Rozdział 5

11.6K 362 76
                                    

- Dylan Collins -
Sobota

Kurwa mój łeb... Przecieram twarz i otwieram oczy. Gdzie ja do chuja jestem? Odwracam głowę w bok i widzę śpiącą Aschley. Wstaje powoli z łóżka, żeby jej nie obudzić. Dziewczyna tylko się odwraca w drugą stronę dalej śpiąc. Szybko się ubieram  i wychodze z jej pokoju, a potem z domu.

Do Jackob 🌿🔫:
Jesteś u Matta?

Ide w kierunku domu Matta. Zauważam, że jest dopiero 11, wiec Matt na pewno śpi. Po chwili dostaje wiadomość od Jackoba

Od Jackob 🌿🔫:
Właśnie do niego jadę. Za góra 5 min będę .

Do Jackob 🌿🔫:
To ja za 10 minut u was będę .

Od Jackob 🌿🔫:
Spoko.

Skręcam w uliczki, żeby skrócić sobie drogę. Z wczoraj pamiętam tylko jak całowalem się z Victorią... Jej usta są takie... Nie, nie, nie! Stop! Co jeszcze pamiętam... Jak się do mnie przytulała bo była inwazja smoków. Na to wspomnienie się uśmiecham. Po 10 minutach wchodzę do domu Matta.

- Siema. - wchodze do kuchni gdzie siedzą Nicholas z Mattem.

- Siema. Ciebie łeb nie napierdala? - pyta Jackob wchodząc do kuchni. Matt mówi, żeby był ciszej

- Nakurwia mnie ale jestem przyzwyczajony. - śmieje się cicho i patrzę na wiadomość, którą dostałem.

Od Szmata Aschley:
Czemu uciekłeś?

- Japierdole... - mowie cicho pod nosem - Co ja wczoraj odpierdalałem? - pytam się chłopaków.

- Wyjebałeś jakiemuś facetowi za nic. - zaczyna mówić Jackob - Wyszedłeś przed klub i po 5 minutach wbiegłes przestraszony, bo gonił Cię smok... Tańczyłeś z Victorią tak, że każdy wiedział, że jaraliście.- usmiecham się lekko przez to- Właśnie! - bierze telefon i do kogoś pisze... Pewnie do Vi. Ciekawe jak się teraz czuje. Na 100% nakurwia ją głowa - Płakałeś przytulając Vi i mówiłeś, że jesteś poważnie chory i że jak ona Cie pocaluje to wyzdrowiejesz. Jak graliśmy w butelkę... Podeszłeś do takiej zajebistej dupy i się jej spytałeś czy widziała dla Ciebie zajebistego chłopaka

- Później tanczyliśmy... Ja, Ty, Nicholas i Levis, bo Jackob pojechał zawieźć Vi. - zaczyna opowiadać Matt - Wyszliśmy na dwór... To znaczy zostaliśmy wyrzuceni, bo się sapaliśmy do DJ, barmanów i ochroniarzy. Jak wyszliśmy podeszła Aschley... No i poszliście do niej. - kończy opowiadać i bierze łyk wody. Kurwa! Ona zawsze wykorzystuje moment jak jestem pijany! Czemu ja do chuja jej tak ulegam zawsze?! Chwila... Czemu Jackob tak szybko zabrał Rogers? Stało się coś? Spytam później Jackoba.

- Chodź grac Dylan. - mówi Jackob usmiechajac się do mnie zachęcająco. Nie! Będziecie głośno! - jeczy jak male niezadowolone dziecko. Chowa twarz w dłoniach, a ja się z niego śmieje

- Zamknij pysk idioto. Nie tylko Ciebie głowa nakurwia palancie. - odpowiada Nicholas. Ja z Jackobem śmiejąc się idziemy do salonu. Wygodnie siadamy na kanapie i zaczynamy grac w Fife. Po pół godzinie kończymy grac... Jak zawsze wygrałem z nim. Jackob kończy rozmawiać przez telefon, bo zamawiał pizzę.

- Stary czemu tak szybko zawiozłeś Rogers do domu? - patrzę na chłopaka. Ten przegryza policzek od środka.

- Była zmęczona i chciała juz jechać. - patrzy w bok. Od razu wiem, że kłamie. On nie umie kłamać

- Ej. Ogarniacie, że Victoria pamięta, że Dylan ją zwyzywał. - mowi Levis. Wchodzi do salonu i na mnie patrzy - Em... Cześć?

- Że co kurwa?! - zaczynam krzyczeć i patrzę na chlopaka, który właśnie wszedł.

Nienawidze CieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz