22

372 16 1
                                    

Jimin pov.

Nadeszła wyczekiwana przeze mnie niedziela. Wstałem o dziewiątej. Musiałem wszystko przygotować, żeby o szóstej popołudniu być gotowym. Po przebudzeniu, ruszyłem w stronę łazienki. Wykonałem poranną rutynę.

Po wyjściu z pomieszczenia, skierowałem się w stronę kuchni. Zauważyłem, siedzącego przy blacie J- hope'a i Jina gotującego śniadanie. Zająłem miejsce obok czerwonowłosego chłopaka.

- Gotowy? - spytał.

- Chyba emocjonalnie. Muszę wszystko przygotować i pozałatwiać parę spraw - odpowiedziałem.

- Wierzę w ciebie - oznajmił.

Nie odpowiedziałem, tylko spojrzałem na talerz z podanym mi jedzeniem. Byłem tak zestresowany, że od razu odsunąłem od siebie talerz. Czułem, że nic nie przełknę.

- Nie jestem w sumie głodny - powiedziałem, kierując się w stronę wyjścia - przepraszam Jin - dodałem.

Wszedłem do swojego pokoju. Podszedłem do szafy, żeby wybrać strój. Po chwili zastanowienia ubrałem się dość luźno. Skoro i tak idę tylko do kilku sklepów do nie muszę wyglądać olśniewająco.

Ubrany chwyciłem portfel, telefon i wyszedłem, kierując się w stronę przedpokoju. Przed wyjściem ubrałem mój długi czarny płaszcz, maseczkę, okulary i przeszedłem przez drzwi wyjściowe.

Pierwszym miejscem do którego się skierowałem była agencja nieruchomości. Chciałem wykupić jakiś domek przy jeziorze.

Po 30 minutach wyszedłem z budynku. Na szczęście udało mi się to załatwić, ale nie tanio. Nigdy bym nie pomyślał, że tyle będę płacić za jakiś domek. No cóż z miłości robi się wszystko.

Następnie musiałem pójść do jakiegoś marketu. Kupiłem potrzebne mi składniki na zrobienie „kolacji". Później poszedłem do sklepu z winami. Kupiłem dwa, jedno carlo rossi jakieś bąbelkowe, a drugie czerwone.

Ostatnim miejscem do jakiego musiałem się udać był sklep z różnymi gadżetami. Potrzebowałem kupić świece, lampki i jakiś ciepły koc.

Po udanych zakupach zadzwoniłem do J-hope'a, żeby po mnie przyjechał. Czekałem na niego już 5 minut przed jakimś sklepem. To nie tak, że jestem marudą, ale mam chyba milion toreb, które trzymam i nie powiem są ciężkie.

Po 10 minutach zjawił się Hobi. Załadowałem rzeczy do bagażnika i wsiadłem od strony pasażera.

- Co tak długo? Wiesz jakie to ciężkie? - spytałem, zaczynając się śmiać.

- Nie jestem twoim szoferem - odpowiedział również się śmiejąc.

Przez resztę drogi rozmawialiśmy na różne tematy. Po jakiś czasie dojechaliśmy do dormu. Przygotowałem już wszystko. Nawet zdążyłem pojechać do tego domku nad jeziorem i go ozdobić. Pozostała mi godzina, a za niedługo muszę wyjeżdżać. Jedyne co mogę teraz robic to czekać.


[T/I] pov.

Siedziałaś na kanapie w salonie. Sama. Twoja przyjaciółka wyszła gdzieś, a ty nie miałaś co robić. Aktualnie zajadałaś się chrupkami, siedząc w piżamie i oglądając jakiś serial telewizyjny.

Idealnie w ciekawym momencie programu dostałaś sms'a.

HOBIŚ!

H: Za pół godziny jestem u ciebie i zabieram cię w podróż. A i ubierz się ładnie ;)

Ja: Ale hope ja siedzę w piżamię.

H: To się ubieraj. Zostało ci 28 minut.


Twój JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz