Thea...
Nie! Znów ten głos! Mocny baryton ze słyszalną chrypką, spowodowaną nałogowym paleniem nikotyny. Słyszę go wyraźnie, lecz nigdzie go nie dostrzegam.
Thea...
Chowam się pod łóżkiem. Nie chcę, by mnie odnalazł. Nie chcę umierać! Powinnam walczyć, aczkolwiek lęk przed porażką, każe mi się usunąć w cień.
Thea....
Mocno dociskam dłonie do moich uszu. Nie chcę słyszeć tego imienia! Nienawidzę go! Jest przeklęte! Ja jestem przeklęta!
- Thea! Gdzie jesteś, ptaszyno? - widzę jego buty. Brudne od błota, czarne i masywne. Stoi nad łóżkiem, zapewne wyczuwając mój strach z odległości. On wie, że się ukrywam
Przed tym potworem nic się nie ukryje. - Thea! Nie każ mi użyć siły. Wyjdź spod tego łóżka i spójrz mi w oczy.
Nie wyjdę. Nie chcę go widzieć. Jaka ja byłam głupia, ufając mu. Myślałam, że ten człowiek ma zasady, dobre serce i współczucie.
Klęka, nachyla się, a nasze spojrzenia się krzyżują. Jego parszywa morda, wgapia się we mnie z nieukrywanym pożądaniem.
- Tu jesteś - na jego ustach formuje się kpiący uśmieszek. - Oh, Thea. Ode mnie nie ma ucieczki. - jego masywne ręce sięgają po mnie, a ja impulsywnie wycofuję się. Wyczołguję się spod łóżka od drugiej strony. Natychmiast podnoszę się do pozycji stojącej i sięgam po porcelanową figurką, stojącą na szafce nocnej. Przysięgam, że jak się zbliży, rozbiję ją na jego łysej głowie.
- Daj mi spokój - dukam, mocniej zaciskając dłonie na figurce. Jest moją jedyną bronią. Jeśli użyję za mało siły i ten potwór nie straci przytomności, przegram. Rozwścieczę go i zginę.
- Thea, głupiutka Thea. - powoli zaczyna iść w moim kierunku, więc się cofam. - Przecież wiesz, że ze mną nie wygrasz.
- Dlaczego ja? - łkam. - Dlaczego niszczysz mi życie? Zatruwasz wszystko dookoła!
- Daj spokój, Thea. - drwi. - Przecież mnie kochasz. Wyszłaś za mnie, nie pamiętasz? - pamiętam. Za dobrze pamiętam, lecz pragnę zapomnieć. Chcę wyprzeć z pamięci każde wspomnienie. Klnę dzień, w którym wprowadził się do mojego sąsiedztwa! Przeklinam siebie, że tego dnia zaoferowałam mu swoją pomoc w przeprowadzce! Żałuję, że powiedziałam TAK przed urzędnikiem w urzędzie staniu cywilnego. Powinnam była trzymać się od niego z daleka! Lecz zawładnął wszystkimi moimi zmysłami, rozkochał mnie w sobie, oszukał, a potem zniszczył.
- Nigdy nie nazywaj mnie swoją, żoną! - fukam. - Nie zasługujesz na mnie! Jesteś nikim!
- Oh, Thea - zatrzymuje się kilka kroków przede mną. - Jesteś moją własnością, zawsze nią będziesz.
- Chyba, że cię skurwielu zabiję - strzał. Ktoś wystrzelił. A ciało mojego oprawcy pada bezwładnie na puszysty biały dywan, w którego szybko wsiąka czerwona krew. Przenoszę swoje spojrzenie na mężczyznę w drzwiach. Nie widzę go zbyt dobrze. Jest za ciemno, lecz zawdzięczam mu wolność.
- Kim jesteś? - pytam z nadzieją, że uzyskam odpowiedź.
- Uciekaj stąd. - wypowiada głęboki męski głos. - Nic tu nie widziałaś, a twój mąż po prostu zaginął. Nigdy nie wypytuj nikogo o ten dzień. Nie chcesz mieć styczności z mafią...
Budzę się gwałtownie, ciężko oddychając. Dlaczego ponownie powrócił do mnie ten koszmar? Myślałam, że już dawno pokonałam demony przeszłości. Przecież minęło już dziesięć lat. Już nie jestem tą naiwną dziewiętnastolatką, która zdecydowała się na szybkie małżeństwo. Gregory nie żyje, uwolniła mnie mafia, jestem bezpieczna.
A mimo to czuję, że te wspomnienia nie powróciły tak po prostu. W dniu, w którym zostałam porwana sprzed cukierni przez McCalla i mocno przez niego poturbowana, mój mur ochronny się zawalił i do moich myśli powrócił Gregory. Udało mi się go wyprzeć ze swojej pamięci na dziesięć lat, więc dlaczego znów powrócił?
Ah... No przecież! Ta wiadomość.
Thea,wróciłem...
Jak to w ogóle możliwe? Przecież został zastrzelony!
- Heidi - do mojego niewielkiego pokoju zagląda Ayla. W ręku trzyma świeczkę, która zapewne oświetlała jej drogę. Dziś wywaliło nam korki poprzez burzę, dlatego w całym mieszkaniu nie ma prądu. - Krzyczałaś - stwierdza z troską.
- Znów śniła mi się tamta noc. - przytulam do siebie poduszkę. - To, w jaki sposób zginął Gregory. Do dziś nie wiem, co łączyło go z mafią.
- I może lepiej, żebyś nie wiedziała. Czasem lepiej nie wracać do bolesnych wspomnień. Nie otwieraj starych blizn.
- Łatwo powiedzieć - wypowiadam cierpko.
- Ja pierdykam! - z salonu dobiega do nas głos Bailey'a. - Ayla, czy ty nie zapłaciłaś rachunków? Gdzie jest prąd? I gdzie jest pies? No i gdzie ty w ogóle jesteś? - Ayla prycha, lecz nie odpowiada. - No kuźwa! Rozumiem, że mogłem zgubić psa, ale żeby zgubić żonę? A może ja po prostu nie do tego mieszkania wszedłem?
- Bailey! Piłeś coś?
- Małpka! - wypowiada uradowany. - Musimy się zbierać. Jutro rano mam spotkanie biznesowe i tak jakby zabieraj swoją dupę, bo jak się na nie spóźnię, będę bardzo bardzo zły.
- Jedź - uśmiecham się do przyjaciółki. - Ja sobie dam radę. Zresztą mam tu Mae i będę do ciebie dzwonić.
- Jak tylko dostaniesz kolejną wiadomość, masz od razu mnie poinformować! - kładzie świeczkę na szafkę nocną, a następnie nachyla się i składa pocałunek na czubku mojej głowy. - Jesteś pod opieką degeneratów, więc możesz spokojnie spać.
- Z chęcią wróciłabym do Austin.- marudzę.
- Wasilla też jest piękna. Daj jej szansę.
- Kurna! - woła Bailey. - Przecież się zobaczycie za tydzień na bankiecie!
- Leć, bo mąż się niecierpliwi. Spróbuję jeszcze zasnąć. - kładę się z powrotem na poduszki i czekam w ciszy, aż Ayla, Bailey i Eleanor zostawią mnie sami. Przylecieli tu ze mną dzień po ślubie, by zapewnić mi bezpieczeństwo. Ta wiadomość jest jednoznaczna.
Jeśli Gregory wrócił, jestem już martwa...
----
Hej misie ❤️
Witajcie w części trzeciej 😘
Miłego czytania ❤️
Buziole 😘
Dobranoc 😘
CZYTASZ
Mój książę z bajki
Romance- Auć - krzywię się. - Potrafię sama chodzić! - Nie przychodź tu więcej! - wypycha mnie ze swojej posesji. - I radzę tym razem mnie posłuchać! - Bo co? Mafia ją zabije? - sztywnieję na dźwięk tego głosu. Tuż obok mojego samochodu, stoi czarny merced...