Ludzie zaczęli uciekać w przeciwną stronę, a ja podniosłam głowę do góry. Próbowałam zlokalizować zagrożenie, które wywołało panikę, sama kryjąc się w ciemnej uliczce. Ulice roiły się od trąbiących samochodów i uciekających w przerażeniu ludzi. Wszystko to było spowodowane przez mężczyznę ubranego w fioletowy płaszcz i spodnie, zieloną mężczyzna w zielonym garniturku.
-Ojciec-przeklęłam. Zaczęłam zawracać. Biegłam szybciej niż po dachach, natomiast jakaś dziewczyna mnie popchnęła i wylądowałam na ziemi. Turlając się prosto pod nogi kryminalistka?!-zaśmiał się Joker. CZEMU JA NIE MAM PRZY SOBIE PISTOLETU!? Jak leżałam, szybko i zgrabnie założyłam maskę, by za chwilę wstać. Im dłużej ich przytrzymam, tym większe szanse, że ich powsadzają za kratki.
-Ależ we własnej osobie-uśmiechnęłam się.
-Gdzie są moje pieniądze?-zapytał Ojciec przechylając głową na prawo.
-W bezpiecznym miejscu-powiedziałam tajemniczo-Jeśli chcesz to mogę ci je dać, ale za pewną zapłatę-lekko się wyszczerzyłam.
-Nie, nie nie-pokręcił z niezadowoleniem głową. Usłyszałam syreny policyjne, co oznaczało, że trzeba zwiewać.
-Skarbie właśnie popsułaś mi zabawę-mlasnął mężczyzna do mnie z krwawym uśmiechem zaczął się śmiać. Przejrzałam go. Gdzie i z jaką szybkością może sięgnąć po broń. Od razu zaatakowałam i zraniłam po twarzy bronią. Obezwładniłam go chwilowo, a chwilę potem chwyciłam za broń i odrzuciłam na parę metrów. Zaczęłam uderzać po twarzy szaleńca. Tak mocno, że aż stracił przytomność. Byłam wściekła. Ojciec mnie odciągnął i rzucił w głąb ulicy kulki z chloroformem. Widziałam upadające sylwetki, wychodzące z aut, a przed nimi dwójkę bohaterów.-A teraz pora na Ciebie-przycisnął mi do twarzy chusteczkę. Przez co zakręciło mi się w głowie i gdy chciałam się wyrwać upadłam z hukiem na ziemię.
***
Obudziłam się na kanapie w salonie. Jak to? Przecież byłam w mieście. Dziadek się wkurzy, że mnie nie ma albo będzie się zamartwiał. Delikatnie oparłam się o miękkie oparcie. Rozejrzałam się. Minął trzeci dzień odkąd znaleźli nasz dom. Znowu posłał mnie na pewną śmierć. Wstałam powoli, by nie upaść. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystko było w takim stanie jakim go zostawiłam wczoraj, chyba. Zerknęłam na zegarek. Było gdzieś po szóstej po południu, co oznaczało, że było w chust ciemno na dworze. Nagle światło się zapaliło i usłyszałam stukanie laską o podłogę.
-Mam Cię trzymać na uwięzi, byś w końcu zrozumiała, że jesteś z lepszych sfer słońce?-podirytowany wstał z krzesła. Nijaki Edward Nygma.
-A ile mam ci wyliczyć krzywd przez twoje testowanie?-odwróciłam się do niego-Ile?
-To ma ci pomóc w końcu stać się mordercą nie rozumiesz? Wiesz jak wiele to daje!-uniósł ręce z uśmiechem.
-Wiesz, że nie chce!-fuknęłam.
-Dlatego trzeba cię odciąć od wszystkich których kochasz skarbie-uśmiechnął się ze skruchą i poprawił okulary.
-Ciebie z pewnością-warknęłam. Kłamstwo. Zabolało go. Dobrze.
-A więc tym bardziej będziesz na wszystkich akcjach ze mną. Nigdy nie byłaś taka jak chciałem-krzyknął już na granicy wściekłości, a spokoju. Serce mi się złamało. Mój ojciec. MÓJ OJCIEC.
-Nienawidzę cię-warknęłam z trzęsącą się brodą i wybiegłam z domu. Przelał czarę goryczy.***
W domku na przedmieściach nie zastałam dziadka. Musiałam sama ogarnąć dom. Nie wiem ile minęło. Jak długo mnie nie było. Włączyłam telewizję w nadziei na to, że znajdę datę albo trafię na wiadomości. Nie musiałam długo czekać na znany dźwięk wiadomości lokalnych.
"Witam w wiadomościach lokalnych, Akcja poszukiwawcza Jokera i The Riddler'a nadal w ciągu. Nie wiadomo gdzie tym razem się ukryli. Podobno porwano jedną z przechodnich nastolatek. Nie wiadomo gdzie ją trzymają. Policja jest za to na tropie złodzieja 500 tysięcy skradzionych z banku. Pod komisariatem trzy dni temu wylądowała torba z 450 tysiącami dolarów. Podobno była od nijakiego Riddler'a, lecz pismo nie jest złoczyńcy. Nie wiadomo.."
Wyłączyłam telewizję i usiadłam w kuchni z herbatą. Byłam zmęczona. W sumie to jak spałam dwa dni to trochę nie fajnie. Czekałam na dziadka przeglądając arkusze egzaminacyjne i różne materiały z chemii.
-Słońce-usłyszałam słaby głos w drzwiach. Od razu zerwałam się na równe nogi. Ujrzałam dziadka. Pomogłam mu z siatkami z zakupami. Wytłumaczyłam wszystko. Było mi przykro, bo dziadek nie może być skrzywdzony. Co jak co, ale Tata nie skrzywdziłby swojego ojca. Nie pozwolę na to.Wtedy pod domem usłyszałam policję.
-O co do jasnej cholery chodzi-sarknęłam i podeszłam do zasłony. Z radiowozu wyszło dwóch mężczyzn.
-Sonya. Ukryj się. JUŻ-rzekł poważnie, a ja uciekłam do sypialni chowając wszystkie rzeczy pod łóżko, a sama kryjąc się na podwórku.--------------
Hejka To następna część <3 Przy okazji wesołych Świąt!!
vlovlyx
CZYTASZ
R u sure? Robin? | I,II część
FanfictionPierwsza i Druga część❤️ OSTATNIA AKTUALIZACJA: 15.05.2020. ; 22:18 "-Zostaw mnie-zatrzymałam się, by wreszcie to zrozumiał. -Proszę-zbliżył się o krok. -Czy ty człowieku rozumiesz, że ledwo cię znam i nawet nie mam zamiaru bliżej poznać...