2.2 "Raca"

294 17 0
                                    

Stukałam długopisem o swoje zmarszczone czoło, gdzieś po czternastej. Uzupełniałam papiery dotyczące zabójstwa Coccevskiej. O karcie nie mogłam nic powiedzieć. Prokurator miał się zjawić u mnie w biurze dokładnie za minutę. Upiłam łyk napoju z papierowego kubka. Błogą ciszę w biurze przerwał telefon.
-Słucham?-odebrałam.
-Nowy prokurator przyjdzie-usłyszałam Sherlocka-Uważaj, bo podobno cięty jest na wszystkich z Denver.
-Przestań pierdzielić młody, tylko mów konkretnie-wywróciłam oczami.
-Po prostu jest nowy i napalony-usłyszałam stłumiony śmiech.
-Dziękuję-uśmiechnęłam się do niego prześmiewczo przez szybę rozszerzając rolety. Westchnęłam cicho, odkładając słuchawkę na miejsce.

Drzwi do mojego biura otworzyły się z niebywałą siłą. Uniosłam do góry jedną brew. Do pokoju wszedł brunet, metr dziewięćdziesiąt, brązowe oczy, blada cera, szary garnitur.
-Gdybyś nie miał brązowych oczu stwierdziłabym, że jesteś Harvym Dentem-skomentowałam jego wygląd. Doskonale wiedział, że mówiłam o Two Face, czyli prokuratorze przestępcy z Gotham.
-Tylko, że ja opieram się na faktach i mam na nazwisko Cooper-mrugnął do mnie. Ciekawy człowiek.
-Czego chce prokuratura?-powiedziałam prosto z mostu. Odsunął krzesełko od biurka i położył papiery na biurku.
-Żebyś razem z Blackiem znalazła tego, który złapał mordercę Pani Coccevskiej. Potrzebujemy dowodów oraz świadków. Musimy dojść kto jest w to wszystko zaplątany-uprzejmie rozsiadł się przede mną.
-Zrobię to z wielką chęcią. Miałam już naszykowane listy poszukiwawcze, bo wiem który to, ale bardziej musimy się przejmować tym który zlecił to zabójstwo-zapaliłam papierosa. Miałam wrażenie, że byłam zawsze o krok przed nim. Z resztą tak samo jak z Hustonem. Nie dam się uprzedzić. Nigdy. Od Jokera przewiduje wszystko, spaczenie z przeszłości.
-Skąd wiesz? Zleceniodawcą może być ktoś kto ma grube plecy-zapytał podejrzliwie.
-Nie chcę rzucać słów na wiatr, więc przemilczę kwestię rzucania oskarżeń-nie współpracuje z tymi ludźmi, a przynajmniej nie mam zamiaru. Ufam swoim, a na czele ich stał Sherlock i Huston.
-Jak się czegoś dowiesz kochana to zadzwoń pod numer mojej kancelarii-puścił mi oczko . Zaciągnęłam się papierosem, następnie strzepnęłam popiół na popielniczkę.
-Nie jestem kochana-wypuściłam mu siwy dym w twarz i pomachałam papierami w ręce-To tyle?-westchnęłam.
-Będzie nam się miło pracowało Panno Johnson-mrugnął do mnie kolejny raz, po czym wyszedł z pomieszczenia. Prychnęłam głośno.

Po paru minutach wstałam z krzesełka obrotowego, wyłączyłam telefon i chwyciłam jeden plik kartek. Wypisałam wszystko i wydrukowałam wszystkie informacje dotyczące hali, podejrzanego oraz jokera, ale te ostatnie wrzuciłam pod biurko. Musiałam się dowiedzieć czemu ten klaun mnie znowu szukał. Przygasiłam peta w popielniczce. Wzięłam do ręki kubek z kawą, a chwilę potem szłam do sali przesłuchań, gdzie Sherlock się już męczył od pięciu minut z nijakim Kaylem Cottonem. Zapukałam do metalowych drzwi. Strażnik najwyraźniej wszedł do środka, y upilnować mężczyzn. Na zewnątrz wyszedł do mnie blondyn.
-Jedyne co powiedział to to, że został wynajęty-westchnął. Widziałam w jego oczach ostry zawód. Czasem ciężko jest wyciągnąć z przestępcy informacje, a wręcz sporadycznie.
-To teraz zagramy miłą panią komisarz-wywróciłam oczami i weszłam do sali-Dobry Wieczór Cotton. To co który cię wynajął? M&M czy skittels?-prześmiewczo na niego spojrzałam. Usiadłam przed nim. Zająknął się bezbronnie.
-On wrócił i panią znalazł, pani Johnson!-krzyknął. Przekręciłam głowę.
-Słuchaj mnie uważnie. Siedzę tutaj od około czternastu godzin, a jest w pół do ósmej po południu-uśmiechnięta od ucha do ucha nachyliłam się do mężczyzny przy kości-Zatem powiedz mi uprzejmie, kto cię wynajął?
-On wrócił.
-Nie powiesz mi?-zaśmiałam się.
-On wrócił. Zemści się za szpital-krzyknął. Mówił za dużo, zaraz Sherlock zacznie coś podejrzewać.
-To gramy inaczej-odłożyłam kubek pełen kawy na blat-Kto cię kuźwa wynajął?-chwyciłam go za koszulkę.
-Nie powiem więcej, zabije mnie!-przerażony nie wiedział co robić.
-Dostaniesz ochronę, tylko mi powiedz kto i gdzie-warknęłam. Zacisnęłam uchwyt.
-49 ulica, hangar z napisem Coco-zadrżał.
-Dziękuję-puściłam go-Do aresztu z nim. Życzę powodzenia na te trzydzieści lat w pudle-wyszłam z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Musiałam sprawdzić najpierw ten hangar. Pojadę tam z dwójką gliniarzy. Huston, Sherlock i ja. Nie narażę swojego patrolu na takie ryzyko. Kliknęłam słuchawkę na uchu.
-Huston do hangaru na 49 ulicy, już-szłam z blondynem do radiowozu.

R u sure? Robin? | I,II częśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz