51

775 51 6
                                    

Jem, Tessa i Magnus udali się na długi spacer ulicami Nowego Jorku. W tym czasie zdążyli opowiedzieć sobie o ważnych wydarzeniach w ich życiu, które miały miejsce w ostatnich latach, kiedy ich kontakty były mocno ograniczone. Małżeństwo opisywało przyjacielowi wakacje w Azji, na które wybrali się w zeszłym roku oraz spotkanie z Blackthornami i Emmą Cairstairs w Los Angeles. Zaprosili go też z mężem do ich nowego domu w Paryżu, którego budowa i zaadaptowanie do potrzeb pary przysparzały mnóstwo problemów. Okazało się bowiem, że w XXI wieku wcale nie tak łatwo ominąć w swoich planach kontakt z uciążliwymi Przyziemnymi, którzy uwielbiają biurokrację. Ale właśnie dzięki tym wszystkim dokumentom i kłamstwom, jakie wymyślali zazwyczaj na poczekaniu, Tessa i Jem zostali oficjalnymi obywatelami Republiki Francuskiej.

Magnus natomiast odwdzięczył się im historiami o zaręczynach i przygotowaniach do ślubu oraz o świetnej pracy, jaką wykonali Isabelle i Jace. Poobgadywał też trochę Aleca, ale tylko w dobry sposób oraz przybliżył świat wysokiej polityki, od której małżeństwo starało się ostatnio stronić. Gdy jednak usłyszeli o napiętej relacji między Clave a Jasnym Dworem, mocno się zaniepokoili. Tessa miała bowiem wrażenie, że to nie zakończy się na drodze pokojowej. Postanowili się tym jednak nie przejmować, bo dzisiejszy dzień, zgodnie z życzeniem pary młodej, miał być zupełnie wolny od polityki.

Jem i Tessa zostawili czarownika przed Instytutem, bo jak twierdzili, mieli jeszcze kilka ważnych spraw do załatwienia. Kiedy mężczyzna był tam już zupełnie sam, poczuł pierwszą, ogromną falę stresu. Chciał już po prostu stanąć przed gośćmi, powiedzieć co trzeba, zabrać Aleca do ich domu i zasnąć w jego ramionach. Nie bał się niepochlebnego zdania zaproszonych, ale nie wiedział, czy pewnie poczuje się przed ołtarzem. Ta sytuacja wydawała mu się bowiem kompletnie abstrakcyjna. Siły dodawała mu jednak pewność, że Alexander czuje to samo, czyli motyle w brzuchu zmieszane z zawrotami głowy.

Niepewnie wszedł do budynku, jednak zanim to zrobił, rozejrzał się wokół. Zobaczył mnóstwo ciepło ubranych osób, kręcących się między Instytutem a namiotem, którego szczyt widział znad wieży bazy Nefilim. Rozpoznał kilka znajomych twarzy, ale ze względu na ogrom pracy, jaki na nie spadł, nie zwróciły nawet uwagi na pojawienie się pana młodego.

Szybko przeszedł przez główny hol i schodami, nie zatłoczoną windą, dostał się na piętro. Widząc wejścia do kolejnych sypialni, nabrał ochoty, by wejść do pokoju swojego ukochanego, bo wiedział, że ten siedzi tam prawdopodobnie zupełnie sam i okropnie się wszystkim przejmuje. Powstrzymał się jednak i w końcu lekko zapukał do drzwi dawnego pokoju Izzy. Przez cały czas trwania jego znajomości z Lightwoodami był w nim tylko raz, przez chwilę, kiedy w prawie pustym Instytucie on i Alec chcieli się kochać, ale wszystko działo się tak szybko, że przez przypadek otworzyli niedobre drzwi.

Nagle stanęła przed nim niepomalowana Isabelle, w szlafroku i z ręcznikiem na głowie. Wcale nie była zawstydzona swoim niezbyt ogarniętym stanem. Złapała mężczyznę za rękę i wciągnęła do sypialni. Rozbawionym tonem zaczęła:

- Simon powiedział mi dzisiaj, że przyziemni państwo młodzi nie mogą się widzieć przed ślubem w swoich strojach, bo to przynosi im nieszczęście. Lepiej uważaj, ich przepowiednie często się sprawdzają.

- Ja i Alexander przeżyliśmy razem wojnę, dwie wielkie bitwy, moją byłą i gniew waszych rodziców. Wątpię, czy na tym świecie jest jeszcze ktoś lub coś, co przyniesie nam więcej nieszczęścia – odparował.

Isabelle po chwili rozbawienia zauważyła:

- Chyba spotkanie z Tessą i Jemem poprawiło ci humor.

- Ciężko być w złym humorze, gdy bierzesz ślub z miłością swojego życia, prawda? Odczuwam jedynie stres. Ogrom stresu.

- Spokojnie, ja też się denerwowałam przed moim ślubem. A pamiętaj, ty nie będziesz ciągnął za sobą dwóch metrów złotego trenu. Jesteś w lepszej sytuacji. Zresztą, wystarczy, że zobaczysz Aleca przy ołtarzu i natychmiast ci ulży. Sama tak miałam, kiedy weszłam do kaplicy, a przede mną stał Simon.

Say 'Yes' To Heaven - MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz