XXVIII

250 15 0
                                    

Tydzień. Dokładnie tyle czasu minęło od koszmaru rozegranego w Planicy. Siedem dni temu, w hotelowym pokoju widziałam go po raz ostatni. Zawiedzionego, rozżalonego i bezsilnego chłopaka, który w tak krótkim czasie zdobył moje serce i zawładnął całym moim życiem. Wszystkie emocje wypisane tamtej nocy na jego twarzy spowodowane były tylko i wyłącznie moją decyzją o zatajeniu prawdy. Wiele razy próbowałam skontaktować się z Markusem. Dzwoniłam a także pisałam setki wiadomości, ale każda z moich prób okazywała się bezskuteczna. 

Zwinięta w kłębek, leżąc szczelnie okryta kocem próbowałam przywołać w pamięci najszczęśliwsze momenty ostatnich miesięcy. Zapewne gdyby nie ja, spędzalibyśmy teraz wspólnie czas na oglądaniu filmów, jeżdżeniu na wrotkach w nowo otwartym centrum, gdzie kiedyś zabrał mnie chłopak czy popijając kawę i rozmawiając w monachijskiej kawiarni, która stała się także jednym z ulubionych miejsc Markusa w tym mieście. Pozostając w łóżku w ciemnym pokoju zdałam sobie sprawę, że on również jest już dla mnie tylko i wyłącznie wspomnieniem. Wszystko wyglądałoby teraz inaczej, gdyby nie ja. Mogłam chociaż posłuchać rad Nicole, która wiele razy próbowała przekonać mnie do przeprowadzenia szczerej rozmowy z Eisenbichlerem. Może gdyby usłyszał to wszystko ode mnie dużo wcześniej, na bardziej neutralnym gruncie może wówczas by mi wybaczył, a nasze życie wyglądałoby tak jak dawniej? Niestety nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie – jest już po prostu za późno.

Szczęści i radość zostały zastąpione smutkiem i melancholią w tak krótkim czasie. Skupienie się na czymkolwiek wymagało ogromnego wysiłku z mojej strony, a umysłem zawładnęła chęć dostania jakiegokolwiek sygnału - krótkiego telefonu, kilku wyrazów pozlepianych w choć jedno zdanie, prośby o spotkanie. Z drugiej jednak strony nie wiem jak zniosłabym słowa Markusa, który zadecydowałby o definitywnym zakończeniu naszej znajomości.

Przytłoczona tą myślą, wstałam niechętnie z łóżka w celu zrobienia sobie kawy, która miałam nadzieję choć trochę doda mi energii. Rzadko kiedy opuszczałam swój pokój. Zaniedbałam sprawy związane z uczelnią, a także moją relację z Nicole. Dziewczyna wiele razy przychodziła i prosiła o wspólny wypad do kawiarni czy na zakupy, które zawsze poprawiały mi humor, ale ja konsekwentnie odmawiałam. Jedyne czego pragnęłam to zniknięcie w swoich czterech ścianach.

Ekspres stojący na niedawno wysprzątanym przez moją współlokatorkę blacie był moim wybawieniem. Czekając aż ciemne ziarna zostaną dokładnie zmielone, do moich oczu dotarł widok przebywającej w salonie Nicole. Brunetka siedziała lekko pochylona na skraju sofy, a obie dłonie trzymała kurczowo na wysokości swojego brzucha.

- Nicole co Ci jest? - spytałam zaniepokojona, pozostawiając ekspres i podchodząc bliżej przyjaciółki.
- Wczoraj wybrałam się z Laurą do nowej knajpki, gdzie zamówiłam sushi. To pewnie jakieś zatrucie. - odpowiedziała z grymasem na twarzy. - Praktycznie od samego rana wymiotuję i strasznie boli mnie brzuch...
- Oj biedactwo – usiadłam obok brunetki i pogładziłam jej okryte kardiganem ramię.
- Kaia, mam do Ciebie ogromną prośbę. - zaczęła ponownie, podnosząc wzrok by na mnie spojrzeć. - Mogłabyś wyskoczyć do tej apteki niedaleko nas i kupić mi kropelki na żołądek? Od zawsze pomagały mi w takich sytuacjach, a niestety w mieszkaniu ich nie ma.
- Nie ma sprawy kochana, już idę. - uśmiechnęłam się, by choć trochę dodać jej otuchy i zerwałam się na równe nogi aby jak najszybciej zdobyć upragniony przez Nicole lek.

Kilka minut później znajdowałam się już w kolejce złożonej z kilku osób i cierpliwie czekałam, aż w końcu zostanę obsłużona. Moment ten przyszedł szybciej, niż się tego spodziewałam.

- W czym mogę pomóc? - spytała starsza kobieta w białym fartuszku, której siwe włosy upięte były w ciasnego koka na czubku głowy.
- Poproszę miętowe krople na żołądek. - odpowiedziałam uprzejmie.

Kobieta niezdarnie wystukała coś na klawiaturze i udała się w kierunku schowka, w którym zapewne przechowywany był ten specyfik. Oczekując na jej powrót, mój wzrok kolejno padał na różnego rodzaju syropy, tabletki i kapsułki aż w końcu natrafiłam na niewielkie błękitne opakowanie, na którym widniała ciężarna kobieta.  A co jeżeli...?

- I poproszę jeszcze test ciążowy. - powiedziałam, gdy kobieta wróciła na swoje stanowisko i podzieliła się ze mną ceną niewielkiej buteleczki z miętowym płynem.

Zapłaciwszy, chwyciłam swoje zakupy do ręki i udałam się w drogę powrotną do mieszkania, w którym czekała na mnie brunetka.

- Jak dobrze, że już jesteś. - gdy tylko zamknęłam za sobą wejściowe drzwi, z łazienki wyłoniła się zmarnowana Nicole.

Muszę przyznać, że chyba jeszcze nigdy nie widziałam ją w tak kiepskim stanie. Na pierwszy rzut oka było widać, że nie czuje się dobrze. Była blada i słaba, a podkrążone oczy wcale nie dodawały jej uroku.

- Mam dla Ciebie te kropelki – powiedziałam kładąc je na stolik. - I jeszcze coś... - z tylnej kieszeni spodni wyjęłam opakowanie z testem. Spojrzałam na dziewczynę, która stała w progu całkowicie zdezorientowana.
- Co to jest? - spytała choć zapewne doskonale wiedziała co trzymałam w ręku i przeniosła wzrok z błękitnego pudełeczka na mnie.
- Test ciążowy, proszę zrób go. - odpowiedziałam krótko. - Może to nie jest zwykłe zatrucie Nicole...
- Przecież ja nie jestem w ciąży. - zaśmiała się nerwowo, a do jej oczu napłynęły łzy.
- Zrób go. - powiedziałam cicho, po czym wręczyłam jej wspominane opakowanie.

Dziewczyna udała się do łazienki, a ja wreszcie mogłam zająć się przygotowywaniem swojej kawy. Po wzięciu pierwszego łyka doszło do mnie, że właśnie tego było mi potrzeba. Siedząc na kanapie, popijając jak to się mówi napój bogów i szukając czegoś interesującego w telewizji, czekałam na moment, w którym Nicole wreszcie opuści łazienkę.
Mijały kolejne minuty, a z jej strony nie było żadnego odzewu. W końcu zniecierpliwiona i lekko zaniepokojona zapukałam do drzwi – niestety również nie doczekałam się odpowiedzi.

- Nicole? Wchodzę. – powiedziałam stanowczo i pociągnęłam za klamkę.

Brunetka siedziała na podłodze oparta o boczną ściankę pralki, a po jej policzkach spływały pojedyncze łzy. Przykucnęłam tuż przy niej i odgarnęłam kosmyk jej włosów za ucho.

- Kochanie, co jest? - spytałam zatroskana, a ona wsunęła w moją dłoń niewielki kawałek plastiku.

Spojrzałam na malutkie okienko, w którym widniały dwie cienkie kreseczki. 


_________________

No to się porobiło...

Forbidden FeelingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz