"Kluczyk"-25

458 27 15
                                    

Chłopak zacisnął poduszkę i wypuścił powietrze. Wyglądał jakby nad czymś intensywnie myślał. Zmarszczył śmiesznie nos, co wyglądało całkiem uroczo. Na dźwięk uderzania o kubek paznokciami wzdrygnął się.
-Jak masz zamiar się tam dostać?-uderzył poduszką o kanapę-Przecież oni mi cię tam zabiją albo zrobią coś o wiele gorszego.
-Nie martw się zawsze coś wymyślę, ale tym razem może być trochę ciężej. Muszę załatwić więcej broni-podrapałam się po szyi i upiłam łyk herbaty.
-Stokrotko-przetarł twarz dłońmi-Dlaczego nie możesz tego zostawić w spokoju?
-Zabito moją przyjaciółkę Dicky-chrząknęłam-Nie spocznę póki nie wydam tego kogoś w ręce policji albo czegokolwiek co postawi go przed sądem.
-To było prawie miesiąc temu!-zdenerwował się-Ślady mogły być już dawno zatarte, a ten ktoś mógł oblecieć ziemię dookoła z jakieś trzy razy samolotem!
-Nie chcę się dziś kłócić-warknęłam i niezdarnie wyplątywałam się z koca. Chłopak fuknął bezsilny. Odstawiłam kubek.
-To chociaż mnie posłuchaj i zostaw tą sprawę! Powiedz to policji albo komukolwiek innemu, ale zostaw to okay?-złapał mnie za rękę.
-Nie mogę tego zostawić, a zwłaszcza nie dam tego policji, która wprowadziła wszystkich w błąd. Co jeśli są wyki? Jeśli to miało jakiś cel?-gestykulowałam i wstałam gwałtownie. Nie przewidziałam tego, że jedna noga zostanie uwięziona w puchatym kocu, a potem będę leżała na ziemi.
-Właśnie dlatego nigdzie nie pójdziesz-zaczął się ze mnie śmiać chłopak. Prychnęłam po czym poszłam na górę. 

Siedziałam w pokoju bez celu patrząc w papiery, które wydrukowałam na temat wszystkich morderstw powiązanych z Jokerem i spożywczakiem. Jeśli to morderstwo miało jakikolwiek cel musi być w tym na pewno cokolwiek, nawet choćby to, że chcą mnie zwabić do baru. Jeśli pachołki Jokera albo Nygmy są mną nadal zainteresowani to na pewno wbiją tu na bla charytatywny z okazji walentynek na początku lutego.
-Boże święty bal-szepnęłam i w panice szukałam na komputerze, który nota bene pożyczyłam od Bruce'a, informacji na temat balu. Całą historię z ostatnich ośmiu godzin skasowałam. Zamknęłam klapkę od laptopa i od razu odniosłam go do gabinetu.

Wracając już z biura Wayne'a, zajrzałam do pokoju Dicka. Rozmawiał z jakąś dziewczyną przez kamerkę. To nie tak, że jestem wścibska, ale stanęłam przy drzwiach i spojrzałam przez szparkę.
-A kiedy przyjeżdżasz do Waszyngtonu?-zapytała brunetka.
-Pewnie za tydzień razem z Brucem na spotkanie z Wallym i Barrym-odparł-Tyle, że pewnirano, bo Sonya nie może zostać sama, a Alfred ma z nią zostać-czemu mówił to tak jakbym miała mieć niańkę! Halo!
-A właśnie co u niej? Kiedy ją poznam?-dopytywała.
-Diana-jęknął-może na balu, który urządza Bruce. W celach „charytatywnych"-pokazał w powietrzu cudzysłów.
-Tak? Wreszcie-uśmiechnęła się. Czemu ona się tak cieszy? Nie widzę we mnie nic ciekawego.
-Super, ale muszę już iść do Bruce'a. Mamy dziś wytropić mordercę przyjaciółki Soni-wytrzeszczyłam oczy na te słowa. Co do cholery?
-Uważaj na siebie Dicky, ona nie wie ile ty dla niej robisz-pożegnała się z chłopakiem i rozłączyła. Wparowałam do pokoju obok i siedziałam jak mysz pod miotłą. Miałam straszny mętlik w głowie. Słyszałam chłopaka, który schodził po schodach.

Rozejrzałam się po dosyć małym pokoiku. Na ścianie przede mną wisiał wielki obraz z portretem dwójki dorosłych i dziecka. To był chyba malunek rodziców Bruce'a razem z nim. Po jego prawej stronie stało pianino, a zaraz obok wielka szafka. Chciałam ją otworzyć, ale okazała się zamknięta.
-Klucz-wyszeptałam i pędem pokonałam drogę do mojego pokoju. Wygrzebałam go zza biżuterii, po czym znów znalazłam się przy ogromnym, sosnowym meblu. Włożyłam złoty kluczyk do pozłacanego zamka. Cała spięta otworzyłam drewniane drzwi. Za nimi znalazłam broń i drzwiczki, a obok karteczkę.

„Inne życie też istnieje"

Zmarszczyłam brwi i nos, by po chwili chwycić pistolet. Złapałam za klamkę malutkie drzwiczki za bardzo nie wiedząc czy to dobry pomysł. Chyba Pan Wayne nie jest wariatem co nie? Raczej by nie zrobił czegoś tak idiotycznego i chciał mnie zabić. Co oznacza inne życie? W sensie, że jako duch czy trup w ziemi? A może inny wymiar? Głośno westchnęłam po czym weszłam do środka.

———-
Tuturururuururururu
Hejkaa
Wreszcie nasza kochana Sonyą mogła użyć kluczyka! Tylko co teraz?

R u sure? Robin? | I,II częśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz