65

793 58 14
                                    

Rozmowa między Magnusem a Jią i Robertem, zgodnie z założeniem Isabelle, trwała dłużej niż zamierzono. W tym czasie młodzi Nocni Łowcy cierpliwie czekali na swojego magicznego towarzysza. Przez większość czasu milczeli, rozkładając się na sofie lub przechadzając po korytarzu. Atmosfera była lekko napięta, bo wszyscy wiedzieli, że tocząca się właśnie dyskusja nie należy do najprzyjemniejszych. Nikt nie odetchnął więc z ulgą, gdy usłyszał huk trzaskających drzwi, dochodzący z oddalonej części budynku.

- Mój Boże! – podskoczyła w przerażeniu Clary, do tej pory siedząca nieruchomo, wsparta o ramię swojego chłopaka. – Co to było?

Na odpowiedź nie musieli zbyt długo czekać, bo po chwili zobaczyli zmierzającego ku nim Magnusa. Nie wyglądał na zadowolonego. Z posępną miną szedł przed siebie, trzymając ręce w kieszeniach długiego, ozdobnego czarnego płaszcza. Alec natychmiast zerwał się z miejsca i podszedł do męża. Za nim ruszyła pozostała część grupy.

- I? – zapytała Izzy zaciekawiona. – Co tam się w ogóle stało?

Magnus spojrzał na nich ze smutnym, bardzo poważnym wyrazem twarzy, po czym zaczął niepewnie, ważąc dokładnie każde słowo:

- Umm... Obiecuję, że wszystko wam opowiem, bo czuję, że trochę nadwyrężyłem wasze zaufanie podczas tego spotkania. Niczego już nie cofnę, ale należą wam się chociaż wyjaśnienia, które z pewnością dostaniecie. Ale teraz, jeśli się nie obrazicie, naprawdę muszę porozmawiać z Aleciem na osobności. Nie czekajcie na nas, idźcie na przyjęcie. My do was dołączymy.

- Nie! Przecież tu zaczekamy! – Jace wiedział, że to nie moment na żarty i bagatelizowanie sprawy i trzeba jak najszybciej dowiedzieć się, co powiedział Jii i Robertowi Magnus. Poza tym, wbrew pozorom, serce mu się rozrywało, gdy musiał patrzeć na cierpiącego parabatai.

- Nie ma takiej potrzeby. To tylko nas opóźni, znowu – uspokajał jego sumienie Magnus. – Zaraz będziemy już z wami, zobaczycie.

- Na pewno nie chcecie, żeby na was poczekać? – upewniała się Clary dość zmartwiona.

- Nie, na pewno – uciął Alec poważnym głosem.

- No, chodźcie już! – zaczęła poganiać innych Isabelle, a gdy już odeszli, przesłała bratu pocieszające spojrzenie. Wszyscy bowiem z tonu Magnusa zdążyli wywnioskować, że rozmowa, którą właśnie przeprowadził, bardzo negatywnie odbiła się na jego nastroju.

Kiedy mężczyźni zostali wreszcie sami, Magnus poprosił, by weszli do sypialni, bo nie sądził, że powiedzenie czegokolwiek na temat tego spotkania przyjdzie mu łatwiej w korytarzu, gdzie nie było zbyt wiele prywatności i każdy mógł ich podsłuchiwać bez większych starań.

Czarownik wszedł do pokoju razem z mężem i zamknął drzwi za sobą. Oparł się o nie tak, jak zrobił to w nocy, gdy poniosła ich ochota na seks. Tym razem był jednak o wiele bardziej spięty. Nie pomagał mu też widok ukochanego, stojącego dość daleko od niego, ze skrzyżowanymi rękami, tak jak jeszcze kilkanaście minut temu Robert. Widział teraz w niebieskookim wszystkie cechy wyglądu odziedziczone po ojcu: kształt twarzy, charakterystyczny nos i przeszywające, głębokie spojrzenie. Kiedy skupiał się na tym, z wściekłości oddech uwiązł mu w gardle. Wreszcie zebrał całą swoją siłę, przezwyciężył uczucie kołatającego serca i wydukał:

- Ja... Ja... Boże, nie wiem, co powiedzieć, a to zdarza mi się naprawdę rzadko. Ja...Chyba dałem się sprowokować twojemu ojcu. Przepraszam.

Magnus nie wytrzymał natłoku okropnych uczuć i wpadł w objęcia Aleca. On ciągle nie wiedział, co się wydarzyło, ale gdy tylko poczuł galopujące serce i dziki oddech ukochanego, nabrał ochoty na zniszczenie osoby, która do tego doprowadziła. Nie musiał się długo zastanawiać, by zrozumieć, kogo powinien w ten sposób potraktować. Na razie ograniczył się jednak do próby zapanowania nad tym, co działo się z Magnusem.

Say 'Yes' To Heaven - MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz