Nadal nie.

221 28 40
                                    

Jeden... dwa... trzy... oddychaj. Po prostu oddychaj i nie daj się wyprowadzić z równowagi.
W pewnym momencie mojego życia, wydawało mi się, że będzie ono normalne. Przynajmniej do tego stopnia, żebym z uśmiechem mogła stwierdzić „rety, ja to mam szczęście". Niestety nie mam ani szczęścia, ani aktualnie uśmiechu. Czuję się jakbym szła jakąś cholerną ścieżką wstydu na własny publiczny lincz. Niech mnie najlepiej spalony na stosie za to, że Evans jest totalnym kretynem i postanowił zabawić się moim kosztem.

- Jeśli jeszcze raz, któraś z tych twoich szmat zjedzie mnie wzrokiem to przysięgam, że wydrapię oczy jej i tobie. - syczę, gdy w niechcianym towarzystwie Evansa, przemierzam szkolny korytarz.

- Skarbie, przecież to twój były ma za długi jęzor. - chłopak zdaje się niczym nie przejmować.

- Gdyby nie ty i twoja głupota, nie byłoby o czym gadać.

Pod salą, w której mamy mieć lekcję jest już tylko gorzej. Każdy patrzy na mnie jakbym chorowała na cholerę, żółtą febrę i gruźlicę w tym samym czasie. Po środku zgromadzenia staje Charlotte, klaszcząc teatralnie.

- Nazywasz mnie dziwką, gdy sama puszczasz się z kolesiem, którego Danny nienawidzi. - prycha. - Jesteś straszną hipokrytką, Trixie...

- Z nikim się nie puszczam. - wycedzam przez zęby. - To jego chore wymysły. Przyczepił się do mnie i opowiada bajki.

- Kochanie, nie ma sensu tego dłużej ukrywać. - mówi Evans, odgarniając moje włosy z policzka. - I tak już każdy wie.

W jednej chwili robi mi się słabo, a w następnej budzi się we mnie rządza krwi.

- Zabiję cię. - zaczynam śmiać się histerycznie. - jeszcze raz pojaw się w moim domu, a przysięgam że wysadzę go w powietrze. Z ogromną euforią będę patrzeć jak kawałki twojego przeklętego ciała spadają na ziemię. Zatańczę w deszczu twojej pieprzonej krwi.

- Jakie to urocze. - wtrąca rudowłosa. - Pierwsza kłótnia w związku?

W życiu każdego człowieka choć raz pojawia się moment, gdy mamy ochotę uciec i zniknąć przynajmniej na kilka chwil. Żeby świat się zatrzymał, a krzyki w twojej głowie ucichły. I najważniejsze... żeby ten okropny ból zniknął.
W mojej sytuacji każdy normalny człowiek błagał by Boga o litość, choć przecież ludzie przeżywają gorsze katusze. Mimo wszystko są osoby, dla których to już jest granica wytrzymałości, bo przecież nie każdy jest silny psychicznie, a tym bardziej nie każdy jest masochistą tak jak ja.
I właśnie w tym momencie, gdy każdy normalny człowiek błagał by Boga o litość, ja postanawiam iść do łóżka z samym diabłem.
Z dumnie uniesioną głową zbliżam się do niczego nieświadomego chłopaka, a następnie składam krótki pocałunek na jego ustach.

- Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni... Kochanie. - szepczę mu do ucha. - Pamiętaj, że czasami uczeń przerasta mistrza.

Na chwilę przed dzwonkiem udaje mi się wyjść ze szkoły. To zbyt wiele jak na jeden poranek. Nie mam ochoty słuchać o tych wszystkich rzeczach, które i tak nie uchronią mnie przed sezonową pracą w Little Rock. Z każdym kolejnym krokiem słyszę coraz głośniej, że ktoś za mną idzie. Odwracam głowę spodziewając się tej jednej osoby i jego towarzyszy, lecz ku memu zdziwieniu okazuje się być to Charlotte i kilka innych dziewczyn ze szkoły. Biorę głęboki wdech i zatrzymuje się.

- Coś jeszcze? - pytam spokojnie.
- Wydaje ci się, że wszystko tobie wolno? - woła blondynka, której imienia nigdy nie zapamiętałam.

Zostają otoczona i dociera do mnie że to właśnie teraz pora na linczowanie. Dwie dziewczyny łapią mnie tak, żebym nie miała szans na wyrwanie się. Przede mną staje moja dawna przyjaciółka. Pierwszy cios pada w policzek. Charlotte nigdy nie potrafiła się bić, lecz tym razem, gdy nie mogę się obronić udaje jej się sprawić mi ból. Gdy kolejne uderzenia przynoszą rdzawy posmak krwi w moich ustach, wciąż patrząc jej głęboko w oczy spluwam prosto w tą piegowata, zdradziecką twarz. Świadoma mego dalszego losu postanawiam, że nie ugnę się nawet na ułamek sekundy. Krwi wypływającej z moich ust jest coraz więcej, a znaczna część mego ciała błaga bym przestała walczyć. W końcu zostaję wepchnięta do jakiegoś auta i po paru minutach wyrzucona pod domem, upadam na piach. Może i zostałam sprana na kwaśne jabłko, ale chociaż mnie podwieźli. Ręce trzęsą mi się do tego stopnia, że nie mogę trafić kluczem do zamka. Łzy napływające do mych oczu przysłaniają widok. Opieram głowę o drzwi i uderzam w nie obolała dłonią.

- Nie będziesz płakać do cholery. - mówię sama do siebie.

Kolejna próba otwarcia drzwi kończy się sukcesem. Niedbale rzucam klucze na podłogę, zaraz obok mojej szkolnej torby. Nie przejmuję się tym, że później nie będę mogła ich znaleźć. Po co zamykać dom, gdy zamek to żadna przeszkoda dla niektórych. Otwieram szafkę, którą przywykłam nazywać skarbcem szczęścia. Na jednej półce leżą różne leki, niektóre jeszcze za czasów rodziców. Na drugiej zwykle jest alkohol i jedna szklanka. Sięgam po małe opakowanie tabletek, które powinny uśmierzyć ból oraz po butelkę drogiej whisky, której wcześniej tu nie było. Ja nie kupuję drogiego alkoholu. Sensem mojego życia jest tanie wino i średniej jakości szkocka. Popijam proszki alkoholem, czego w normalnej sytuacji bym nie zrobiła, ale teraz jest mi wszystko obojętne.
Kiedy podchodzę do lustra, widzę wrak człowieka. Słabą istotę, którą zawsze starałam się w sobie zabić. Teraz stoi przede mną i obnaża wszystkie moje słabości. Wpadam w szał i zaczynam rzucać wszystkim co wpadnie w moje ręce. Huk upadających przedmiotów miesza się z dźwiękiem tłuczonego szkła, tworząc kojące dla mych uszu nuty. W chwili, gdy w moich dłoniach pozostaje ostatnia szklanka, wypełniam ją alkoholem, włącz muzykę klasyczną i siadam po środku mojego słodkiego chaosu.
Zamykam oczy, gdy tylko między dźwiękami fortepianu wyłapuję czyjeś kroki. Kiedy ponownie je otwieram, przed sobą widzę Evansa. Czuję dziwne ciepło rozchodzące się po mym ciele i sama już nie wiem czy to siniaki, alkohol czy może jednak ten chłopak.

- Wypijasz moje whisky. - stwierdza blondyn.

- To mój dom, a butelka stała w mojej szafce. - odpowiadam. - Więc z matematycznego punktu widzenia, alkohol również jest mój.

Blake uśmiecha się pod nosem, a następnie zabiera ode mnie szklankę, by nalać do niej trunku, upić z niej łyk i oddać resztę mi.

- Dlaczego za wszelką cenę chcesz walczyć z całym światem? - pyta po chwili ciszy. - I dlaczego słuchasz tego szajsu, a nie rocka?

- Mozart lepiej komponuje się z tym bajzlem. Raczej nudnym rozwiązaniem jest leżenie i czekanie na śmierć.

- No tak... lepiej dostawać lanie i być wyzywaną. - prycha, ponownie zabierając mi szklankę.

- Przypominam, że ty do tego doprowadziłeś.

- Nie spodziewałem się, że to zajdzie tak daleko...

- Chryste, Blake... czy tobie ktoś pomieszał leki? Nie mieszkasz w Jessford od wczoraj. - zauważam, wywracając oczami. - Nosisz broń, bo doskonale wiesz jak łatwo tutaj o łomot. Tyle ludzi na tym zadupiu odrąbałoby tobie głowę za ten przeklęty uśmieszek, ale boją się twojego pistoletu.

- A ty się boisz? - pyta z powagą w głosie.

- Kiedy postanowiłam pocałować cię na oczach tych wszystkich debili, pomyślałam, że idę do łóżka z diabłem, więc powiedz mi dlaczego niby miałabym się ciebie bać...
Evans sięga po pistolet, odbezpiecza go, a następnie przykłada do mojego czoła.

- A teraz?

- Nadal nie. - odpowiadam patrząc prosto w jego oczy.

Broń zostaje odsunięta od mojej głowy, więc mogę znów w spokoju upić odrobinę trunku.

- Teraz już widzę jak bardzo jesteś samotna. - mówi cicho. - Samotni ludzie są najbardziej nieprzewidywalni i nieobliczalni, bo nie mają nic do stracenia, a ty przecież straciłaś totalnie wszystko tamtego dnia. I dlatego też, kiedy zabrałaś mi spluwę, pierwszy raz od dawna poczułem strach.

- Dzień świra. Musiałam dostać wpierdziel, żeby Blake Evans przemówił ludzkim głosem.

***
Ja myślę, że oboje przemówili ludzkim głosem, chociaż trochę. A wy co sądzicie? Myślicie, że po tej sytuacji Trixie zmięknie czy może nadal będzie taka jak wcześniej? I powiem wam, że chyba właśnie Trixie musiała oberwać, żebym mogła w końcu lepiej się z nią połączyć z czym miałam duży problem. Mam nadzieje, że teraz będzie mi łatwiej z rozdziałami.

Szklane MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz