==4==

218 17 9
                                    

Cofnięcie w czasie do otworzenia drzwi.

Perspektywa Miiko

Wszyscy, gdy tylko usłyszeli dźwięk otwierania drzwi, od razu pognali na górę, by spotkać się z Mad, tak samo z resztą jak i ja. Przed drzwiami jednak leżał list, a w pokoju było słychać spokojny wiatr, wpływający pewnie przez... OKNO ! Szybko otworzyłam drzwi, ale w środku zastałam tylko ciszę i tak jak podejrzewałam - otworzone okno. Podbiegłam do niego. Zauważyłam tylko ubraną na czarno postać. Pomimo krzyków -nie tylko moich- biegła i nawet się nie odwróciła. Nie było sensu za nią gnać, to by zaostrzyło tylko sytuację. Bezbronna osunęłam się po ścianie na podłogę. Nikt z nas nie miał pomysłu co mamy zrobić. Gdy trochę się opanowałam, otrzepałam się z prochu i wzięłam do ręki list.

Kiedyś do was wrócę, na razie nie chcę zaostrzać sytuacji pomiędzy nami, nic mi nie będzie, obiecuję o siebie zadbać. Dajcie mi po prostu trochę czasu.
Przepraszam za to co się dzieje, naprawdę nie chciałam, by tak było. To tylko moja wina i ponoszę (znowu) za to konsekwencje.
Miiko, w razie czego pamiętaj, że You could live without me.

-Idiotka...- W tym momencie przypomniałam sobie, ile ona dla mnie zrobiła. Zawsze mnie chroniła, nie pozwalała skrzywdzić i wszystko brała na siebie, tak jak ostatnio... A ja głupia nie potrafię nawet z nią pogadać i jej obronić przez wszystkimi, a zamiast tego tylko na nią nakrzyczałam... Zgniotłam kartkę i szybko wyszłam z pomieszczenia, dłońmi co chwilę ocierając cieknące potokiem łzy.

Złamałam obietnicę, przepraszam...

Perspektywa Maddie

Siedziałam właśnie pod drzewem, rozmyślając co by tu zrobić. Sięgałam pamięcią jak najdalej, by przypomnieć sobie te czasy, gdy trzymałyśmy się tylko razem. Chciałam się na chwilę odciąć od tego wszystkiego tak, by mój mózg mi jeszcze nie wyparował i dalej był na swoim miejscu. Przypomniałam sobie o obietnicy, którą mi przysięgłaś.

Złamałaś ją.

Zaczęły mi wracać wspomnienia z tamtej chwili, to było jakieś dwa, może trzy lata przed ucieczką z naszego "domu", czyli ogromnego zamku, gdzie mieszkałyśmy z rodzicami.

Wydarzenie

Siedziałyśmy razem poza murami. Obydwie oparte, obmyślałyśmy wtedy plan, jakby tu uciec od rodziców, którzy tak naprawdę nigdy nimi nie byli. Nagle usłyszałyśmy alarm przeciwpożarowy. Szybko przeszłyśmy przez bramę i to wtedy do Ciebie podbiegli rodzice i to Ciebie wtedy zabrali, oskarżając mnie o podpalenie głównego placu. Pomimo tego, że wiedziałaś jak to było, to nikomu nie powiedziałaś prawdy, że to nie byłam ja. Wystarczył zaledwie jeden dzień, żeby wszyscy mnie znienawidzili i wyszydzali.
Kilka dni później w końcu zdecydowałaś się do mnie podejść i pogadać. Przepraszałaś mnie wtedy mnóstwo razy, a ja głupia Ci zaufałam wtedy. Kolejnego dnia, gdy tylko chciałam do Ciebie podejść, po prostu potraktowałaś mnie jak powietrze. Przez kolejny rok nic się nie zmieniało, dalej tak samo mnie traktowałaś, a ja mimo iż powinnam być ważna, bo w końcu miałam 9 ogonów, byłam gnębiona, ciągnięta za nie... Oberwałam za kogoś w prostych słowach. Pamiętam, że ten rok był najgorszym ze wszystkich lat. Nagle, po tym roku, ktoś jakby Cię odczarował i zaczęłaś się do mnie odnosić i zachowywać w stosunku do mnie normalnie, jak kiedyś. Wtedy znowu odzyskałam swoje emocje i nie byłam twarda jak kamień, jak to było przez ten rok. Po prostu mnie zmiękczyłaś, w prostych słowach. Znowu byłyśmy jak siostry i to właśnie wtedy, gdy uciekałyśmy, przysięgłaś mi na wszystko, że będziesz zawsze przy mnie i nic nigdy nas nie poróżni...

Koniec

Siedziałam pod tym żałosnym drzewem jeszcze pewnie z godzinę, aż w końcu nie postanowiłam się podnieść i gdzieś pójść. Byle jak najdalej od miejsca, skąd przyszłam.

W tym momencie sama siebie nie rozumiałam, ale mimo wszystko szłam coraz dalej i dalej... Byleby tylko nikt mnie nie znalazł. Idąc, przypomniałam sobie nasze początku w murach Straży Eel. Niestety tam już słyszano o tym, że niby ja podpaliłam plac i każdy patrzył zawsze na mnie krzywo. Innymi słowy mówiąc, prawdopodobnie cała Eldarya mnie nienawidzi za coś, czego nie zrobiłam. Pamiętam, że siedziałam wtedy przez prawie całe dnie w pokoju i pisałam tekst. Odruchowo idąc zaśpiewałam kawałek.

(Halsey - Without Me)

I say I'd catch you if you fall
And if they laugh, then fuck 'em all
And then I got you off your knees
Put you right back on your feet
Just so you can take advantage of me

Tell me how's it feel sittin' up there
Feeling so high but too far away to hold me
You know I'm the one who put you up there
Name in the sky
Does it ever get lonely ?
Thinking you could live without me
Thinking you could live without me
Baby, I'm the one who put you up there
I don't know why (Yeah, I don't know why)
Thinking you could live without me
Live without me
Baby, I'm the one who put you up there
I don't know why (I don't know why, yeah yeah)

Sama nie rozumiałam, czemu właśnie to były takie słowa. Nie chodzi mi o to, że nie rozumiałam co napisałam, bo wiedziałam to świetnie, ale bardziej o to, czemu piosenka była o "miłości", ale podobała mi się i nadal podoba. Gdy zaczęło się powoli ściemniać, rozbiłam sobie znowu prowizoryczny "obóz". Postanowiłam popatrzeć jeszcze w gwiazdy przed snem. To zawsze wpływało korzystnie na mój humor. I gdy już szłam spać, przyszła mi do głowy myśl, że znowu stałam się twarda, ale nie do końca jak kiedyś. Może powinnam ?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Heloł ^^

Słówka: 901

Mam nadzieję, że rozwiałam wasze pytania, dlaczego Mad jest tak bardzo nieszanowana ;)

Miłego xx !

Kitsune | Eldarya [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz