XXIX

237 14 0
                                    

Siedząc na niewygodnym plastikowym krześle każda minuta wydawała mi się być godziną spędzoną pośród białych ścian niemieckiej przychodni.

Ostatnie dni były dla Nicole długie i wyczerpujące. Gdy obie zdałyśmy sobie sprawę co tak naprawdę oznacza wynik jej testu od razu chciałam pobiec do apteki, by kupić jeszcze jeden i potwierdzić fakt o jej ciąży. Dziewczyna jednak uznała, że lepszym pomysłem będzie jak najszybsza wizyta u ginekologa, który dysponuje znacznie wiarygodniejszymi metodami.

Wszyscy, którzy choć trochę mnie znają doskonale wiedzą, że jestem jedną z najbardziej niecierpliwych osób na tym świecie. Nie potrafiłam w spokoju usiedzieć na miejscu mając z tyłu głowy fakt, że za drzwiami znajdującymi się obok ważą się losy mojej najlepszej przyjaciółki.

Odrywając się od dotychczasowego zajęcia jakim było zdrapywanie białego lakieru z paznokci, przeniosłam wzrok na młodą kobietę siedzącą naprzeciwko mnie. Dziewczyna była mniej więcej w naszym wieku, miała piękne brązowe oczy oraz zjawiskowo długie rzęsy. Siedziała oparta wygodnie o krzesło, a dłonie trzymała na wyraźnie zarysowanym już ciążowym brzuszku. Od czasu do czasu nerwowo zerkała na kartkę papieru, na której najpewniej zapisane były wyniki jej ostatnich badań.

Czy za kilka miesięcy dokładnie tak będzie wyglądać życie Nicole?

Odpowiedź na to pytanie usłyszałam chwilę później, bo drzwi, za którymi kilkanaście minut temu zniknęła brunetka właśnie się otworzyły. Podskoczyłam do góry i sekundę później z pytającym wyrazem twarzy stałam tuż przy niej. Nicole uśmiechnęła się tylko kącikiem ust i delikatnie kiwnęła głową, co zinterpretowałam jako znak abyśmy najpierw opuściły budynek. 

- No i? Co powiedział lekarz? - spytałam w końcu, gdy obie wyszłyśmy na zewnątrz, gdzie przywitały nas niewielkie krople deszczu.
- Nie jestem w ciąży. - odpowiedziała, a ja poczułam jakby dwudziestokilogramowy ciężar spadł mi serca. - Okazało się, że test który robiłam był wadliwy. Lekarz powiedział, że często się to zdarza dlatego dobrze, że do niego przyszłam. - dokończyła, naciągając na głowę kaptur.
- Całe szczęście – szepnęłam, posyłając jej szczery uśmiech.
- Nawet nie wiesz jak bardzo ta wiadomość poprawiła mi humor. Gdyby jednak okazało się inaczej moje życie zmieniłoby się o 180 stopni. Nawet nie chcę wiedzieć jak moi rodzice zareagowaliby na wieść, że ich córeczka wkrótce zostanie mamą. - powiedziała brunetka, patrząc gdzieś przed siebie. - Musiałabym rzucić studia i znaleźć jakąś pracę. Z resztą co ja mówię, przecież nikt nie zatrudniłby kobiety w ciąży. - zaśmiała się krótko i nerwowo. - A Richard? Kaia, jak ja bym mu o tym powiedziała? - zatrzymała się, by na mnie spojrzeć.
- Ej, nie myśl już o tym. Wszystko jest w porządku, to był tylko fałszywy alarm. Nie musisz się o nic martwić, okej? - uśmiechnęłam się do niej po raz kolejny i zamknęłam ją w swoich ramionach.
- Masz rację. - dziewczyna przytaknęła i mocno mnie przytuliła. - Dziękuję Ci za wszystko.
- Nie masz za co dziękować, od tego ma się przyjaciół. - powiedziałam, całując jej policzek. - Teraz muszę już uciekać. Głupio byłoby spóźnić się na swoją pierwszą rozmowę o pracę.- zaśmiałam się. - Widzimy się w domu!
- Do zobaczenia! I powodzenia Kaia! - powiedziała.
- Dzięki! - krzyknęłam i szybkim krokiem udałam się w stronę pobliskiego przystanku autobusowego.

Tak. Postanowiłam wreszcie wziąć się w garść i zacząć żyć od nowa.

Ostatnie wydarzenia dały mi dużo do myślenia i postanowiłam przestać rozpamiętywać. Nigdy nie zapomnę o Markusie a także o tym co się stało, ale muszę w końcu skupić się na tym co jest tu i teraz oraz zadbać o swoją przyszłość. Po tym co zaszło w Planicy mój kontakt z ojcem został całkowicie zerwany. Chyba nigdy nie będę w stanie wybaczyć mu tego co zrobił. Praktycznie od samego początku wiedział o mojej relacji z Eisenbichlerem i wykorzystał okazję, by móc nas poróżnić. Zamiast po prostu powiedzieć chłopakowi prawdę, dałam się wciągnąć w chorą grę ojca, a skutki mojego wyboru odczuwam do dziś.

Patrząc zamyślona przez niewielkie okno, omal nie przegapiłam przystanku, na którym powinnam wysiąść. Gdy drzwi autobusu otworzyły się, zerwałam się z miejsca i wysiadłam z pojazdu, by jak najszybciej udać się w kierunku, miejmy nadzieję, mojego nowego miejsca pracy.

Przeglądając stronę internetową dla osób poszukujących zatrudnienia, mój wybór padł na ogłoszenie dotyczące posady w monachijskiej bibliotece. Uznałam, że zajęcie to będzie odpowiednie dla osoby, która uwielbia czytać i pragnie mieć kontakt z ludźmi.

Kilka chwil później, cała przemoknięta znajdowałam się już pod gmachem wspomnianej biblioteki. Niczego tak bardzo w tamtym momencie nie żałowałam jak tego, że zapomniałam wziąć ze sobą parasola przez co rozmowę kwalifikacyjną będę odbywać w mokrych ubraniach i pozlepianych od deszczu włosach. Bez problemu udało mi się odnaleźć odpowiednie pomieszczenie, w którym przywitała mnie, jak się domyślałam, moja przyszła szefowa. Niewiele starsza od mojej mamy kobieta miała na głowie burzę czarnych loków, a na jej nosie znajdowały się okulary o fikuśnych zielonych oprawkach. Od samego początku znalazłyśmy ze sobą wspólny język co ostatecznie przesądziło o tym, że już następnego dnia czekał mnie mój pierwszy dzień w pracy, podczas którego omówimy szczegóły oraz ustalimy grafik tak, aby nie kolidował z moimi zajęciami na uczelni.

Czas rozpocząć nowy etap w życiu.


...



Nigdy przedtem nie powiedziałabym, że moje życie stanie się tak bardzo przewidywalne jak jest teraz. Mijały kolejne dni, a ja ograniczałam się do uczęszczania na wszystkie możliwe wykłady oraz inne obowiązkowe przedmioty na uczelni oraz pracy w bibliotece. Muszę jednak przyznać, że zajęcie to sprawiało mi o wiele więcej frajdy i zwykłej satysfakcji niż się tego spodziewałam. Codziennie budynek był oblegany przez setki ludzi spragnionych najróżniejszych opowieści. Oprócz stanowiska, przy którym można wypożyczać książki, wydzielone zostało również specjalne miejsce odgrywające rolę czytelni. To właśnie w niej bardzo często odbywają się zajęcia dla najmłodszych, których tymczasowa opiekunka oswaja ze słowem pisanym. Jeszcze nigdy podczas pracy nie zdarzyło mi się narzekać na nudę.

Ostatnimi czasy w domu przebywam tylko wtedy, kiedy naprawdę muszę. Zdecydowanie bardziej wolę spędzać czas w ulubionej kawiarni w centrum czy też spacerując. Długie spacery, za którymi nigdy wcześniej nie przepadałam pozwalają mi się wyciszyć i to właśnie dzięki nim zaczęłam poznawać siebie na nowo.

W piątkowe wieczory po godzinie 21 na mieście robi się coraz bardziej tłocznie, dlatego uznałam, że wrócę do mieszkania nieco wcześniej niż zwykle. Oczywiście drogę tę postanowiłam przebyć pieszo, gdyż to wydawało mi się być lepszym rozwiązaniem niż uciskanie się w autobusie z nie do końca trzeźwymi już ludźmi. Na szczęście obyło się bez nieprzyjemnych incydentów w postaci zaczepek czy też głupich tekstów skierowanych w moją stronę tak jak miało to miejsce kilka razy w przeszłości i po niespełna pół godzinnej wędrówce znalazłam się na miejscu. Przekraczając próg mieszkania do moich uszu doleciał dźwięk muzyki, a tuż przed nosem biegała rozemocjonowana Nicole. Jak się domyślałam dziewczyna zapewne była już mocno spóźniona co wnioskowałam po cichych przekleństwach dochodzących z jej ust.

- O już jesteś! Hej... - powiedziała, siadając przy stoliku, na którym rozsypane były prawdopodobnie jej wszystkie rzeczy potrzebne do zrobienia makijażu.
- Tak, wróciłam dziś nieco wcześniej. - uśmiechnęłam się do brunetki i powędrowałam w kierunku kuchni w celu wstawienia wody na herbatę.
- Jesteś pewna, że nie chcesz z nami pójść? Wiesz, będzie mnóstwo znajomych i zapowiada się fajny wieczór. - ponownie zabrała głos, odrywając się od malowania swoich ust na krwisto czerwony kolor.
- Nie, nie zmieniłam zdania Nicole. Jakoś nie mam ochoty, ale dziękuję za zaproszenie. – ponownie posłałam jej delikatny uśmiech i oparłam się o blat, obserwując ją i czekając aż woda wreszcie się zagotuje.

Przyjaciółka od kilu dni próbuje namówić mnie na spotkanie ze znajomymi. Będą na nim chłopaki z niemieckiej kadry, co oznacza, że pojawi się tam także Markus. Moja obecność tylko zagęściłaby atmosferę, a to jest ostatnia rzecz, której chcę.

- Nawet nie wiadomo czy on tam będzie. - odpowiedziała.
- Wolę jednak nie ryzykować. Już pogodziłam się z faktem, że Markus nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Lepiej nie rozdrapywać starych ran... - dokończyłam, gdy wreszcie wrzątek znajdujący się w czajniku dał o sobie znać.

Tak więc zalałam nim torebkę malinowej herbaty, życzyłam Nicole świetnej zabawy i poprosiłam o przekazanie Richardowi pozdrowień, a następnie udałam się do swojego pokoju, by znów pobyć w samotności.

Forbidden FeelingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz