IV

598 29 0
                                    

Loty narciarskie są naprawdę nieprzewidywalne. Tu nigdy nie wiadomo czy zawodnik wyląduje daleko za zieloną linią, ustanawiając nowy rekord skoczni czy może jednak jego skok zakończy się tuż za bulą. Piątkowe zawody zwieńczone zostały wygraną Zajca, natomiast wczorajszym triumfatorem był niezawodny w tym sezonie Ryoyu Kobayashi. Wraz z Nicole cieszyłyśmy się
z faktu, że za każdym razem na podium stawał Markus Eisenbichler i to właśnie za niego najbardziej trzymałyśmy dziś kciuki. Atmosfera na skoczni była niesamowita. Ludzie bawili się
i głośno dopingowali swoim ulubionym skoczkom. W ogóle nie było po nich widać, że temperatura spadła kilka stopni poniżej zera. Trzymając małe flagi, na których widniały niemieckie barwy, przeskakując z nogi na nogę, głośno krzyczałyśmy, gdy na belce zasiadał kolejno Richard, Karl, Andreas, Stephan no i oczywiście Markus, obecny lider klasyfikacji w lotach. Niestety dzisiejszy konkurs nie był łaskawy dla naszej reprezentacji. Najwyżej uplasował się pretendent do zdobycia Małej Kryształowej Kuli - zajął 10 miejsce, a zawody wygrał Kamil Stoch. Opuszczając teren skoczni, czuć było mały niedosyt wśród kibiców, niektórzy nawet pokusili się o kąśliwe docinki.

- Jak taki jesteś cwany to siadaj na belkę i leć! Ciekawe jak daleko pofruniesz... - powiedziałam bardziej do siebie niż do starszego mężczyzny, którego już dawno straciłam z pola widzenia. - Eksperci od siedmiu boleści. - rzuciłam, na co Nicole tylko się roześmiała.
- Idziemy na jakąś herbatę żeby się rozgrzać? - spytała, na co ja bez zbędnego namysłu się zgodziłam.

 
...

- Co powiesz na to, żeby wieczorem wyskoczyć do tego klubu, w którym byłyśmy rok temu? - odezwała się po dłuższej chwili milczenia Nicole.
- Nie musisz mnie długo namawiać! - odpowiedziałam jej, dopijając swoją owocową herbatę. - Dwa poprzednie wieczory byłyśmy bardzo grzeczne, więc nie zaszkodzi się dziś trochę rozerwać. Tym bardziej, że mamy co oblewać! - powiedziałam, uśmiechając się do przyjaciółki.
- Dokładnie! O Kaia, zapomniałam ci wspomnieć, że przed wyjazdem moi rodzice zaproponowali pomoc w szukaniu mieszkania. - powiedziała.
- Fantastycznie, mam tylko nadzieję, że nie wybiorą takiego, do którego z naszych rodzinnych domów można będzie przebyć drogę na piechotę w ciągu 5 minut. - odparłam, przewracając oczami. Widząc to, Nicole wybuchła głośnym śmiechem, a ja nie mogąc się powstrzymać, zrobiłam dokładnie to samo.
- Dobra, zbierajmy się już. Trochę czasu minie zanim dojdziemy do hotelu, a chcemy jeszcze zrobić się na bóstwo! - powiedziała brunetka, zakładając swoją granatową kurtkę. - Może uda nam się wyrwać jakichś przystojniaków. - powiedziała prawie szeptem i poruszała zabawnie brwiami.
- Przecież wiesz, że w naszym przypadku to akurat nie jest problem. - odpowiedziałam, odgarniając włosy. - Tylko ciekawe ile ta znajomość będzie wstanie przetrwać... Przypomnę Ci, że mój najdłuższy związek trwał 4 miesiące, a Ty wcale nie jesteś lepsza bo zerwałaś z Lukasem po niecałych 3 miesiącach znajomości.
- Dobrze, już dobrze, nie zrzędź tyle tylko zbieraj się i chodź. - burknęła, pośpieszając mnie.


...


- Zamówiłaś już taksówkę? - krzyknęła z łazienki Nicole, która właśnie kończyła prostować włosy.
- Tak. Dostałam wiadomość, że ma być za około 20 minut. - odpowiedziałam jej, odkładając telefon i skupiłam się ponownie na nakładaniu czerwonej pomadki.

Nie zdążyło minąć nawet 10, a mój telefon zawibrował, powiadamiając mnie, że taksówkarz czeka na nas przed hotelem.

- Cholera Nicole, musimy wychodzić bo taksówka jest już na dole. - rzuciłam, ostatni raz psikając się ulubionymi perfumami.

Mimo, iż obie miałyśmy na sobie czerwone sukienki, które ostatnio kupiłyśmy to muszę przyznać, że wyglądałyśmy zupełnie inaczej. Wrzuciłam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy
i w pośpiechu wyszłyśmy z hotelu. Po niedługiej podróży, którą ,,umilał'' nam taksówkarz poprzez opowiadanie przedziwnych historii, dotarłyśmy na miejsce. Mimo dość wczesnej godziny, bo dochodziła wówczas 22:30, w klubie roiło się od ludzi, których było znacznie więcej niż w ubiegłym roku. Na szczęście DJ nie zawodził - jesteśmy zdania, że impreza nie może być dobra, gdy puszczana jest kiepska muzyka. Postanowiłyśmy na początek udać się w kierunku baru. Pokonując ten odcinek drogi, nie obyło się bez uśmiechów facetów skierowanych w naszą stronę oraz nieudolnych prób rozmowy, które nie powiem, zdecydowanie potrafią podnieść kobiecą pewność siebie. Zamówiłyśmy po 3 owocowe shoty, szybko opróżniłyśmy kieliszki
i udałyśmy się na parkiet. Po przetańczeniu kolejnej już piosenki, znów zatęskniłam za alkoholem i wraz z Nicole powędrowałyśmy w stronę źródła, w którym można go kupić.
Ta sekwencja powtórzyła się jeszcze czterokrotnie i tym razem postanowiłyśmy usiąść na chwilę i odpocząć przy barze zanim znów rzucimy się w wir tańca.

- Nie wiem jak ty Kaia, ale ja czuję jutrzejszego kaca. - powiedziała, stojąca już przy barze brunetka. - Co tam się w ogóle dzieje? - dodała, wbijając wzrok w zbiegowisko ludzi.
- Pewnie znowu ktoś się bije albo jakiś palant postanowił oświadczyć się dziewczynie w klubie. - prychnęłam i tym razem zamówiłam sobie drinka, a Nicole nie pozostawała w tyle.


Popijałyśmy trunki i rozmawiałyśmy zawzięcie, kiedy Nicole otworzyła szerzej oczy i zakryła dłonią usta.

- Booże, ducha zobaczyłaś czy co?
- Gorzej to znaczy lepiej.. sama nie wiem. - wydukała, a kiedy chciałam się już obrócić
i sprawdzić, co tak zszokowało przyjaciółkę, ta wbiła paznokcie w moją rękę. - Nie odwracaj się - syknęła
- Czy ty jesteś normalna? - spytałam, chociaż znałam odpowiedź na to pytanie i brzmiała ona: nie.

Obróciłam głowę, a mój wzrok zatrzymał się na grupce chłopaków stojących praktycznie tuż przy barze. Był to nie kto inny jak niemieccy skoczkowie. Co oni tu w ogóle robią? Od czterech lat chodzimy do tego klubu, a wybieramy go tylko dlatego, że nigdy nie jest tu tłocznie, ponieważ wszyscy wolą lokal, w którym odbywają się te słynne after party, na które przychodzą także skoczkowie. Widocznie tym razem postanowili zabawić się gdzie indziej. Stałam naprzeciwko Nicole, kończąc swojego drinka, bawiłam się słomką.

''No podejdź'' , ''Nie potrafisz po prostu zagadać, mam Ci pokazać jak to się robi?!'' - dało się usłyszeć męski głos tuż za mną. Przewróciłam oczami, będąc pewna, że stoi za mną dwóch koleżków, którzy za chwilę będą próbować zaimponować nam swoją jakże dobrze płatną pracą albo, co gorsze, ilością dziewczyn, jaka przewinęła się przez ich życie. ŻENADA.

- Cześć, długo już tak siedzicie? - odezwał się po angielsku mężczyzna, ale w jego głosie można było wyczuć niemiecki akcent.
- Wystarczająco długo by móc usłyszeć ten cały dramat rozgrywający się przed chwilą -odpowiedziałam po niemiecku, odwracając się by na niego spojrzeć.


Przede mną stał nie kto inny jak wbijający we mnie wzrok Markus Eisenbichler .

- Nie chciałem żebyście to usłyszały, czasami trudno jest ich ogarnąć - powiedział lekko zakłopotany, wskazując na kolegów, wśród których rozpoznałam Freitaga, Wellingera i Geigera.
- To który z nich miał Ci pokazać ''jak to się robi'' ? - spytałam, ujmując ostatnie cztery słowa w niewidzialny cudzysłów i uśmiechnęłam się kącikiem ust.
-Ehm, ten przygarbiony blondyn, prawdziwy amant. - odpowiedział, a ja przeniosłam wzrok na wskazanego chłopaka chociaż doskonale wiedziałam o kim mówi. - Jestem Markus - przedstawił się. 

Człowieku ja nie tylko wiem jak masz na imię czy skąd pochodzisz, ale wiem również ile wynosi twój życiowy rekord oraz które miejsce zająłeś rok temu podczas zawodów rozgrywanych w Willingen - trudno by było nie wiedzieć skoro kibicuję im odkąd tylko pamiętam.

- Ja jestem Kaia, a to moja przyjaciółka Nicole. - powiedziałam, wskazując na brunetkę stojącą już przy mnie.

Markus kiwnął tylko głową, na co reszta chłopaków ruszyła w naszym kierunku. Nie wiem czy dochodziła północ czy było już dawno po, ale dla nas to był dopiero początek zabawy. 

I początek nowej znajomości.

____________________________

Po długim wstępie, wreszcie pojawił się Markus i reszta chłopaków! 

Życzę Wam miłego czytania!

Forbidden FeelingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz