Jesteś moja, Williams

215 30 24
                                    

– To powiesz mi co robiliście wczoraj? – pytam setny raz Michaela w czasie przerwy.

Żaden z nich nie chce puścić pary z ust, więc domyślam się, że to jakaś super tajna akcja. Mimo wszystko ciekawość zjada mnie do tego stopnia, że nie potrafię odpuścić.

– Nie i skończ już wypytywać o to. – chłopak przygasza jednego papierosa, a następnie sięga po kolejnego. – Blake ci powie. O ile będzie miał chęć.

Wzdycham wiedząc, że od niego na pewno niczego się nie dowiem. Zerkam na ekran telefonu, by sprawdzić godzinę. Za trzy minuty zaczyna nam się ostatnia lekcja, więc zaraz powinniśmy wracać z boiska.

– Nie chce mi się tam wracać. – marudzi Mike. – Po co nam szkoła, skoro zapewne nigdy nie zostaniemy kierownikami jakiś poważnych firm? Wyobrażasz sobie Deana w garniturze?

– Obawiam się, że z waszej czwórki to tylko Aiden by dobrze się prezentował w garniaku. – stwierdzam. – Chociaż... sama nie wiem... nie widujemy się zbyt często. Chodź, bo zaraz zaczynamy...

Wracamy do środka budynku, gdy rozbrzmiewa dzwonek. Tuż pod salą mijam Charlotte, która nie wydaje się być w humorze. Trącam ją ramieniem, a gdy dziewczyna odwraca się w moją stronę, z pogardą pokazuję jej środkowy palec. Ona nie reaguje. Jest to niebywale zaskakujące, biorąc pod uwagę jej charakter. Teraz coś się stało. Oczy mojej byłej przyjaciółki są zapuchnięte od płaczu, a zwykle idealny makijaż – kompletnie rozmazany.

– Co mnie ominęło? – pytam Aidena, który jako jedyny z całej czwórki siedzi wraz z resztą klasy, czekając na nauczyciela. Michael również jest zaciekawiony.

– Siedziała tutaj i nagle przeczytała coś w telefonie, a potem się poryczała. – odpowiada chłopak. – Później dowiemy się czegoś więcej.

– A gdzie reszta?

– Upewniają się, że dzisiejsza matma się nie odbędzie. – na te słowa Mike szczerzy się jak głupi.

Nie wiem co oni wymyślili, ale mam nadzieję, że to wypali. Również nie mam ochoty być tutaj, biorąc pod uwagę, że jest już piątek. Teraz dwa dni wolnego i błogiego lenistwa.

– Idź na parking, Trixie. – mówi nagle Mike, czytając coś w telefonie.

Zabieram swoje rzeczy i ruszam do wyjścia. Nie wiem dlaczego mam iść tam sama, ale zaraz okaże się jaka niespodzianka na mnie czeka. W oddali dostrzegam Evansa, opierającego się o maskę auta. Muszę przyznać, że podoba mi się ten widok.

– Co powiesz na wycieczkę? – pyta, gdy podchodzę do niego.

– W jedną stronę, na cmentarz? – parskam śmiechem.

– Nad morze. – stwierdza i wsiada do samochodu, więc robię to samo. – Jedziemy?

Nie wierzę, że Blake Evans właśnie zabiera mnie nad morze. Wiem, że zapewne wylądujemy w Little Rock, bo to jedyna ciekawa mieścina, ale przynajmniej nie spędzę kolejnych godzin na kanapie. Rozsiadam się wygodnie, by mieć lepszy widok na chłopaka. Po chwili on zerka na mnie, dostrzegając to.

– Czy ty się na mnie gapisz? – pyta, uśmiechając się pod nosem.

– Czy ty się właśnie uśmiechnąłeś bez złośliwego spojrzenia? – stwierdzam zauważając tę zaskakującą zmianę.

– Kochałaś go? – marszczę czoło, zastanawiając się o co mu chodzi. – Daniela... Czy go kochałaś?

Przez moment nie wiem co mam powiedzieć. Jestem mocno zaskoczona tym pytaniem i nie jestem pewna czy znam na nie odpowiedź.

– Ufałam mu. – stwierdzam w końcu. – Ale to chyba nie była miłość... A ty byłeś kiedyś zakochany?

– Jestem zakochany w życiu. I to jak do tej pory moja jedyna ukochana. Prędzej Dean zgoli te swoje kłaki niż ja oddam jakiejś lasce serce.

Kiedy już całkowicie zapada między nami cisza, postanawiam się zdrzemnąć. Droga szybko się nie skończy, a ja nie mam zamiaru poruszać kolejnych niezręcznych tematów. Nie jestem wcale zaskoczona jego odpowiedzią, ponieważ Blake nie wygląda na osobę, która pakowałaby się w związek.
Budzę się, gdy przestaję słyszeć silnik. Mam ochotę skakać z radości, gdy dostrzegam, że zatrzymaliśmy się przy małym domku na plaży. Zawsze chciałam spędzić w ten sposób czas, ale jakoś nigdy nie było do tego okazji. Wysiadam szybko z auta i niewiele myśląc biegnę w stronę morza, zrzucając z siebie coraz to kolejne części garderoby. Woda jest bardzo ciepła i to jest najlepsze w tej części świata. Tu nigdy nie ma zimy.

– Jesteś nienormalna. – woła Blake, dołączając do mnie. – I cholera, Williams, ty potrafisz nie być zołzą.

– Chyba mamy dobry wpływ na siebie. – zauważam.

Ochlapuję jego twarz, a następnie zaczynam uciekać z wody. Kiedy moje stopy stykają się z mokrym piaskiem, czuję jak Blake oplata rękoma moją talię. Zamykam na moment oczy, by móc wyciągnąć z tej chwili jak najwięcej przyjemności.

– Dlaczego tak na mnie działasz? – słyszę przy uchu. – W jednej chwili mam ochotę cię zabić, a sekundę później mam w głowie takie rzeczy, że w najlepszych pragnieniach nie miałaś tyle rozkoszy.

– Ja po prostu jestem jedyną dziewczyną w Jessford, której nie miałeś. – odpowiadam, odwracając się w jego stronę. Momentalnie zaczynam tego żałować, ponieważ Jego oczy mówią zbyt wiele. Czuję jak moje poliki zalewa gorący rumieniec. Słodkie pieczenie sprawia, że czuję się jedynie drobną cząsteczką siebie samej.

– Wiesz czym są szklane marzenia? – pyta odsuwając się ode mnie. Chwilę później siadamy przodem do morza, wpatrując się w fale. – To takie, które najłatwiej stracić. Kruche, bez grubych korzeni. Wystarczy pstryknięcie, a takie marzenie zamienia się w pył. Marzę o tym, żeby być lepszą wersją siebie, ale to jest właśnie szklane marzenie. Chwilami sprawiasz, że wierzę w to, że dam rade, ale również ty jesteś tym pstryknięciem. Ja chyba właśnie dlatego chcę ci pomóc, bo wiem, że ty pomożesz mi.

Boję się tych wszystkich rzeczy, które krążą po mojej głowie. Zaczynam rozumieć, że ja też mam swoje szklane marzenie... I jest nim właśnie Blake Evans. W moich myślach pojawia się zbyt często iskra, która daje mi znać, że bardziej poznać tego chłopaka. Potrzebuję tych wszystkich chwil, które spędzamy ze sobą, bo to dodaje mi sił. Potrzebuję jego bliskości, bo wiem, że tylko on da mi zapomnienie. Odepchnie ból, który wciąż we mnie tkwi.

– Nie przyzwyczajaj się do mnie. – mówi nagle. – Kiedy tylko dopełnię moją część umowy, znikam stąd. Pewnie już by mnie tu nie było, ale obietnica to obietnica.

– Jesteś tu tylko ze względu na mnie? – czuję nieprzyjemny ucisk na sercu.

– No wiesz... muszę też zaliczyć wszystkie dziewczyny w mieście, a sama zauważyłaś, że zostałaś mi tylko ty.

Nie jest mi do śmiechu. Nie wiem co ja sobie wyobrażałam, ale nie spodziewałam się tego, że w końcu zostanę znów sama. I jak mam się nie przyzwyczajać, skoro to już się dzieje?

– W takim razie zrób to teraz. – syczę i podnoszę się z gorącego piasku. – Chociaż to będziesz miał z głowy.

– Tupnij nóżką, Księżniczko. – słyszę za sobą, gdy odchodzę, zbierając od razu swoje ubrania.

Nie chcę być dłużej w jego towarzystwie. Najchętniej bym wróciła do domu i zamknęła się w pokoju, ale z tego co jest mi wiadome, najbliższy autobus do Jessford będzie dopiero jutro.

– Wiesz co? – Blake dogania mnie i zatrzymuje. – Jesteś nadętą, puszącą się i zarozumiałą kretynką. I powiem ci więcej. Przelecę cię dziś tak, że jutro zapomnisz o byciu wredną suką.

Wkurzam się do tego stopnia, że znów wykorzystuję chwilę nieuwagi chłopaka i zabieram mu broń. Ten wywraca oczami.

– Tknij mnie tylko, a uwierz mi, że jutro nie będziesz miał czym posuwać tych wszystkich szmat, które czekają na ciebie. – warczę wściekle.

– Żeby kogoś postrzelić, należy odbezpieczyć spluwę, Kochanie. – stwierdza i w jednej chwili odbiera swoją własność, a w następnej całuje mnie.

I nie jest to ten sam pocałunek, którym obdarowywał mnie tamtego wieczoru na ławce. Ten ma mi pokazać, że zrobi na co będzie miał ochotę i nie ma najmniejszego sensu, abym się sprzeciwiała. Wydaję z siebie ciche syknięcie, gdy jego zęby przygryzają zbyt brutalnie mą wargę. Myślę czy nie powinnam go odepchnąć, lecz na myśleniu się kończy. I w pewnym momencie cały mój umysł jest pochłonięty przez niego. Jak za sprawą magicznej różdżki, wszystkie moje smutki wyparowują.
Nie odrywając się od siebie, trafiamy do domku. Zupełnie niepotrzebnie się ubieraliśmy, bo teraz nasze rzeczy po kolei lądują na podłodze.
W końcu powoli zaczyna do mnie docierać, że ja wcale nie chcę, aby wyprowadzał się z mojego domu. Nie chcę, żeby wyjechał i nie chcę, by zniknął z mego życia. I choć tak bardzo działa mi na nerwy to muszę przyznać się przed samą sobą, że równie mocno sprawia, że pragnę go więcej. Wiem jednak, że muszę to wszystko powstrzymać, bo nic z tego nie będzie. Ja jestem tylko kolejną dziewczyną w jego życiu... kolejną, o której wkrótce zapomni. Nigdy nie będziemy parą jak z bajki, a nawet nie zaczniemy tworzyć związku. To ma być jedynie jedna z wielu przygód.

– Jesteś moja, Williams. – szepcze mi do ucha, a następnie posyła to zimno gorące spojrzenie, od którego miękną nogi.

###
Hyhyhy. Jest wena to są rozdziały codziennie, ale ja się pytam gdzie moi czytelnicy? :( Naprawdę chwilami zastanawiam się jak to się stało, że pierwsza wersja Szklanego Domu miało ponad 300 tysięcy wyświetleń, a Kill Me chyba ponad 250 tysięcy. Gdzie ci wszyscy ludzie ja się pytam? No cóż, jest mi trochę przykro i tyle.

Szklane MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz