XXI

316 20 0
                                    

- Cześć Tato. Ciebie również miło widzieć. - uśmiechnęłam się, a raczej zrobiłam coś na kształt grymasu, trzymając kurczowo szklankę, z której upiłam nieduży łyk.

- Nie wiedziałem, że wieść o tym, że jesteś moją córką aż tak szybko się rozeszła. - powiedział, wiercąc we mnie dziurę lazurowymi wręcz oczami.

Zapewne myślał, iż moja obecność na bankiecie była spowodowana tym, że udało mu się załatwić dwie vipowskie wejściówki na zawody, a ja poprzez okazanie dowodu i przy odrobinie szczęścia właśnie się tu znalazłam.

- Nie jestem tu dzięki nazwisku czy też przez fakt, że jesteśmy ze sobą spokrewnieni. Jeśli ktokolwiek o tym wie, to tylko i wyłącznie od Ciebie. - powiedziałam pewnie, stojąc naprzeciwko, choć tak naprawdę serce waliło mi jak młotem. - Dostałam zaproszenie od przyjaciela, któremu nie chciałam odmawiać.

- Nie wiedziałem, że znajomi z mojej pracy są Twoimi przyjaciółmi. - ściągnął brwi, obserwując mnie uważnie. - Kimkolwiek on jest, nie sądzę, że stał się wystarczającym powodem, dla którego opuściłaś kilka dni zajęć na uczelni i wyjechałaś do innego kraju... - przewróciłam oczami, zakładając ręce na piersi i przerywając mu, wtrąciłam się:

- To jest moje życie i pozwól, że przeżyję je tak, jak będę tego chciała.

- Dobrze, ale czasem warto posłuchać osoby starszej. Żyję na tym świecie znacznie więcej od Ciebie i wiele już doświadczyłem. - uśmiechnął się kącikiem w dość ironiczny sposób, co sprawiło, że moja krew zaczęła się gotować. Przygryzłam policzek od środka, ściskając mocno trzymaną szklankę i modliłam się, aby jak najszybciej zakończył prawić te swoje kazania. - Teraz pozwól, że już pójdę. Wiesz dobrze, jak bardzo nie lubię tego rodzaju spędów. - powiedział dotykając mojego ramienia i żegnając się, powędrował w stronę ogromnych drzwi.

Ja tymczasem stałam tak jeszcze bez ruchu przez kilka najbliższych minut i analizowałam co przed chwilą się stało. Od nadmiaru emocji niesamowicie zaschło mi w gardle, przez co opróżniłam cały dzbanek wody z cytryną i miętą.

Próżność, egoizm i wyrachowanie ojca nie zna granic, co po raz kolejny udowodniła mi rozmowa z nim. Od samego początku biły od niego negatywne fluidy, a wręcz każde słowo przesiąknięte było jadem. Jego opiekuńczość, a w zasadzie nadopiekuńczość, nigdy nie była spowodowana troską o mnie, lecz była czymś w rodzaju kontroli czy władztwa nad drugą osobą.

Chciałam jak najszybciej znaleźć Nicole i podzielić się z nią wszystkim, co przed chwilą miało miejsce. Przemierzając kolejne metry w poszukiwaniu przyjaciółki, udało mi się natknąć na wszystkich poza nią. W końcu mój wzrok padł na znajomą mi postać w czarnym kombinezonie, siedzącą na krześle niedaleko długiego stołu z przekąskami po drugiej stronie sali. Widocznie Richard musiał ją na chwilę zostawić, co było świetną okazją do zdania całej relacji z rozmowy z ojcem.

Gdy już miałam ruszyć w obranym przez siebie kierunku, poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu, na co delikatnie się wzdrygnęłam.

- Wszędzie Cię szukałem - usłyszałam ten przyjemny, ciepły ton głosu i nie potrafiłam nie unieść kącików swoich ust.

Odwróciłam się, by moim oczom ukazał się Markus, trzymający w dłoniach dwa długie kieliszki prawdopodobnie wypełnione szampanem.

- Cały czas byłam przy strefie z napojami. - wytłumaczyłam, posyłając mu jeden z najszczerszych i najbardziej uroczych uśmiechów.
- Wybacz, ale dziennikarze nigdy nie dają za wygraną. - zaśmiał się - Proszę - i wręczył mi kieliszek, który od razu zbliżyłam do ust w celu zwilżenia warg alkoholem.

Międzyczasie spojrzałam w kierunku, gdzie siedziała wcześniej Nicole. Nadal tam była, lecz niestety już nie sama. Może to znak, że właśnie w tym momencie pojawił się tu Markus? Może to właśnie nie przyjaciółce, a jemu powinnam o wszystkim powiedzieć? Tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie, aż w końcu jakiś wewnętrzny impuls sprawił, że zebrałam się na odwagę.

- Markus? Ja... chciałabym z Tobą o czymś porozmawiać. - powiedziałam, patrząc prosto w jego oczy, w których miałam wrażenie, migotało mnóstwo maleńkich iskierek.
- Też chciałbym Ci o czymś powiedzieć. Może pójdziemy na górę? Tam będzie zdecydowanie ciszej i spokojniej. - przełknął głośno ślinę, wpatrując się we mnie i oczekując na odpowiedź, napił się kolejnego łyka szampana.
- W porządku, chodźmy. - uśmiechnęłam się blado na myśl, że za chwilę sposób w jaki na mnie patrzy może diametralnie się zmienić.

Wspólnie pokonywaliśmy kolejne korytarze, a ja układałam sobie w głowie plan rozmowy, którą za chwilę będę musiała przeprowadzić.

Od czego zacząć? Najlepiej od początku, nie pomijając już żadnych istotnych kwestii - skarciłam się w myślach, po czym podobnie jak chłopak, zatrzymałam się przed jasnobrązowymi drzwiami z metalową klamką. Jak się okazało był to pokój hotelowy, którego próg przekroczyłam po uprzednim zaproszeniu przez Eisenbichlera.

Od razu wyczułam ten charakterystyczny zapach jego wody kolońskiej, który tak bardzo mi się podobał. Usiadłam na skraju dużego, dwuosobowego łóżka, wciąż trzymając ten sam kieliszek z bąbelkowym alkoholem w dłoni. Chłopak zajął miejsce tuż obok i bez słowa spojrzał w moim kierunku, co było dla mnie jak znak, że mogę wreszcie zabrać głos. Wzięłam głęboki oddech, odkładając lampkę na szafce nocnej i spojrzałam prosto w jego oczy.

- Więc... - zaczęłam i ostatecznie tylko tyle było dane mi powiedzieć, gdyż nagle poczułam jak jego usta dotykają moich, łącząc się w długim pocałunku. Czułam jak po moim ciele rozchodzi się przyjemne ciepło, a w brzuchu pojawiło stado motylków. Ten pocałunek był zupełnie inny niż wczorajszy na terenie skoczni. Był przemyślany i szczery. Odrywając się w końcu od niego, Markus tylko delikatnie się uśmiechnął.

- Pozwól, że to ja zacznę, dobrze? - powiedział, na co skinęłam głową. - Chcę żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie niesamowicie ważna. Zdaję sobie sprawę, że nasza znajomość nie ma jakiejś długiej przeszłości, a nasze spotkania są często ograniczane przez to, czym się zajmuję. Już od naszej pierwszej rozmowy wiedziałem, że jesteś wyjątkowa i bardzo chciałbym, abyś była częścią mojego życia. To nie są oświadczyny, nie oczekuję też od Ciebie żadnej zobowiązującej deklaracji. - cały czas mówił powoli, starannie dobierając słowa, a ja siedziałam i czułam jak moje dłonie zaczynają się pocić, a do oczu napływają łzy. - Zdaję sobie sprawę, że zbudowanie poważniejszej relacji ze mną może być trudne - jestem emocjonalny, zwykle wybuchowy, a do tego często nie ma mnie w domu, ale jeśli chciałabyś chociaż spróbować, to wiedz, że byłbym z tego powodu chyba najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Jeśli nie - pozostaniemy przyjaciółmi, to dla mnie i tak znaczy bardzo wiele...

- Mówisz zdecydowanie za dużo. - uśmiechnęłam się kręcąc głową, po czym zmniejszyłam dzielącą nas odległość i po raz kolejny dzisiejszego wieczoru, złączyłam nasze usta tym razem w bardziej namiętnym pocałunku.
- Czy to oznacza, że? - ponownie zabrał głos, gdy wreszcie się od siebie oderwaliśmy, by złapać głębszy oddech.
- Tak - wypaliłam, nie dając mu dokończyć zdania. - Dajmy sobie szansę, życie wszystko zweryfikuje. - kontynuowałam, a Markus ujął moje dłonie w swoje i uśmiechnął się.

- Ty też chciałaś mi coś powiedzieć, prawda? - spytał i wówczas wszystko do mnie wróciło. Przez monolog chłopaka zupełnie zapomniałam o tym, dlaczego tak naprawdę chciałam tu przyjść.

Przecież nie mogę mu powiedzieć. Nie teraz, nie w tym momencie.

- To nie jest aż tak istotne. - uśmiechnęłam się blado, opierając głowę na jego ramieniu.

W tamtym momencie chciałam po prostu cieszyć się tym co jest tu i teraz, a ta rozmowa prędzej czy później i tak będzie musiała dojść do skutku. Nie zdawałam sobie sprawy, że im dłużej to odwlekam, tym bardziej zapętlam się w całym tym kłamstwie i tym trudniej będzie mi to wszystko wyjaśnić.

Tymczasem po wypiciu resztki przepysznego trunku za naszą przyszłość, zsunęłam ze swoich nóg czarne szpilki i wtulając się w bok Eisenbichlera, położyłam się w miejscu obok niego. Leżeliśmy tak jeszcze przez chwilę - ja opowiadając jak Mistrzostwa Świata wyglądają z perspektywy kibica, on słuchając, bawił się kosmykiem moich włosów. W końcu po wyczerpującej opowieści to brunet przejął pałeczkę i zabrał głos.

Czując się bezpieczna, a przede wszystkim szczęśliwa w ramionach Markusa, nawet nie wiedząc kiedy, pogrążyłam się w głębokim śnie.

_____________________

Kolejny rozdział za nami! Miłego czytania!

Forbidden FeelingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz