Mamy układ, Evans

200 29 22
                                    

– Kiedy wychodziliśmy rano, siedziałaś dokładnie tak samo. – zauważa Michael, po tym jak wraz z Deanem zjawiają się w salonie.
I ma rację, bo mój kolejny dzień postanowiłam przesiedzieć na kanapie, a nie w szkolnej ławce.

– Uśmiechnij się, Trixie. – woła ciemnoskóry. – Blake niedługo wróci i będziecie mogli kontynuować swoje spojrzenia spragnione bliskości rozpalonych ciał.

– Twoje ciało zaraz będzie spragnione bliskości trumny. – parskam. – Masz naprawdę bujną wyobraźnię, Allen.

– A co to był za wieczorny romansik na ławeczce? – Westwick postanawia wesprzeć przegrywającego kumpla. – Wasze usta, aż krzyczą o pocałunek.

Mało nie wybucham śmiechem, gdy dostrzegam Evansa stojącego za Michaelem. Niczego nieświadomy rudzielec kontynuuje swoją bajkę.

– Twój wzrok mówiący „weź mnie” i jego „wezmę cię”.

– A co teraz mówi mój wzrok? – Blake w końcu postanawia się odezwać, przez co Michael podskakuje w strachu. Dean za to ma świetny ubaw z kolegi. – Weź się za robotę, bo pewne rzeczy się same nie zrobią.

Mike puszcza mi oczko, a następnie wstaje z kanapy i kiwa głową na Allena, który od razu rusza za nim. Miejsce Westwicka zajmuje Evans. Gdy słyszymy trzask drzwi, chłopak odwraca się w moją stronę.

– Nauczyciele o ciebie pytają. – informuje mnie. – Masz zamiar tam wrócić czy już zawsze będziesz siedziała w dresie na kanapie?

– W czym ci przeszkadza mój dres? – pytam zdezorientowana.

– Każde ubranie na dziewczynie przeszkadza. – zostaję obdarowana tym bezczelnym uśmieszkiem. – Nie dawaj im satysfakcji z tego co zrobili.

Wzdycham ciężko, przymykając oczy. On ma rację, ale nie czuję się jeszcze na siłach. To nie jest mój czas, ani pora. Nie chcę, by ktoś zobaczył te wszystkie siniaki, które znikają zbyt wolno...

– Nie potrafię ciebie zrozumieć. – wypalam bez namysłu. – Dlaczego nagle starasz się mi pomóc i... rany... ty naprawdę potrafisz być normalny. A wcześniej wydawało mi się, że bawi cię tylko dręczenie innych. Nienawidzisz mnie, więc co tu robisz?

– To, że nasze stosunki nie należą do najprzyjemniejszych, nie równa się z tym, że mogę cię nienawidzić. Patrzysz na świat przez bardzo głęboką czerń i to sprawia, że nie jesteś zbyt szczęśliwa. I wydaje mi się, że... hmm... że to właśnie ja powinienem to zmienić.

– Gdybyś przeżył to wszystko co ja, wiedziałbyś dlaczego tak jest...

– Nic o mnie nie wiesz, Trixie. – odpowiada blondyn. – Słyszałaś tylko parę dziwnych plotek i zamieniliśmy ze sobą ledwie parę zdań. Nie wiesz co robię i dlaczego ostatnie noce spędzam w twoim domu. Nawet nie pytasz i to jest cholernie dziwne. A jestem pewien, że chwilami zżera cię ciekawość, więc o co chodzi?

– Im więcej będziemy o sobie wiedzieć, tym gorzej dla nas. Mamy układ, Evans. Nawet jeśli jest naprawdę porąbany, to nadal musimy spełnić swoje obietnice.

– Więc dlaczego nadal zwracasz się do mnie po nazwisku, gdy ja używam zdrobnienia twojego imienia?

Zatyka mnie. Nie zwróciłam na to uwagi, choć on ma świętą rację. Tak bardzo byłam przyzwyczajona to tego, że nigdy nie mówiliśmy do siebie po imieniu. A przecież to też się zalicza do bycia miłym...
Nie jestem pewna, w którym momencie znaleźliśmy się tak blisko siebie. I może Michael byłby z siebie dumny, ale tak... zerkam na Blake’a wzrokiem pełnym czegoś tak przeklęcie dziwnego dla naszej relacji. Po prostu nie rozumiem samej siebie, ale to jest silniejsze, a ja tak mocno pragnę, by mnie pocałował. I dlaczego właśnie on? Bo tu jest... możliwe też, że jako jedyny w tym momencie mnie rozumie.

– To co takiego robisz? – pytam, odganiając chore myśli, jednocześnie przygaszając promyk nadziei na jeden niewinny pocałunek.

– Gdybym ci powiedział, musiałbym cię zabić. – odpowiada z pełną powagą. – Jakoś trzeba tu sobie radzić, a sytuacja wcale nie jest prosta, więc cóż... dostarczamy różnym ludziom, różne smakołyki.

Czyli ta plotka się potwierdza. To oni handlują dragami. Wiedziałam, że Jessford nie jest wolne od narkotyków, ale nigdy nie interesowało mnie to, od kogo mogę je kupić. Wiedziałam również, że Evans robi coś co nie jest związane z byciem legalnym i dlatego również nosi broń.

– A dlaczego jesteście tutaj?

– Bo nasze rodziny są tak samo porąbane jak twoja. – stwierdza chłopak. – Tutaj nie ma normalnego życia... dobrze o tym wiesz.

Między nami zapada niezręczna cisza. Jestem pewna, że słyszę jak wiatr przesuwa piasek za oknami. W tym momencie chciałabym, żeby któryś z chłopaków wrócił do domu. Nie wiem od kiedy jestem tak bardzo nieśmiała, ale powoli zaczyna mnie to irytować. Nie jestem sobą przez niego. A może... o zgrozo, on wyciąga ze mnie to wszystko co do tej pory ukrywałam.

– Kiedy poszliśmy do liceum, wiedziałem, że tym razem się odważę. – Blake postanawia przerwać ciszę. – Chciałem podejść do ciebie i powiedzieć, że jeszcze przed wakacjami zakochałem się w tobie, ale ty siedziałaś na kolanach tego palanta i chichotałaś jak kretynka.

Patrzę na niego z przerażeniem i kompletnie nie wiem co mam powiedzieć, bo chyba niczego na świecie nie spodziewałam się tak bardzo jak tego wyznania.

– Żartowałem. – chłopak wybucha śmiechem, a ja mam ochotę mu przywalić. – Twoja mina była tego warta.

– Nienawidzę cię. – warczę.

I drugi raz zostaję zaskoczona, gdy jego usta łączą się z moimi. Zapominam jak się oddycha i już kompletnie nic nie ma sensu. Chociaż moje ciało woła, abym kontynuowała, mózg wyzywa mnie od idiotek, każąc natychmiast przestać. Zgadzam się z mózgiem co do bycia idiotką, ale postanawiam posłuchać ciała. Nawet podczas najlepszego stosunku z Charlotte, Dan nie mógł czuć tak wielkiej przyjemności jak ja teraz, kiedy całuję osobę, której on tak bardzo nienawidzi. I wiem, że to może być jak najbardziej dziecinne zachowanie, ale to jest to czego teraz chciałam. Kiedy już wiem jak chłodnym człowiekiem potrafi być Blake Evans, moim kolejnym celem jest sprawdzenie jak bardzo potrafi być gorący.
Przerywa nam dźwięk otwieranych drzwi, więc momentalnie odsuwamy się od siebie, posyłając sobie zaskoczone spojrzenia. Bez słowa wstaję i mijam Aidena, by wyjść na kolejnego papierosa. Ukradkiem dotykam jeszcze wilgotnych ust, by sprawdzić czy to nie była tylko moja wyobraźnia. Kierowanie się potrzebami ciała jest najmniej odpowiednią wersją mojego życia, ale na szczęście był to tylko jeden niewinny pocałunek. Choć przecież... to właśnie od tego wszystko się zaczyna...

###
Wybaczcie, że wrzucam rozdział o tak dziwnej godzinie, ale ostatnio wróciłam do swojego ulubionego "trybu wampira" xD No i wiem, że ostatnio obiecywałam poprawę w częstotliwości rozdziałów, ale coś mnie blokowało i na pewno znacie to uczucie, gdy "– a czy ty nie masz rozdziału do napisania?
– Maaaaam". I ten unikający tematu wzrok. No i nagle trzeba zrobić simsy z apokaliptycznej gry, bo przecież osadnicy potrzebują tych wszystkich pięknych kwiatków, gdy dookoła szaleje radiacja. Nawet nie próbujcie zrozumieć.

Szklane MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz