XVI

403 26 0
                                    

Nadszedł wreszcie ten dzień - powrót do szarej rzeczywistości. Przeciągając się leniwie, ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę było wyjście z cieplutkiego łóżka. Jęknęłam cicho, widząc jak wiejący za oknem wiatr wygina bezlistne gałęzie drzew.

1, 2, 3 - policzyłam w myślach i wysunęłam spod kołdry jedną, a potem drugą stopę. Zarzucając na siebie szlafrok w kolorze lawendy, udałam się w kierunku kuchni w celu zrobienia kawy, gdyż tylko ona była w stanie postawić mnie na nogi. Stałam właśnie przed ekspresem, gdy Nicole wyłoniła się ze swojego pokoju i z przymrużonymi jeszcze oczami powędrowała w stronę łazienki.

- Zrobić ci kawy? - rzuciłam, opierając się o blat i przeczesując palcami poplątane włosy.
- Poproszę, byle mocną. - odparła, zamykając za sobą drzwi.

Tak więc po kilku chwilach, z kubkiem gorącego, czarnego napoju, znalazłam się ponownie w swoim pokoju. W dość szybkim tempie doprowadziłam się do stanu, w którym bez obaw mogłabym pokazać się obcym ludziom i zarzucając torebkę na ramię, po raz kolejny zaczęłam narzekać na największą wadę Nicole - brak poczucia czasu. Popędzane przez fakt, że za kilka minut odjedzie nasz jedyny autobus, który jedzie w kierunku centrum, wybiegłyśmy z mieszkania.

Szarobure niebo pokryte było chmurami, z których lada moment mógł spaść deszcz. Do tego wiał nieprzyjemny wiatr, sprawiając, że moje misternie ułożone włosy były rozwiewane w każdym możliwym kierunku. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze dwa dni temu, zaledwie kilkadziesiąt kilometrów dalej, panowała istnie wiosenna pogoda i wszyscy mogli rozkoszować się ciepłymi promieniami słonecznymi.

- Nie zdążyłam przez Ciebie zjeść śniadania. - burknęła oburzona brunetka, malując swoje usta ochronną pomadką.
- Mogłaś wstać dziesięć minut wcześniej, wtedy na pewno ze wszystkim byś się wyrobiła. -odparłam i w tej właśnie chwili, pojazd, dzięki któremu miałyśmy dostać się na uczelnię, wyłonił się zza rogu.

W środku panował niesamowity tłok i zaduch, spowodowany ogromną ilością ludzi. Gdy myślałam, że gorzej już być nie może, rozległ się przeraźliwy wrzask dziecka, którego matka w żaden sposób nie potrafiła uspokoić. Spojrzałam na Nicole, która ze skwaszoną miną wbijała wzrok w zapłakanego chłopca. Na nasze szczęście większość podróżujących wysiadła na następnym przystanku, dzięki czemu mogłyśmy wreszcie zająć siedzące miejsca. Po piętnastu minutach, znajdowałyśmy się już przed gmachem naszej uczelni.

- Wrócę do domu nieco później, bo obiecałam rodzicom, że wpadnę dziś do nich po zajęciach. - zabrałam głos, wchodząc do budynku, po nieco ponad dwutygodniowej nieobecności.
- W porządku, w takim razie do zobaczenia wieczorem. - odpowiedziała przyjaciółka, całując mnie w policzek na pożegnanie i szybkim krokiem oddaliła się w kierunku sali audytoryjnej.

Ja natomiast udałam się schodami na drugie piętro w poszukiwaniu grupy znajomych, z którymi spędzam większość czasu na uczelni - nie licząc oczywiście Nicole. Zadanie to nie okazało się trudne, gdyż cała trójka siedziała na dużym marmurowym parapecie niedaleko wejścia do naszej sali.

Zjawiłam się w momencie, gdy właśnie opowiadali o swoich przygodach przeżytych w czasie ferii. Felix całe dwa tygodnie spędził z rodziną na Teneryfie, David biegał na treningi, a Agnes narzekała na fakt, że nie znalazła ani chwili na odpoczynek, gdyż musiała opiekować się młodszym rodzeństwem. Gdy w końcu nadeszła moja kolej, w drzwiach sali pojawił się profesor Braunhus i machnięciem ręki, zaprosił nas do środka. Może to i lepiej. Przez ten czas wiele rzeczy zmieniło się w moim życiu i nie wiem, czy dobrym pomysłem było by opowiadanie tego wszystkiego na uniwersyteckim korytarzu.
Tak więc, zajęłam miejsce obok blondynki w okularach i notując informacje o budowie neuronów, które moim zdaniem były kluczowe, całą uwagę skupiłam na mężczyźnie, stojącym na mównicy. Nie licząc trzech kilkuminutowych przerw, w taki właśnie sposób spędziłam blisko siedem godzin i o dziwo nie czułam się zmęczona.

Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, prosto po wyjściu z uczelni, powędrowałam na przystanek autobusowy i udałam w podróż do rodzinnego domu. Dzięki brakom korków, już po dziesięciu minutach stanęłam przed dębowymi, dobrze znanymi mi drzwiami, które otworzyła mama.

Forbidden FeelingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz