5

1.3K 79 10
                                    

Jesienią tereny wokół East River, zwłaszcza dzikie plaże, owiewa chłodny, mroczny klimat. Izzy, ubrana w skórzaną kurtkę i wydekoltowany czerwony T-shirt czuła jednak jeszcze potworniejsze niż dotychczas dreszcze na myśl o tym, co działo się w tym miejscu ostatnimi czasy. Kiedy tylko wyobraziła sobie, jak jakiś potwór rozrywa gardło dziewczynie niewiele młodszej od niej samej, za to o wiele bardziej bezbronnej, miała ochotę rzucić się na morderczą bestię. Poza tym, coś mówiło jej, że przyziemna nastolatka nie jest jedyną ofiarą krwiożercy, który zaatakował tutaj.

- Masz coś? – zawołała do Jace'a, który szedł kilkanaście metrów przed nią. Trzymał się bliżej małego lasku, a ona w tym czasie obserwowała plażę i wodę.

- Nic – usłyszała w odpowiedzi. – Może wejdziemy między te drzewa i tam poszukamy?

Izzy przystała na ten pomysł i po chwili weszli w knieje, gdzie normalnie nie zbliżali się żadni Przyziemni, nie licząc przestępców i bezdomnych. Czarnowłosa Nocna Łowczyni krzywiła się, gdy obserwowała kolejne stosy butelek, strzykawek i śmieci rozrzucone obok praktycznie każdej rośliny.

- Czasami mam ochotę zabić Aleca za to, co nam zleca. To jest właśnie ten moment – powiedziała przyciszonym głosem, gdy Jace trochę się do niej zbliżył i nie musieli do siebie krzyczeć. – Ledwo wracam do pracy po Radzie, zmęczona, bo to ja go tam zastępowałam, a on już daje nam akurat takie zadania. Nie żebym narzekała, bo kocham tę robotę, ale...

- Wierz mi, to nie jest jedyny powód, dla którego będziesz miała ochotę udusić go swoim biczem – przerwał jej niespodziewanie Herondale. Bardzo chciał powiedzieć Izzy o tym, co usłyszał dziś rano od Aleca. Wiedział, że to nie jest dobry moment na oświadczyny i chciał go od nich chwilowo odwieść. A jedyną osobą, która potrafiła dotrzeć do jego parabatai, kiedy jemu samemu to się nie udawało, była właśnie Isabelle.

- No to mów, co tym razem wymyślił nasz braciszek? – spytała dziewczyna wyraźnie zaciekawiona.

- Nasz braciszek postanowił sformalizować swój związek.

- I? Co w związku z tym? Wreszcie może to zrobić tak, jak tego pragnie. Aż za długo na to czekał. Nie mam się czego czepiać, bo cieszę się razem z nim. Jak na Radzie oficjalnie to ogłosili, to myślałam tylko o nim. Dobrze wiesz, że od dawna kombinował, byle by tylko być mężem Magnusa – broniła planu brata Izzy, nie przestając przy tym uważnie rozglądać się wokół i sprawdzać swój sensor.

- A nie sądzisz, że w takich sprawach najważniejszy jest odpowiedni moment, czy coś? - przekonywał ją blondwłosy. - Rok temu rodzice się rozwiedli, ty wzięłaś ślub ze swoim gamoniowatym chłopakiem...

- „Gamoniowatym chłopakiem"? - dziewczyna spojrzała na niego z oburzeniem i skrzyżowała ręce. – Simon ratował ci tyłek zbyt wiele razy, żebyś miał prawo mówić teraz takie rzeczy! Zresztą, co ma Simon do zaręczyn Aleca?

- Alec jest chłopakiem czarownika, którego poza nim i nami nie trawi żaden Lightwood. Ty i Simon już i tak dostarczyliście nam wszystkim swoim ślubem zbyt wiele wrażeń. Założę się, że jeśli on nie odłoży tego chociaż o pół roku, to skończy się to dla niego tragicznie. Zobaczysz!– Jace zupełnie nie rozumiał, czemu nikt nie widzi, tego, co on. Chłopak myślał, że Izzy go poprze, ale teraz zdał sobie sprawę, że nie ma na to szans.

- Przesadzasz! Każdy ma prawo wybrać dla siebie odpowiednią chwilę na takie poważne kroki! - wykłócała się Iz. - Skąd wiesz, jak wygląda związek Aleca i Magnusa od środka? Może on wie, że lepszego czasu na zaręczyny już nie będzie! To jego sprawa, a ty, z łaski swojej, mógłbyś go wspierać, skoro już tak się chwalisz byciem jego parabatai!

- Nie chodzi o to, że go nie wspieram! Kocham go i chcę, żeby był szczęśliwy, ale wiem też, jak bardzo zawiedzie go reakcja Maryse. On nie jest taki jak ty, czy ja. My olalibyśmy jej zdanie, ale on... Mama cały czas przeżywa rozwód, nawet jeśli tego nie pokazuje. Świadomość, że Alec wychodzi za mąż tylko ją dobije i będzie się z tym obnosić. Zrobi mu przykrość swoją reakcją - bronił swojego zdania wszelkimi możliwymi argumentami.

- I ty masz się za kogoś bardziej rozgarniętego niż Simon? Och, błagam! – Izzy roześmiała się złośliwie. – Przecież on nie musi mówić od razu mamie. To nie o nią w tym wszystkim chodzi, więc nie dowie się pierwsza! Poza tym, nie sądzę, żeby czas jakoś drastycznie zmienił jej nastawienie do Mag...

Nagle Isabelle urwała wypowiedź i wydała z siebie zdławiony okrzyk. Pod niewielką stertą gałęzi zauważyła ciało nagiej dziewczyny. Wyglądała, jakby właśnie stoczyła przegraną bitwę z demonicznym smokiem albo niedźwiedziem. Potargane długie, rude włosy przykrywały jej pokrwawioną twarz. Nie dawała żadnego znaku życia i była bardzo poraniona. Jace'a zabolało serce, bo dziewczyna przypominała trochę jego ukochaną Clary. Nocni Łowcy szybko podbiegli do rannej i sprawdzili, czy istnieje jeszcze szansa, by jej pomóc.

Jace wyciągnął jej nadgarstek, a Izzy strzepywała z niej liście, patyki i ziemię. Chłopak spróbował wyczuć jej puls, a kiedy wyłapał u niej silny przepływ krwi, skupił swoją uwagę na czymś innym.

- Wilkołaczka – poinformował czarnowłosą, obracając w dłoniach jej palce z wystającymi, długimi szponami, które nie zdążyły się schować.

- Żywa? - dopytywała Isabelle.

Jace przytaknął na to i po chwili zaczęli ją cucić. Herondale przykrył ją swoją kurtką, bo jej skóra była przerażająco zimna.

- Musimy ją przetransportować do Instytutu – postanowiła Izzy, kiedy po kolejnej próbie obudzenia rannej, ona nawet się nie poruszyła.

- Nie mamy wyboru – westchnął na to chłopak i przy pomocy siostry wziął ranną w swoje ramiona.

*****

Miłej soboty!

Dużo miłości,
ALS💖💖💖

Say 'Yes' To Heaven - MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz