Znamy się?

127 18 32
                                    

– Nic o niej nie wiesz! – wydziera się Blake. Melody jest przerażona, a święta trójca tylko słucha, bojąc się stanąć po czyjejś stronie. – A może jest gliną?

– Ty chyba na łeb upadłeś. – parskam. – I niby twój ojciec kryminalista podstawił nam policjantkę? Weź się lecz...

Chwytam Melody za rękę i od razu ciągnę na ganek. Muszę zapalić, a nie zostawię jej samej z tymi kretynami, a już na pewno nie z Evansem. Siadam na ławce i pokazuję dziewczynie, że też może zrobić to samo. Przeraża mnie to, że jest tak bardzo zamknięta w sobie. Wyciągam w jej stronę paczkę fajek, lecz ona zdecydowanie kręci głową, dając mi do zrozumienia, że nie pali.

– No tak... – mamroczę. – Nie każdy jest tak zepsuty jak ja. Pewnie też nie przeklinasz i nigdy nie uprawiałaś seksu, co?

– Nie... – słyszę jej cichy, delikatny głos. Blondynka nerwowo wykręca koniec zielonego sweterka. Koniecznie muszę zapewnić jej inne ubrania. Niedaleko jest niezły sklep z używaną odzieżą, ale mają też sporo nowych rzeczy. Nie pożyczę jej nic z mojej szafy, bo zwyczajnie utonie we wszystkim co mam.

– Jesteś totalnym przeciwieństwem swojego braciszka. – wzdycham głośno. – Posłuchaj... wiem, że się boisz, ale nie pozwolę, żeby ktoś zrobił tobie krzywdę. I możesz mi zaufać. Nie mam zbyt wielu przyjaciół... w sumie, gdyby nie liczyć chłopaków to nie mam ich wcale, więc twoje tajemnice będą u mnie bezpieczne.

– Dziękuję. Przeze mnie kłócisz się z nim...

– Gdybyś była jedynym powodem naszych kłótni to może bym się zmartwiła. – zaczynam się śmiać. – Nie przejmuj się nim. Jak będzie za mocno kozaczył to wytniemy mu tchawicę. Albo nerkę...

Kiedy wracamy do salonu, Aiden i Dean grają w karty, a Mike i Blake oglądają program o samochodach. Evans od razu próbuje zabić mnie wzrokiem, ale po mnie to spływa. W końcu mu przejdzie.

– Trixie, powinnaś chyba otworzyć przytułek. – stwierdza Dean. – Najpierw przygarnęłaś nas, a teraz to rozkoszne dziewczę.

– Błąd. – odpowiadam szybko. – Wy się sami wepchnęliście.

– Jak ci tak źle to trzeba było powiedzieć! – Blake zrywa się z kanapy, a ja dochodzę do wniosku, że on ma chyba stan napięcia przedmiesiączkowego.

Krzyżuję ręce na piersi, tocząc z nim walkę na mordercze spojrzenia. Oboje powinniśmy się wyspać, bo już świta, a my nie zmrużyliśmy oka nawet na moment. Chyba, że spał, gdy ja walczyłam z krzesłem.

– Zamknij się w końcu, bo już mnie uszy bolą od tych głupot, które wygadujesz. – stawiam na próbę zakończenia tej walki. – Melody zostaje tu czy tego chcesz czy nie, więc lepiej będzie dla wszystkich jeśli się z tym pogodzisz.

W końcu nadchodzi upragniony moment, gdy mogę w spokoju położyć się i iść spać. Wszystko mnie boli i nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo jestem zmęczona. Blake wchodzi do sypialni, a ja na moment zamieram. Jego ciało jest wilgotne, jeszcze widać parę kropel na skórze. Mokre włosy ma w kompletnym nieładzie, a ten przeklęty wzrok zapiera dech w piersiach.

– Po co ci to? – pyta chłopak, wskakując pod kołdrę. Krzywię się, czując jego mokrą skórę, a on dobrze wie, że tego nie znoszę. – Pytam o tę sierotę.

– Ma na imię Melody. – odpowiadam trochę ostrzejszym tonem. – Dlaczego taki jesteś dla niej?

– Może dlatego, że gdy moja matka była w ciąży i potrzebowała pomocy to ojciec zajmował się jakąś ciężarną świruską, a po latach dowiedziałem się, że mam siostrzyczkę.

Szklane MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz