"Poważna rozmowa" - 17

622 38 17
                                    

Leżałam na łóżku w pokoju gościnnym. Kurtka wisiała na klamce od drzwi do łazienki. Buty stały razem z torbą pod lustrem z zieloną ramką. Broń miałam po swojej lewej stronie. Mokre włosy opadały na welurową poduszkę w kolorze butelkowej zieleni. Byłam w koszulce i krótkich spodenkach po grubą kołdrą. Patrzyłam na zdjęcie dwójki dzieciaków.

Co takiego dają nam małe wspomnienia, których nie ma? Co nam daje zdjęcie z jedynym wspomnieniem wczesnego dzieciństwa? Co takiego? W końcu nie można wiecznie żyć tą jedną chwilą przez tyle lat.
-Gdzie jesteś D.? Gdzie jesteś? Czemu Cię nie pamiętam? Czemu Cię usunęłam z życia?-szeptałam. Schowałam je pod poduszkę. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Było ciemno jak mogiła w smole. Na zegarku pokazywało czwartą trzydzieści rano. Nie mogłam spać od drugiej, bo znowu śnił mi się ten koszmar.

Zeszłam po schodach do kuchni po szklankę wody. Przetarłam bezsilnie oczy, otwierając lodówkę. Wyjęłam kubek z szafki obok i nalałam zimnego soku pomarańczowego do niej. Wypiłam haustem całą zawartość. Odstawiłam po cichu naczynie do zlewu. Usłyszałam głosy z przed pokoju więc chwyciłam za nóż kuchenny i się wycofałam o 2 kroki.
-Bruce! Czemu? Przecież wtedy może być bezpieczna, a poza tym nie zdradzi nas jak jej wszystko powiem!-ktoś mówił rozpaczliwie.
-Dick nie możemy tego teraz zrobić. Jeśli jej powiesz stracimy jedyną szansę, by jej pomóc. Nie zgadzam się. Jeszcze nie teraz-mówił poważnie, jak zakładam pewnie Bruce. Odłożyłam nóż i puściłam wodę z kranu udając, że byłam bardzo zainteresowana czyszczeniem szklanki. Mężczyzna wszedł do kuchni wraz z chłopakiem.
-Dzień Dobry Sonya-kiwnął do mnie głową.
-Dzień Dobry Panie Wayne-odpowiedziałam, wycierając dłonie o ścierkę. Spojrzałam na Dick'a.
-Siemka Sonya-pomachał mi.
-Hejka-odpowiedziałam i poszłam w stronę pokoju. Co on ukrywa? Co takiego on chciał mi powiedzieć.

Siedziałam do godziny ósmej tak w pokoju patrząc na materiały z chemii. Muszę się poduczyć. Patrzyłam co trzeba zrobić by człowiek miał choć trochę naruszoną skórę, ale nie wziąć tego za poparzenia. Kwasy odpadały, bo naruszały skórę, ale zabijały. To już odpada. Ktoś zapukał do mnie do drzwi.
-Proszę!-odpowiedziałam i przeglądałam dalej materiały, które kiedyś dał mi ojciec.
-Chodź, jest jedzenie-powiedział chłopak.
-Pewnie, już-przytaknęłam schodząc z łóżka z kartką. Czytałam akurat o ciekłym azocie i w ogóle o tym pierwiastku. O jego zastosowaniach. Rzuciłam ją na łóżko i z uśmiechem poszłam do jadalni w towarzystwie Dick'a.

Tym razem na śniadanie dostaliśmy naleśniki. Zjadłam dwa z sosem klonowym. To gęba w niebie, niebo w gębie.
-Więc czemu potrzebujesz pomocy?-zapytał Bruce siedząc przy stole. Co on tu w ogóle robił. Miał operację i powinien zostać na obserwacji.
-Od razu uprzedzam, że w razie czego mogę wyjść i nigdy nie wracać, Pan nie musi mi pomagać-powiedziałam patrząc w oczy dorosłemu.
-Mów wszystko-lekko się uśmiechnął. Nie będzie mu zaraz tak do uśmiechania się, zapewne.
-Urodziłam się na ulicy, mieszkałam pod dachem od samych narodzin z przestępcą. Zadarłam z nieodpowiednią osobą, a teraz ta osoba chce bym się odpłaciła za to co dla mnie zrobiła. Nie chcę tego robić, bo warunki przedstawione były z góry, a ja się wtedy zgodziłam. Teraz unikam tej osoby jak najbardziej, ale chodzi o to, że jestem jako pierwsza na liście do zabicia. Cała przestępczość Gotham mnie ściga-wytłumaczyłam szczegółowo. Dick zrobił ogromne oczy.
-Nie myślałem, że jest aż tak tragicznie-mruknął chłopak. Zacisnęłam usta.
-Myślę, że najlepiej by było, gdybyś wyjechała za miasto-odezwał się mężczyzna.
-Oni i tak mnie znajdą nie ważne czy wyjadę za miasto, czy za kontynent. Będę musiała kogoś zabić, a to zdecydowanie nie moja bajka-spojrzałam na stół.
-Kogo?-zapytał.
-Kogoś kogo bym broniła, a nie próbowała zabić.
-Czyli?-dopytał Dick.
-Robina-już nic więcej nie powiedziałam, a wszyscy w pomieszczeniu zamarli.
-Chodź ze mną-poprosił mężczyzna. Wstaliśmy od stołu i poszliśmy w głąb domu. Chyba do jego gabinetu. Byłam cicho, wolałam się nie odzywać.
-Jesteś córką Nigmy prawda?-zapytał, gdy przechodziliśmy kolejne drzwi.
-Tak-pokiwałam głową.

Mężczyzna otworzył ogromne drewniane drzwi. Usiadł za szklanym stołem z komputerem i drukarką.
-Z kim weszłaś w układ i jaki?-zapytał-Muszę wiedzieć wszystko jeśli mam ci pomóc.
-To zostanie między nami, dobrze?-zaproponowałam.
-Dobrze.
-Mój ojciec miał układy z Jokerem. Ten zaproponował mi wymazać z pamięci jakiegoś chłopaka, który według ojca źle na mnie wpływał. Faktycznie nic nie pamiętam o nim, ale mam tylko to zdjęcie-wyjęłam z buta obrazek-Nie wiem tylko czemu chciałam go wykasować ze wspomnień. W zamian za to mam zabić Robina. Cały układ wydarzył się trzy lata temu, gdy coś się stało, tylko jeszcze nie wiem co-odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Zaczął coś wystukiwać coś w klawisze komputera.
-Z tego co piszą w internecie to podobno policja zatrzymała jakiegoś mężczyznę za napad w sklepie. Postrzeliłaś go po czym uciekłaś. O co chodzi z rankingiem o którym mówił?-zapytał.
-Ranking-prychnęłam-Ranking każdy sam indywidualnie tworzy, ale jeden jest ustalany demokratycznie i każdy ko ma jakiekolwiek znaczenie musi zagłosować. Ja się od tego bronię jak tylko mogę, ale w końcu jak ktoś nie zjawi się na naradzie bądź nie zagłosuje choć raz na miesiąc jest ścigany. Wie Pan jak to jest, gdy nie przychodzi Pan przez dłuższy czas na przykład do pracy i nie ma z Panem kontaktu? Zaczynają szukać. Węszyć, a wtedy stare rozrachunki są aktywne, a nie uśpione-rzekłam, zakładając nogę na nogę. Pokiwał głową.
-Gdzie to ustalacie?-zapytał.
-Nie mogę ich zdradzić-powiedziałam.
-To ważne, jeśli chcesz być bezpieczna.
-W barze-spuściłam wzrok. Mężczyzna siedział wystukując coś w komputer, po czym wyjął telefon z kieszeni i do kogoś zadzwonił.
-Alfred przyjdź tam gdzie zawsze, każ Dickowi zostać w pokoju-rozłączył się, po czym wstał.
-Chodź za mną-spojrzał się na mnie. Zaczął iść w stronę jeszcze zupełnie innego pokoju. Szłam za nim powoli. Uważnie przyglądałam się całemu korytarzowi.

--------------
Hejkaaa
Dziś ważna rozmowa, a dalsza część w następnym rozdziale ^_^

vlovlyx

R u sure? Robin? | I,II częśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz