„Tato!"-31

418 25 5
                                    

Po długich refleksjach postanowiłam pójść na górę w poszukiwaniu swojego pokoju. Zaglądałam do pierwszego lepszego, ale zastałam tam już tylko śpiącego tatę.
-Co ty przede mną ukrywasz?-wyszeptałam w skupieniu odchodząc do następnego pomieszczenia, którym okazał się pokój z beżowymi ścianami. Pod biurkiem dostrzegłam plecak z czymś w środku. Odciągnęłam go, by zobaczyć zawartość. Była to stłuczona ramka bez zdjęcia, butelka wody i maska.

„Widziałam, że już za chwilę będę musiała walczyć, bądź zwieję i będę poszukiwana. Czarnowłosy chłopak w masce i czerwono-czarnym stroju czuł się bardzo pewnie.
-Porozmawiajmy i pójdźmy do komisarza-powiedział stanowczo-Albo zostaniesz aresztowana w tym momencie-wybuchłam gromkim śmiechem.
-Może i mieszkam w domu z Riddlerem, ale ja nic nie ukradłam-puściłam mu oczko-ani nikogo nie zabiłam. Dla jasności mój olczulek nie byłby dumny, że z tobą rozmawiam. Nigdy nie jest.
-Skąd mogę mieć pewność?-zapytał, podchodząc bliżej. Opuszczając niżej ręce. Jednak w jednej nadal trzymał takie samo ostrze, które posiadam ja.
-Gdyż jeszcze tu stoisz-uśmiechnęłam się. Założyłam ręce na piersi. Podstawowy błąd. Jestem bezbronna, a parę metrów dalej stoi chłopak z bronią.
-Nadal nie jestem przekonany-zaczął atakować."

„Otworzyłam torbę i wyjęłam zdjęcie z przyjacielem. Przytuliłam je z całej siły. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi. Zawsze spędzaliśmy całe dnie razem. Jego rodzicom się to kompletnie nie podobało. Tutaj byliśmy cali w mące, bo próbowaliśmy upiec ciasto. Tak! Dwuletnie dzieci pieczą ciasto! Uśmiechnęłam się."

„-Nie zostawisz mnie teraz? Tak jak wtedy? Gdy próbowałem cię zatrzymać?-zapytał. Miałam wrażenie, że nie mówił o tym na wieży, tylko o czymś innym.
-Postaram się-spuściłam wzrok na torbę. Wyjęłam z niej dwie małe butelki wody. Jedną podałam chłopakowi. Po czym wyjęłam małego batona i przedzieliłam na pół.
-Smacznego-puściłam mu oczko."

Przerażona odskoczyłam od torby. Spojrzałam na swoje ręce. Miałam na nich tyle wspomnień. Kim do cholery są ci chłopcy? Gdzie jest to zdjęcie? Oddychałam ciężko. Musiałam coś zrobić. Rozejrzałam się znów po pokoju. Na ścianie wisiały zdjęcia, a za mną jakaś odwrócona tablica. Przerzuciłam ją na drugą stronę.
-Kochanie chodź stąd. Już-powiedział tata i mnie stamtąd zabrał.
-Ale tato, ja już sobie przypominam, muszę tam wrócić-wyrywałam się. Zamknął ten pokój na klucz.
-Sonya-krzyknął-Jak ją nazwiesz to zniknie. Czym jestem?-przekrzywił zły głowę.
-Ciszą-szepnęłam.
-Dlatego się nie odzywaj! Nie po to starałem się byś wreszcie żyła na czystej karcie-wrzasnął. Zamilkłam. Usłyszałam na dole trzask. Nie miałam czym się bronić. Wściekła rzuciłam się do toalety. Chwyciłam pod umywalką scyzoryk i czekałam.
-Nygma, gdzie córeczka-głos szaleńca obijał mi się o uszy. Mój ojciec stał rozbawiony.
-Spokojnie-zamknął mnie za drzwiami, a sam z nim rozmawiał. Usłyszałam słowa „pamięć", „dług". Nagle srebrna klamka od drzwi skierowała się w dół, a następnie w górę. Byłam przyszykowana by rzucić się na niego i go pobić.
-Sonya-wystawił zieloną głowę przez szparę między drzwi, a ich framugę. Kopnęłam je, by uciec oknem na dach.
-Co ona narobiła-usłyszałam zawiedziony głos ojca. Nie mogłam przyśpieszyć ze względu na trampki, które były rozwiązane. Krzyki szaleńca spowodowały wzrost adrenaliny w moich żyłach.

Wskoczyłam na dachówkę, by przebiec i skoczyć na następny dach. Ukryłam się za jednym z kominów. Musiałam zawiązać trampki.
-I tak mi nie uciekniesz!!!-wrzask Jokera przyprawił mnie o ciarki. Zaczęłam biec. Musiałam przeskoczyć dwu metrową dziurę między budynkami. Rozpędziłam się. Mężczyzna w fioletowym garniturze śmiał się. Poczułam jak muska swoją ręką o moje roztrzepane włosy. Wylądowałam z hukiem na drugim dachu. Zakaszlałam próbując oddychać, przed tem upadając na plecy. Wstałam i patrzyłam na niego zwycięsko.
-Nie złapiesz mnie Joker-zakpiłam-A za to kiedyś cię zabiję-warknęłam pokazując bliznę w kształcie literki „J". Ten się odwrócił. Rzuciłam scyzorykiem prosto w jego ramię.
-Jeszcze nie wiesz co w tym momencie zrobiłaś-śmiał się.
-Odejdź Joker-pokiwałam z dezaprobatą głową.
-Nie, to ty lepiej skacz-roześmiał się. Poczułam materiałowy worek na głowie. Krzyczałam, ale wiedziałam, że jedne z pachołków tego idioty zabrały mnie do domu.

***

Siedziałam na krześle w jakimś starym budynku, z chustą na ustach i związanych dłoniach, nogach. Chciało mi się śmiać. Nie pamiętałam tak dużo, ale myślałam, że pamiętam. Ojciec chciał bym zrobiła coś złego, Joker też czegoś ode mnie chce. Jestem taka naiwna. Całe pomieszczenie było ogromne, lecz za mną chyba były okna, bo światło porannego słońca wpadało idealnie przede mnie. Drzwi na wprost, otworzyły się z hukiem.
-Moja mała księżniczka-zaśmiał się Riddler. Zmarszczyłam wściekła brwi.
-Posłuchaj no-ukucnął naprzeciwko mnie-Już niedługo będziesz musiała zapłacić za dług który kiedyś zapomniałaś zapłacić-gestykulował lekko rękoma-Do tego będziesz moja droga szkolona przez mojego znajomego-zaśmiał się. Próbowałam go kopnąć, ale tylko wywaliłam się na krześle. Zawyłam z bólu. Ojciec zdjął mi chustę z ust.
-Najpierw to ja chcę na spokojnie porozmawiać z Jokerem-zła patrzyłam na mężczyznę z ukosa. Postawił mnie z powrotem. Zaczął się śmiać.
-Pozwól, że pomyślę. Nie-wyszedł przez drzwi.

————
Hejka
Jednak rozdział przybył! Szczerze? Pisałam go w autobusie XD Do tego powtarzałam biologię, nie jest źle ludzie, następny rozdział wkrótce. Po egzaminach szykuje dla was niespodziankę heheh.

vlovlyx

R u sure? Robin? | I,II częśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz