60

741 55 19
                                    

Wesele skończyło się, gdy słońce powoli zaczęło już wstawać. Część gości wróciła do swoich domów, a przyjezdni zajęli wolne pokoje w Instytucie. W środku namiotu, wśród pustych stołów stali teraz Maryse, Robert, Jace, Clary, Izzy, Simon, Alec i Magnus. Każdy z nich był niesamowicie przemęczony. Dziewczyny opierały cięższe niż zazwyczaj głowy na ramionach swoich chłopców, którzy z kolei wspierali się na kolumnach podtrzymujących namiot od wewnątrz. Rodzice pana młodego z trudem trzymali powieki otwarte, ale gdy tylko ich córka to zauważyła, zostali przez nią odesłani do Instytutu. Kiedy już i oni opuścili salę, dziewczyna głęboko westchnęła i powiedziała:

- Trzeba będzie to posprzątać. W miarę szybko.

- Jutro wam pomogę – zaproponował Magnus ochrypłym głosem. – Rany już prawię się zagoiły, więc pójdzie o wiele szybciej. Ale teraz... Idźcie się wszyscy wyspać, proszę.

- Nawet nie ma innej opcji! – uniósł się Jace i ruszył w stronę wyjścia. Gdy tylko się obrócił, złapał za nadgarstek półprzytomną Clary i pociągnął za sobą. Dziewczyna stawiała powolne, niezgrabne kroki, a jej chłopak, na jej nieszczęście, bardzo śpieszył się, by trafić już pod ciepłą kołdrę, więc nagle wręcz poniosło go w stronę Instytutu.

- Dobranoc! – krzyknął na pożegnanie.

Niedługo po nim do swoich pokoi udali się też Simon i Izzy oraz Magnus i Alec. O ile pierwszej parze bardzo zależało na odrobinie odpoczynku, tak świeżo upieczonemu małżeństwu dosyć długo zajęło dotarcie do sypialni. Zdążyli pójść po dodatkowe poduszki, wypić gorącą herbatę i nakarmić wygłodniałego Churcha, przez co chwilowo udało im się zapomnieć o własnym zmęczeniu. Dopiero po jakimś czasie trafili na korytarz prowadzący do pokoju Aleca.

- Więc... Możesz mi jeszcze raz wytłumaczyć, kim była ta kobieta, która uczepiła się Simona? – zapytał Magnus, z trudem powstrzymując śmiech. Leniwie opierał się o ścianę, podczas gdy jego mąż szukał po kieszeniach klucza.

- Mówiłem ci, to ciocia Marisol, kuzynka mojej babci. Tak pokochała Simona, bo podczas jego ślubu powiedział, że jeśli będzie miał córkę, to nazwie ją na jej cześć. A ona w to uwierzyła.

- Proszę, powiedz, że ty nie obiecałeś dzisiaj niczego żadnej z tych trzech starych ciotek – jęknął czarownik z udawanym przejęciem.

- Nie, błagam. One może są stare, ale ciągle trzęsą rodziną, nawet bardziej niż mama. Bałbym się mówić im o czymkolwiek – parsknął Alec i popchnął biodrem drzwi. Po chwili złapał męża za dłonie i wprowadził spokojnie do sypialni.

- Witaj w ostatnim miejscu, które pamięta czasy mojego singielstwa. Chociaż zaczekaj, ono też już nie. Posprzątałem przed twoim przyjściem.

Rzeczywiście,wszystko prezentowało się trochę lepiej niż wtedy, gdy Magnus był tutaj po raz ostatni, przed dwoma tygodniami. Cały księgozbiór, rozmieszczany do tej pory w różnych, niekiedy bardzo nietypowych miejscach, zostały poukładane na półkach, a pościel zmieniła się ze starej moro na białą, aksamitną, czyli taką, którą panowie lubili najbardziej. Pachniało tu łagodnymi, przyjemnymi perfumami Aleca, co w wyobraźni Magnusa tworzyło obraz sytuacji, kiedy jego ukochany w desperacji opryskuje nimi pokój. Mówiąc szczerze, takie zachowanie niebieskookiego wcale nie zdziwiłoby czarownika.

- Mam nadzieję, że w domu też będziesz miał tyle chęci do sprzątania – skomentował Magnus i podszedł do męża. Złożył na jego ustach drobny, bardzo niewinny pocałunek, który Alec dość niespodziewanie przedłużył. Wywołało to u czarownika lekki uśmiech, który musiał szybko powstrzymać. On też pragnął tej krótkiej chwili namiętności. Uczucie ciepłych, twardych i lekko popękanych warg Aleca było w stanie stłumić na kolejne kilka chwil silną potrzebę snu, mimo wszystko krążącą po jego ciele.

Niebieskooki pchnął swojego ukochanego na uchylone drzwi, by je zamknąć. Kiedy czarownik dosyć gwałtownie wpadł na nie plecami, zrobił się lekki hałas. W duchu obaj mieli nadzieję, że nikogo on nie obudził i nie muszą bać się niespodziewanej wizyty któregoś z mieszkańców Instytutu.

Alec powoli rozpinał kolejne guziki ciemnej koszuli Magnusa. Jego dłonie były opanowane i wykonywały następne ruchy z niezwykłą delikatnością, jakby dbały o swój największy skarb. Gdy już zdjął z niego górną część stroju, pochylił się nad mięśniami brzucha mężczyzny i dotknął ustami każdego fragmentu jego nagiej skóry. Poczuł charakterystyczny dla czarownika smak i zapach: cynamon zmieszany z drzewem sandałowym. Chciał jeszcze pocałować jego ulubioną część ciała Magnusa, czyli wąskie i zgrabne biodra, więc szybko pozbawił go spodni i ściągnął z niego bokserki. Lekko wystającym z jego ciała kościom biodrowym poświęcił wiele czasu, dokładnie muskając obie językiem i nadgryzając pokrywającą je skórę. Czarownika silnie to podnieciło. Jego oddech zrobił się zupełnie płytki, a drobne włoski na całym ciele uniosły się. Odchylił głowę do tyłu i oparł ją o drzwi. Przymknął oczy i czerpał jak najwięcej przyjemności z uczucia przynoszonego przez kolejne pocałunki Aleca, w coraz to mniej przyzwoitych miejscach.

Wreszcie przenieśli się na łóżko. Dopiero teraz Magnus miał czas, by pozbawiać ubrań męża. Robił to o wiele szybciej niż Alec, bo nie mógł się doczekać widoku i dotyku jego pięknego, nagiego ciała. Ciągle tonęli w swoich pocałunkach, zupełnie już luźnych, przygotowujących ich na coś więcej. Obaj po prostu chcieli się że sobą kochać jak nigdy wcześniej.

Kiedy koszula Aleca spadła już na podłogę, Magnus przejechał dłońmi po jego muskularnej, lekko owłosionej klatce piersiowej. Zatrzymał je na nowym runie Nocnego Łowcy i pomiędzy jednym z głębokich oddechów szepnął:

- Jest... jest taki piękny.

- Tylko dlatego, że ty go zrobiłeś – mruknął Alec, który usłyszał jego słowa. Pochylił głowę i zetknął ich czoła ze sobą. Przerwał namiętności na rzecz delikatnego dotykania zgrabnego nosa czarownika swoim.

- To trochę ckliwe, ale go kocham. Jak ciebie – stwierdził Magnus przyciszonym tonem, jakby nie chciał psuć otaczającej ich jeszcze aury nocnej ciszy i spokoju.

- To wcale nie jest ckliwe – Alec podniósł się trochę i z ogromem miłości w oczach zaczął bawić się roztrzepaną, kruczoczarną czupryną czarownika. Mierzwił ją palcami, a potem próbował układać. – Uwielbiam słuchać, kiedy mówisz, że mnie kochasz. W końcu ja też ciebie kocham. Najbardziej na świecie.

- Naprawdę? – serce czarownika przyśpieszyło jeszcze bardziej. W pewnym momencie biło już tak mocno, że zaczął się aż zastanawiać, czy u Dzieci Lilith też może wystąpić zawał.

- Tak, Magnus. Naprawdę – potwierdził swoje słowa niebieskooki, a potem lekko dotknął wargami jego czoła. Ten moment nie mógł jednak trwać dłużej, bo Alec naprawdę pragnął swojego męża. I nie było teraz niczego, co powstrzymałoby go przed dostaniem tego, na co tak długo czekał.

*****

Ja naprawdę nie wiem, czy to działa tak, jak ja sądzę, że to działa, ale myślę, że nie jest źle...

Also, mała prośba! Wspierajcie nauczycieli, którzy dzisiaj przystąpili do strajku! Myślę, że nawet to moje głupie ff nie byłoby takie samo (o ile w ogóle by było), gdyby nie grupa polonistow! To bardzo ważne, by nauczyciele otrzymywali godne wypłaty!

Dużo miłości,
ALS💖💖💖

Say 'Yes' To Heaven - MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz