna w pewnym momencie sam nie wiedział, czemu powinien się przyglądać, by być pod największym wrażeniem: tiarze, naszyjnikowi i bransoletom, sukni, na której swobodnie przysiadło kilka kolorowych owadów, za nic niechcących opuścić swej pani choćby na centymetr, czy może po prostu jej głębokim, przyciągającym, zielonym oczom.
Królowa z poważną miną pozwoliła sobie na chwilę ciszy pomiędzy nimi, a potem spytała dość obojętnie:
- Czy bal się podoba?
- Jak mógłby się nie podobać, pani? – odrzekł jej na to Magnus, choć nie brzmiał na zbyt przekonanego. - Wielu stęskniło się za klimatem Bali Międzygatunkowych. Podejrzewam, że to jedynie dodaje sentymentu temu wieczorowi. Miło ożywić wydarzenia z przeszłości, nawet jeśli pewne elementy teraźniejszości nigdy nie będą przypominały tych dawniejszych.
Władczyni przytaknęła na to lekko, nie zmieniając wyrazu twarzy. Po chwili powiedziała, ku zaskoczeniu Magnusa:
- Serdeczne gratulacje z powodu zaręczyn.
- Dziękuję. Mimo wszystko, spodziewam się, że nie moje życie prywatne jest powodem naszego spotkania – stwierdził czarownik zaintrygowany.
- Nie, nie ingeruję w te sprawy. Chciałam dowiedzieć się jedynie, jak bardzo pod wpływem narzeczonego zmieniłeś swoje poglądy.
Magnus westchnął ze znudzeniem i zaczął tłumaczyć:
- Zapewniam, że Alexander zna moje zdanie w kwestiach Podziemia. Wie, jak zależy mi na ochronie moich ludzi i całkowicie to akceptuje. Nie musisz się o nic bać, pani.
- Ja nigdy się nie boję – syknęła, po czym natychmiastowo złagodniała. – Muszę ci coś wyznać. Ostatnio, gdy dotarła do mnie informacja o twoich zaręczynach, zaczęłam się dokładnie nad nami zastanawiać i doszłam do wniosku, że nie tylko więzy krwi nas łączą...
CZYTASZ
Say 'Yes' To Heaven - Malec
FanfictionWszystkie wojny w Świecie Cieni wreszcie dobiegły końca. Dlatego też wśród istot nadnaturalnych zaczęto wprowadzać spore zmiany. Młodzi Nocni Łowcy przejmują Instytuty, a słynne twarde Prawo zmienia się na lepsze. Co stanie się, gdy stojący u szczyt...