Stałam tak bez ruchu nie mogąc wykrztusić z siebie ani jednego sensownego zdania. Nie mam pojęcia jak długo ten stan by się jeszcze utrzymywał, gdyby nie nagłe przybycie Andreasa.
- Długo tak będziecie tu sterczeć? Chodźcie do nas, sporo kolejek was ominęło. - odezwał się mocno wstawiony już blondyn, próbując zapiąć ostatni guzik swojej koszuli.
- Straciłem ochotę na jakąkolwiek zabawę. - odpowiedział Markus klepiąc chłopaka po ramieniu i odwracając się na pięcie odszedł w kierunku drzwi.
- A temu co się stało? - spytał zdziwiony Niemiec, odprowadzając przyjaciela wzrokiem.
- Nie teraz Andi, błagam. - odezwałam się w końcu powstrzymując łzy i omijając go ruszyłam za brunetem.
Wymijając kolejne stoliki, krople słonej cieczy spływały po moich policzkach, a dłonie drżały od nadmiaru emocji. W końcu, przekraczając próg głównej sali zlokalizowałam sylwetkę Eisenbichlera, który jak się domyślałam zapewne szedł do swojego hotelowego pokoju. Nie mając siły za nim krzyczeć, szłam jego śladami w nadziei, że pozwoli mi wszystko wytłumaczyć.
Ale czy jest co tłumaczyć? Oszukałam go, zawiodłam i zraniłam. Nie mam niczego na swoje usprawiedliwienie ale przynajmniej teraz chciałabym spojrzeć w jego brązowo-zielone oczy i powiedzieć całą prawdą. Nawet gdyby nasze spojrzenia miałyby spotkać się po raz ostatni.
Dziękując Bogu, że jego lokum mieściło się na trzecim piętrze, udało mi się wejść po dość stromych schodach i odnaleźć numer pokoju, w którym jeszcze wczoraj oglądaliśmy jego ulubiony film sensacyjny, który od wielu tygodni chciał mi pokazać. Rezygnując z pukania, wzięłam głęboki oddech i ocierając pozostałości maskary pod moimi oczami, weszłam do środka.
Chłopak stał przy otworzonym na oścież oknie i zaciągał się powietrzem, które o tej porze nocy robi się w tych okolicach naprawdę mroźne.
- Po co tu przyszłaś? - spytał w końcu, nawet nie odwracając się by na mnie spojrzeć.
- Chcę ci wszystko wyjaśnić. – odpowiedziałam, robiąc ostrożne dwa kroki w przód. - Proszę pozwól mi.
- Wyjaśnić? - obrócił się, lekko przymrużając oczy. - Może mi powiesz, że się przesłyszałem albo że Wagner nie jest Twoim ojcem? - przełknął głośno ślinę, a jego szczęka mocno się zacisnęła.
Spuściłam głowę, a do moich oczu napłynęła kolejna fala łez. Nie chciałam jednak by i te bezwładnie spłynęły po moich policzkach, dlatego zagryzając policzek od środka, spojrzałam na chłopaka.
- Nie, nie przesłyszałeś się. Uwierz mi, ja naprawdę chciałam Ci powiedzieć. Skąd miałam wiedzieć jak zareagowałbyś na wieść, że spotykasz się z córką swojego psychologa sportowego?
- Nie dałaś mi nawet szansy, żeby się przekonać. - odpowiedział sucho.
- Podczas naszego pierwszego spotkania w kawiarni w Monachium powiedziałam tylko tyle, że mój ojciec jest lekarzem. Potwierdzam, że zatajenie tego faktu było największym błędem. Później im dłużej to wszystko trwało, im bardziej się do siebie zbliżaliśmy tym trudniej było mi wszystko jakoś odkręcić. Naszą rozmowę odkładałam w czasie, bo nie chciałam żebyś w jakiś sposób się dekoncentrował przed końcówką sezonu. - ciągnęłam.
- Proszę Cię, teraz mi nie próbuj wciskać, że robiłaś to dla mojego dobra. - prychnął chłopak, obdarowując mnie wściekłym spojrzeniem. - Gdybym się o Ciebie tak nie martwił to nie poszedłbym sprawdzić czy wszystko w porządku i zapewne nigdy nie dowiedziałbym się prawdy.
- Przepraszam... – szepnęłam. - Wiem, że postąpiłam naprawdę fatalnie. Po prostu bałam się, że Cię stracę. Są dwie rzeczy których jestem pewna. Pierwsza to to, że naprawdę żałuję tego co się stało. A druga - to co do Ciebie czuję. Kocham Cię... - dokończyłam, mając nadzieję, że usłyszę od chłopaka dokładnie tę samą deklarację.
- Sam już nie wiem czy Twoje słowa mają jakąkolwiek wartość. - powiedział cichym głosem, a wypowiedziane przez niego zdanie dudniło w mojej głowie, łamiąc mi serce. - Przez cały ten czas mnie oszukiwałaś i zwodziłaś. Tyle razy rozmawialiśmy, było tyle okazji by w końcu wyjawić prawdę, ale Ty wolałaś brnąć w to kłamstwo. - kontynuował, ponownie podchodząc do okna. - Jak mogłem być tak głupi. Przecież macie to samo nazwisko, a ja niczego się nie domyśliłem. - mówił już bardziej do siebie niż do mnie.
- Proszę, wybacz mi. - wtrąciłam się w jego monolog, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
- Nie wiem czy byłbym w stanie jeszcze raz Ci zaufać. - powiedział i jak gdyby nigdy nic, wyszedł z pomieszczenia trzaskając za sobą drzwiami.
Nie miałam siły. Nie miałam siły aby za nim biec, tłumaczyć, prosić i przepraszać. Wszystko runęło na mnie i przytłoczyło mnie ze zdwojoną siłą. Ale nie mogłam mieć przecież do nikogo pretensji, sama wykreowałam tę chorą sytuację.
Podeszłam do łóżka, na którym wczoraj wspólnie z Markusem leżeliśmy i śmialiśmy się z jego żartów i siadając na podłodze oparłam się o jego brzeg. Nie musiałam już się powstrzymywać - łzy leciały ciurkiem, a ja nie miałam ochoty dłużej udawać silnej. Przez swoją głupotę prawdopodobnie straciłam chłopaka, do którego pierwszy raz w życiu poczułam coś więcej niż zwykłe zauroczenie czy fascynację. Nie potrafiłam wcześniej zebrać się na odwagę, a teraz płacę tego najwyższą cenę.
Z nadzieją, że chłopak może postanowi wrócić do pokoju i dać mi jeszcze jedną szansę, zwinęłam się w kłębek i cicho szlochając czekałam na to do momentu, w którym nie zmorzył mnie sen.
Markus' P.O.V.
Mroźne powietrze wkradało się do płuc, powodując nieprzyjemne ukłucia w klatce piersiowej, co za każdym razem wywoływało grymas na mojej twarzy. Wychodząc z pokoju a następnie z budynku, nie miałem ściśle określonego planu dokąd powinienem się udać. Nogi nie zaprowadziły mnie daleko – tuż obok hotelowego kompleksu rozpościerał się niewielki lecz bardzo ładny park, w którym codziennie tuż przed śniadaniem w zwyczaju miałem biegać.
Wciąż analizowałem sytuację, która wydarzyła się niecałe pół godziny temu. Czy za każdym razem kiedy w życiu wszystko układa się po mojej myśli zawsze musi się coś spieprzyć? Co jest ze mną nie tak? Aż kipiałem ze złości myśląc o tym, że przez cały ten czas byłem oszukiwany przez tak bliską mi osobę. Nie mając ochoty na dalsze wędrówki, usiadłem na ławce nieopodal latarni, na której przez ułamek sekundy miałem ochotę wyładować całą swoją negatywną energię. Ująłem twarz w dłonie, spuszczając głowę i próbowałem pozbierać strzępki swoich myśli, gdy dotarł do mnie dźwięk kroków a chwilę później także głos wypowiadający moje imię.
- Markus? To Ty? - odezwał się Richard, podchodząc bliżej. - Stary wszyscy Was szukają. Andreas powiedział, że widział Ciebie i Kaię całą we łzach, ale biorąc pod uwagę jego stan sam nie wiedziałem czy mogę mu uwierzyć na słowo. - dokończył, siadając tuż obok.
Freitag od lat jest moich przyjacielem ale w tamtym momencie ostatnią rzeczą, na którą miałem ochotę było zwierzanie mu się i opowiadanie całej historii. Brunet nie dawał jednak za wygraną i ciągle zasypywał mnie milionami pytań.
- Możesz do cholery powiedzieć o co chodzi? Nicole biega jak poparzona i wszędzie szuka Kai, a Ty siedzisz tu sam i udajesz, że wszystko jest w porządku? - jego ton głosu stał się nieco bardziej ostry.
- Nie, nic nie jest w porządku Richard. Kaia cały czas mnie okłamywała. Wyobraź sobie, że nasz nowy doktorek jest jej ojcem. - prychnąłem w końcu, podnosząc głowę, by móc na niego spojrzeć. - Może Ty też o tym wiedziałeś, hmm? Może wszyscy wiedzieliście? Wszyscy oprócz mnie..
- Nie miałem o niczym pojęcia, naprawdę. Reszta chłopaków zapewne też nie. - odpowiedział, próbując choć na chwilę zerknąć w moje oczy, bo jak twierdzi, można z nich wyczytać dosłownie wszystko. - Ale skąd o tym wiesz? Rozmawiałeś z nią? W ogólnie gdzie ona teraz jest? - padały kolejne pytania, które wprowadzały w mojej głowie ogromny zamęt.
- Ostatni raz widziałem ją u mnie w pokoju. Tam rozmawialiśmy. - burknąłem. - Sory ale nie chcę mi się o tym gadać. Wracaj do reszty. Chcę zostać sam.
Całe szczęście Freitag nie kazał prosić się zbyt długo. Przytakując, poklepał mnie po ramieniu i wrócił do budynku, by zapewne zająć się poszukiwaniami swojej i mojej dziewczyny.

CZYTASZ
Forbidden Feeling
Teen FictionCzy w wyniku kilku zbiegów okoliczności i niełatwych wyborów życie na pozór szczęśliwych dziewczyn odmieni się?