Od wczoraj moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół jednej osoby. Nie od dziś wiadomo, że to właśnie Markus najłatwiej ulega wszelkim emocjom. Nie pocieszał mnie również fakt, że chłopak nie odpowiedział na żadną z wysłanych przeze mnie wiadomości. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy stojąc w otaczającym mnie tłumie, nasze spojrzenia wreszcie się spotkały. Jego oczy, które zawsze błyszczą jak iskierki, w tamtym momencie były przygaszone, a z wyrazu twarzy trudno było cokolwiek odczytać. Wyszeptane krótkie ''Przepraszam'' wcale nie sprawiło, że w pewien sposób przestałam się o niego martwić – wręcz przeciwnie. Leżąc w cieplutkim łóżku, owinięta szczelnie kołdrą, zastanawiałam się czy to wszystko po prostu go nie przerosło. Każde niepowodzenie dla sportowca to niewidzialna szpilka, wbijająca się prosto w serce.
Z moich rozmyślań wyrwała mnie Nicole, oznajmiająca, że jeżeli za trzydzieści minut nie wyjdziemy z hotelu to zapewne spóźnimy się na konkurs. Posłusznie wstałam i zastanawiając się, co Markusowi i reszcie chłopaków przyniesie los, powędrowałam w kierunku łazienki. Dokładnie pół godziny zajęło mi doprowadzenie siebie do porządku i po tym czasie, zgodnie z planem, udałyśmy się w kierunku wyjścia.
Na zewnątrz przywitało nas słońce, które w Willingen szczególnie wszystkich rozpieszczało. Gdyby nie delikatne podmuchy chłodniejszego wiatru, można byłoby uznać, że panującą wówczas porą roku była wiosna. Kibice, wymachujący flagami, dmuchający w wuwuzele lub śpiewający przyśpiewki w ojczystych językach byli obecni niemal na każdym kroku.
W autobusie, którym postanowiłyśmy przebyć drogę na teren skoczni, dominowali przede wszystkim niezawodni Polacy. Nie ważne czy zawody odbywają się w Niemczech, Słowenii czy Japonii, oni zawsze stawiają się na miejscu w najliczniejszej grupie. Przed wejściem do wyznaczonego sektora, postanowiłyśmy z Nicole udać się jeszcze do stoiska gastronomicznego, gdyż kibicowanie z pustym żołądkiem zdecydowanie nie sprawia większej przyjemności. Oprócz specjalnie wydzielonego miejsca, plusem posiadania akredytacji była również możliwość ominięcia wszelkich kolejek, co było dla mnie zbawieniem, bo nie należę do osób obdarzonych dużą cierpliwością.
Najedzone do syta, udałyśmy się do strefy przeznaczonej dla rodzin, przyjaciół i osób z teamu i tam, rozmawiając o swoich typach na podium, oczekiwałyśmy na rozpoczęcie pierwszej serii konkursu. Cały czas zastanawiałam się jak dziś poradzi sobie Markus. Czy będzie w stanie wyrzucić z głowy ostatnie niepowodzenie? Czy może cały czas kipi w nim złość, która nie pozwoli mu na oddanie dalekiego skoku? Z rozmyślań wyrwał mnie głos speakera, zapowiadającego kolejnego zawodnika, którym był właśnie Eisenbichler. Przygryzając z nerwów policzek od środka i ściskając kciuki, najmocniej jak tylko potrafiłam, przeniosłam swój wzrok na zeskok. Po dwudziestu sekundach, wraz z przyjaciółką, wyskoczyłyśmy w górę i krzyknęłyśmy tak głośno, że starsza kobieta stojąca niedaleko tylko zlustrowała nas wzrokiem i przewróciła gałkami ocznymi. Markus wylądował znacznie za linią oznaczającą punkt K. Jak się okazało skoczył aż sto czterdzieści metrów, co ostatecznie po pierwszej serii dało mu ósmą lokatę.- Nie potrzebnie się o niego martwiłaś. Mówiłam Ci, że na pewno sobie poradzi. – powiedziała uśmiechnięta Nicole, szturchając mnie, na co ja zmrużyłam oczy.
- Ciekawa jestem, jak Ty byś się zachowywała, gdyby chodziło o Richarda. – odpowiedziałam, a brunetka, zaplatając ręce na swojej piersi, wystawiła mi język.Co prawda znałyśmy się z chłopakami nieco ponad dwa tygodnie, ale czułyśmy się z nimi w pewien sposób związane i to chyba normalne, że martwiłyśmy się lub cieszyłyśmy razem z nimi.
Druga seria przebiegała bardzo sprawnie, co sprawiło, że Wellinger zasiadł na belce już po kilkunastu minutach od skoku pierwszego przedskoczka. Mimo, iż nie prezentował optymalnej formy, jego skok był poprawny, choć nieco za krótki, aby objąć prowadzenie. Z kolei występ Freitaga, zdecydowanie można zaliczyć do tych bardziej udanych. W ostatnim czasie jego dyspozycja znacznie się poprawiła i wraz z Nicole żartowałyśmy, że to może dzięki znajomości z brunetką. Warunki pogodowe umożliwiały najlepszym skoczkom przekroczenie rozmiaru skoczni, z czego wszyscy kibice byli bardzo uradowani. W końcu przyszedł czas na finałowy skok Markusa. Ponownie poczułam jak mój żołądek skręca się ze stresu, a dłonie pocą – to zdecydowanie nie na moje nerwy. Tłum oszalał, gdy chłopak wylądował jeszcze dalej niż podczas pierwszego skoku. Jego wysoko uniesiona pięść i okrzyki świadczyły o niezmiernej radości, jaka go przepełniała. Ja również nie potrafiłam opanować swoich emocji, szczególnie wtedy, gdy przy nazwisku przyjaciela pojawiła się mała jedynka, świadcząca o objęciu prowadzenia.
Swoje skoki oddawali kolejni zawodnicy, a Markus, tak jak było to podczas kwalifikacji, nadal stał w miejscu wyznaczonym dla lidera i bacznie obserwował to, co działo się na górze. Eisenbichler ostatecznie awansował o sześć pozycji i zajął drugie miejsce. Lepszy okazał się tylko Kobayashi, który w tym sezonie jest praktycznie nie do pokonania.
Sport jest taki nieprzewidywalny - jeszcze wczoraj Niemiec nie zakwalifikował się do drugiej serii, a dziś stanął na podium. Dziękowałam Bogu, że mój telefon posiada dużo wolnej pamięci, bo liczba zdjęć, którą tamtego dnia wykonałam z pewnością była ogromna. W głębi duszy miałam nadzieję, że po dekoracji Markus wróci po swoje rzeczy, a ja korzystając z okazji, będę mogła mu pogratulować. Tak się jednak nie stało, gdyż jego obowiązkiem było udzielenie setki wywiadów do różnych stacji telewizyjnych i rozgłośni radiowych. Gdy już miałyśmy kierować się w stronę wyjścia, usłyszałyśmy znajomy głos wołający imię mojej przyjaciółki. Odwracając się, ujrzałam idącego w naszym kierunku z uniesioną ręką Richarda.- Cześć dziewczyny, jak wrażenia po konkursie? - odparł uśmiechnięty, gdy już znalazł się w odpowiednio bliskiej od nas odległości.
- To był świetny weekend, wczoraj wygrana Karla, a dziś drugie miejsce Markusa! Tylko Ciebie zabrakło na podium. – odpowiedziała uśmiechnięta Nicole, szturchając go w ramię.
- Poczekaj na Mistrzostwa, w Innsbrucku zobaczysz mnie ze złotem. – zaśmiał się i uniósł dwa palce w geście składania obietnicy. - Mam dla Was propozycję, a w zasadzie zaproszenie. Co roku po zawodach w Willingen organizujemy małe przyjęcie w rodzinnym domu Stephana. Jeśli nie macie planów na ten wieczór to zapraszam w imieniu Leyhe, swoim i reszty chłopaków.Nie zdążyłam nawet spojrzeć na przyjaciółkę, nie mówiąc już o wypowiedzeniu chociaż jednego słowa, bo od razu wypaliła, że na pewno się zjawimy.
- Świetnie, w takim razie prześlę Wam SMSem dokładny adres i widzimy się później. - odparł wąsacz i po szybkim pożegnaniu, odwrócił się na pięcie i odszedł tam, skąd zapewne przyszedł.
- Nie patrz tak na mnie, przecież wiem, że też byś się zgodziła. - burknęła, bawiąc się małą flagą, którą nadal trzymała w lewej dłoni.
- Mogłaś przynajmniej zachować pozory, że chcemy się nad tym chwilę zastanowić. – przewróciłam oczami tak, jak mam to w zwyczaju i obie wybuchłyśmy śmiechem.
...Przegryzając ciepłą grzankę z serem, tuszowałam rzęsy, siedząc wśród sterty swoich kosmetyków. Po sprawdzeniu adresu, pod którym mieszka Stephan, postanowiłyśmy zamówić taksówkę, gdyż nie uśmiechało nam się iść w szpilkach ponad trzy kilometry. Nicole podśpiewywała pod nosem puszczoną z telefonu piosenkę, nawijając przy tym pasma swoich włosów na lokówkę. Obie byłyśmy bardzo ciekawe jak będzie wyglądała dzisiejsza impreza oraz kto, oprócz chłopaków z kadry, się na niej pojawi.
Jeszcze miesiąc temu jedyne co łączyło mnie ze Stephanem Leyhe to ta sama narodowość, a teraz jestem zaproszona do jego domu, w którym wraz z innymi skoczkami będę spędzała, miejmy nadzieję, miło czas.
Skończywszy przełykać ostatni kęs kanapki, nałożyłam na swoje usta pomadkę w koloru nude i jedyne co mi wówczas pozostało to znalezienie czegoś odpowiedniego do ubrania. Tym razem postawiłam na czarne spodnie z wysokim stanem oraz crop top, który jakimś cudem znalazł się w mojej walizce. Całość dopełniłam biżuterią oraz butami na wysokim obcasie.- Czy wszystkie taksówki muszą przyjeżdżać wcześniej niż jest to w planie? - powiedziałam, czytając wiadomość od kierowcy, który powiadomił mnie, że czeka na nas na dole.
Ponaglone przed mężczyznę, w pośpiechu dokonałyśmy wszelkich poprawek i udałyśmy się do wskazanego miejsca. W samochodzie panował niemiłosierny zaduch, a sam kierowca nie należał do sympatycznych. Wręcz przeciwnie – był starym gburem, który żalił się sama nie wiem komu, że przez takie osoby jak my, musi pracować po nocach.
Ponownie podziękowałam dziś Bogu za to, że droga do naszego celu trwała niespełna piętnaście minut, bo nie wiem czy zdzierżyłybyśmy dłuższą podróż. Nie trudno było się domyślić, do drzwi którego z domów powinnyśmy podejść. Z daleka słychać było głośną muzykę, a przed bramą jak i na podjeździe znajdowała się spora ilość aut.- Chyba to nie będzie kameralne przyjęcie. - powiedziałam, przenosząc wzrok na Nicole.
Po zadzwonieniu dzwonkiem, drzwi otworzyły się naprawdę szybko, biorąc pod uwagę panujący wewnątrz hałas. Stanął w nich uśmiechnięty od ucha do ucha Stephan wraz z nieznanym mi jeszcze chłopakiem i zapraszając nas, weszłyśmy do środka.
Rzeczą, którą chciałam zrobić na samym początku było odnalezienie Markusa. Udało mi się to zrealizować w dość szybkim tempie, gdyż był pierwszą osobą, którą ujrzałam tuż po przekroczeniu progu salonu.__________________________
Ponad 2k wyświetleń?! Dziękuuuję! Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do samego końca, bo sporo jeszcze się wydarzy.

CZYTASZ
Forbidden Feeling
JugendliteraturCzy w wyniku kilku zbiegów okoliczności i niełatwych wyborów życie na pozór szczęśliwych dziewczyn odmieni się?