VII

493 22 0
                                    

Właśnie dochodziła godzina 15, gdy mój telefon zawibrował, informując mnie o nowej wiadomości, która jak się domyślałam pochodziła od Markusa. Po raz kolejny się nie myliłam. Chłopak chciał upewnić się, czy na pewno nie chcę, aby po mnie przyjechał. W ciągu ostatnich dni, pisaliśmy ze sobą naprawdę sporo, dlatego zamiast kontaktować się przez Instagrama, który zdecydowanie nie do tego został stworzony, postanowiliśmy wymienić się numerami telefonu. Do wyjścia została mi jeszcze godzina, a ja siedziałam w szlafroku i bez grama makijażu na twarzy. Aby nie wyjść na spóźnialską, musiałam się naprawdę pospieszyć. Tak więc wysuszyłam i wyprostowałam włosy, pomalowałam się i ubrałam w czarne spodnie z wysokim stanem i biały sweter z ciemnymi wykończeniami. Upchnęłam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i zeszłam na dół. Ubierając niewysokie botki na obcasie, poinformowałam mamę, że wychodzę i niestety nie będzie mnie na kolacji, na którą miał już wrócić ojciec. Mimo, iż nie była zadowolona z tego powodu, przyjęła to z dużym spokojem, na co odetchnęłam z ulgą. Wychodząc z domu, włożyłam do uszu słuchawki i powędrowałam na pobliski przystanek. 

Po około piętnastominutowej podróży, wysiadłam z zatłoczonego jak nigdy pojazdu i udałam się w stronę kawiarni. Gdy weszłam do środka, od razu zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu znajomej twarzy. Mój wzrok zatrzymał się na chłopaku, siedzącym przy stoliku niedaleko kominka.

- Hej, mam nadzieję, że nie czekasz na mnie długo. - powiedziałam, podchodząc do Markusa.
- Cześć, niedawno przyjechałem, więc nie zdążyłem się jeszcze zanudzić na śmierć. - odpowiedział z uśmiechem i objął mnie na powitanie.

Zajęłam miejsce naprzeciwko niego. Czy wspominałam już jak bardzo kocham tą kawiarnię? Wewnątrz dominowały jasne, ciepłe barwy, co od razu sprawiało, że człowiek stawał się bardziej pogodny. Na ścianach wisiały niewielkie obrazy, przedstawiające Monachium kiedyś i dziś. Niektóre stoliki były zdecydowanie niższe, a miejsce krzeseł zajmowały wygodne pufy. Po prawej stronie znajdował się kominek, od którego zawsze biło przyjemnie ciepło. Do tego zapach świeżo mielonej kawy – dosłownie raj na ziemi.

- Zdążyłeś już coś zamówić? - spytałam, uśmiechając się kącikiem ust, spoglądając w jego błyszczące oczy o trudnej do określenia barwie.
- Nie, nic nie zamówiłem, ale zdążyłem już się zdecydować i wezmę macchiato, a do tego kawałek szarlotki. - powiedział, odrywając wzrok od menu kawiarni.

Ja postawiłam na podwójne cappucino i ciasto marchewkowe, gdyż nie jest ono zbyt słodkie. Po złożeniu naszego zamówienie, Markus zabrał głos przerywając krótką chwilę ciszy.

- Kaia, jeszcze raz chciałbym Cię bardzo przeprosić.
- Nie masz za, jak już powiedziałam, to nie była Twoja wina. - odpowiedziałam, lekko się uśmiechając. - Mam tylko nadzieję, że choć tu nie ma osoby, która pragnie dokumentować każdy Twój krok. – dokończyłam, a chłopak się zaśmiał.

Po niedługim czasie oczekiwania, dostaliśmy swoje zamówienia, a ja od razu wzięłam się za swój kawałek ciasta.

- Znamy się już trochę czasu, a mam wrażenie, że nadal nic o Tobie nie wiem. Opowiedz mi coś o sobie proszę. – Jaki jest twój ulubiony kolor? Jak podoba ci się na studiach? Czym zajmują się Twoi rodzice? Dlaczego zamówiłaś ciasto marchewkowe a nie sernik? Cokolwiek. -  wymieniał pytania, patrząc na mnie tak, jakby chciał wejść do mojej głowy i dowiedzieć się co w niej siedzi.

- Dobrze, a więc po kolei. – zaczęłam, odkładając szklankę z kawą na stolik. - Jeśli chodzi o ulubiony kolor to chyba już wyrosłam z takiego typu rankingów. Następne pytanie było na temat studiów. A więc, sam kierunek jest okej, chociaż trzeba się trochę namęczyć i sporo uczyć, ale chyba tak jest na wszystkich wydziałach. Profesorowie są w porządku, a ludzie na roku świetni także nie mam powodów, aby narzekać. - ciągnęłam, a Markus patrzył na mnie, słuchając tego co mówię i popijając swoje macchiato. - Moja mama prowadzi własną kwiaciarnię, a tata... tata jest lekarzem. - powiedziałam, chwytając wysoką szklankę, aby się napić. Ojciec skończył medycynę, więc jest lekarzem. Przecież nie skłamałam. Po prostu nie powiedziałam mu całej prawdy. Nie sądzę, że Markus czułby się dobrze z faktem, że to właśnie mój tata jest jego nowym psychologiem, dlatego postanowiłam zachować to dla siebie. - A ciasto marchewkowe zamówiłam dlatego, że jest najmniej słodkie spośród wszystkich pyszności jakie można tu zamówić. Należę do grona osób, które nie przepadają za słodyczami i zdaję sobie sprawę, że ta grupa nie jest raczej zbyt duża. - odparłam i cicho się zaśmiałam.

- Rzadko spotykam osoby, które mają bardziej restrykcyjną dietę niż ja. Bardzo miła odmiana. - powiedział przez śmiech.
- Tak, taak, śmiej się ze mnie... Nicole też nie potrafi tego zrozumieć, choć przyjaźnimy się już osiem lat. - odparłam, dopijając ostatni łyk cappuciono.
- A propos Nicole, mam do Ciebie ogromną prośbę. – zaczął niepewnie – W zasadzie jest to prośba Richarda...

Okazało się, że Freitagowi chyba wpadła w oko moja przyjaciółka, gdyż Markus poprosił mnie o jej numer telefonu, na co ja oczywiście bez wahania przystałam. Mimo, iż nasze szklanki od dawna były puste, a na talerzykach znajdowały się tylko okruszki, my nadal siedzieliśmy na swoich miejscach i żywo rozmawialiśmy na każdy możliwy temat. Po kilku godzinach postanowiliśmy, że już chyba pora wracać. Markus zaproponował, że odwiezie mnie do domu na co ja tym razem się zgodziłam.

- Skoro w tym tygodniu nie dane mi było jechać na zawody, a Ty, jak to sama określiłaś, jesteś fanką tej dyscypliny od dziecka to co Ty na to, aby obejrzeć ten konkurs razem przed telewizorem? Zapraszam do mnie. – spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, kiedy zatrzymał się tuż przed bramą mojego domu.
- Bardzo chętnie, ale od dwóch lat mamy z Nicole taki nasz rytuał – ujęłam ostatnie słowo w niewidzialny cudzysłów – jeździmy na wszystkie konkursy rozgrywane w Niemczech, a te poza krajem oglądamy na zmianę raz u mnie, raz u niej...
- Nie widzę żadnego problemu. – przerwał mi chłopak – Przyjdź razem z Nicole.
- Porozmawiam z nią i dam Ci znać. - odpowiedziałam, uśmiechając się w jego stronę – Dziękuję za podwózkę, no i za zaproszenie. I pamiętaj, że następnym razem to ja za wszystko płacę! - pogroziłam mu palcem, na co chłopak przewrócił oczami, a następnie się zaśmiał.

Pożegnałam się z Markusem i wysiadłam z jego auta, po czym szybkim krokiem powędrowałam w stronę drzwi. Po napisaniu przyjaciółce wiadomości, że już wróciłam, chwilę po tym mój telefon zaczął dzwonić. W skrócie opowiedziałam jej o dzisiejszym dniu, nie zapominając o najważniejszym.


- No i podałam mu Twój numer, jeszcze mi za to podziękujesz. – powiedziałam, a po drugiej stronie dało się usłyszeć chichot Nicole. - A i jeszcze jedno, Markus zaprasza nas do siebie w niedzielę na wspólne oglądanie konkursu w Lahti, co ty na to?

Nie musiałam dwa razy powtarzać , a tym bardziej jej namawiać, gdyż brunetka od razu się zgodziła. Postanowiłam jednak nie pisać od razu do Eisenbichlera i potrzymać go przez chwilę w niepewności.

_____________________

Zapraszam do czytania i komentowania!

Forbidden FeelingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz