Dirk miał rację. Temperatura na zewnątrz sięga poniżej zera. Na całym moim ciele widnieje gęsia skóra, a marynarka od Whitakera mimo wszystko nie chroni mnie przed zimnymi podmuchami wiatru. Idę obok Jaspera przez imponujący ogród, aż docieramy do niewielkiego stawu, oświetlonego lampkami solarnymi.
- Bruce Payette ma niezły gust - stwierdzam. - Cała rezydencja jak i ogród prezentują się naprawdę świetnie.
- Moim zdaniem za dużo tu przepychu - wypowiada Jasper, który z niezadowoleniem przygląda się czarnej marynarce, okrywającej moje zmarznięte ramiona. Wtuliłam się w ten materiał jak w koc. Swoją drogą Dirk używa świetnych perfum. - Między tobą, a Dirkiem coś jest?
Słyszę, że wypowiedział to pytanie z niechęcią. Wiem, że chciałby, aby pomiędzy mną, a Whitakerem był mur, sięgający aż do przestrzeni kosmicznej, lecz nie mogę niestety dać mu zapewnienia, że między nami istnieje takowy mur. Sama nie potrafię rozgryźć, co tak naprawdę nas łączy. Uratował mi życie, ale też szantażował mnie, bym opuściła Austin. Jednakże dzisiaj wykazał się nienaturalną troską, dając mi swoją marynarkę, bym przypadkiem się nie przeziębiła. Dlatego nasza relacja jest postawiona pod ogromnym znakiem zapytania.
- Nie wiem - wypowiadam zgodnie z prawdą.
- Heidi, podobasz mi się - mówi, lecz nie patrzy na moją twarz.- Ale nie jestem też głupi i widzę, że Dirk nie pozwoli mi się do ciebie zbliżyć.
- Bzdura - prycham. - Jasper, jesteś tu ze mną, prawda? Nie ma tu z nami Dirka, więc praktycznie już ci pozwolił się do mnie zbliżyć.
- Tak? Jego marynarka z nami jest. - dotyka materiału mojego okrycia z odrazą. - A wiesz co to oznacza? - kręcę przecząco głową. - Że Dirk pokazał, że dba o to, co należy do niego. W tym przypadku zaznaczył swoje terytorium.
- Akurat - kpię. Nie mogę uwierzyć, że ci dorośli faceci muszą zaznaczać swoje terytorium. Dosłownie jak psy. Aczkolwiek nie zaprzeczę, zrobiło mi się miło na sercu. Może dlatego, że przeczytałam wiele romantycznych książek, gdzie mężczyźni wykazywali takie samcze zapędy i zawsze mnie to fascynowało.
- No dobra - wzdycha. - A gdzie jest twoje miejsce? Gdzie najlepiej się czujesz? Gdzie chcesz się zestarzeć?
- To proste - uśmiecham się. - W Austin. To miasto jest moim domem od zawsze i na zawsze już nim będzie.
- No właśnie - kwituje ze smutkiem, a do mnie dociera sens jego pytania. Mogę zaprzeczać, że mnie i Dirka nic nie łączy, ale fakt, że nie zostałabym w Wasillii na stałe, wyklucza jakiekolwiek relacje z Jasperem. On nie zostawi swojego klubu, nie wyjdzie ze mną do Austin, a Dirk jest szefem mafii w Austin. Właśnie dałam Jasperowi bezwiednie kosza. Ba! Bezwiednie dałam szansę Whitakerowi. A to tylko dlatego, że oboje mamy swoje życie w Teksasie.
Cholera... Pokomplikowało się!
- Wracaj na salę - wypowiada z rezygnacją. - Nie mamy o czym rozmawiać. - nie bardzo wiem, co powinnam odpowiedzieć, dlatego posłusznie odwracam się i wracam nieśpiesznie na imprezę urodzinową Bailey'a. Nie chcę sprawiać Jasperowi przykrości, ale też nie chcę oszukiwać samej siebie. To nie Jasper jest moją nocną fantazją. To nie o nim myślę w każdej wolnej chwili. To nie na niego się wściekam i to nie on powoduje, że czuję się wyjątkowa.
Racja...Dirk jest okrutny, naznaczył ciało swojej siostry, uwiódł Amber, a następnie ją porwał, ale też jest honorowy. Pogodził się z sytuacją, że Maeve i Gabriel są małżeństwem, bez mrugnięcia okiem, uratował mnie z rąk McCalla, gdy tylko Bailey go o to poprosił oraz rzucił wszystkie swoje obowiązki, by pojawić się pod domem Michaela, gdy ja jak ostatnia idiotka poszłam z nim porozmawiać.
Jednocześnie szantażował mnie, potraktował mnie jak nic nie warty przedmiot, ale też zadbał o to, bym nie zmarzła.
Jego życie jest dla mnie zagadką, którą chciałabym rozwiązać. A Jasper? Cóż, to świetny facet, który zasługuje na wszystko, co najlepsze, ale nie pasujemy do siebie, dlatego muszę podeptać jego uczucia. Nie mam innego wyjścia, bo mój rozum już wybrał Dirka.
Może i jestem głupia, ale moje życie nie jestem kolorowe, dlatego mrok, panujący w Dirku nie wywołuje u mnie lęku.
Z kolei Gregory na początku zaprezentował mi kolory i słodycz, a jego ciemna strona pojawiła się kilka dni po podróży poślubnej.
Dlatego wybierając Dirka, wiem że wchodzę do świata mafii i mam wybór, w przypadku Gregory'ego tego wyboru nie miałam.
- Heidi! - woła mnie Ayla. - Mamy problem!
- Co się stało? - pośpiesznie do niej podchodzę. Przyjaciółka wręcza mi moją komórkę, więc szybko spoglądam na wyświetlacz.
Numer nieznany: Ptaszyno, dlaczego szukasz kontaktu z Michaelem? Ja już ci nie wystarczam?
- Przepraszam, że w ogóle wzięłam do ręki twój telefon - tłumaczy. - Ale pomyliłam go z moim.
- Nic się nie stało - zerkam na nią, a pod powiekami czuję palące łzy. Ta wiadomość mówi jasno, że GREGORY ŻYJE...
-Thea - obok nas pojawia się Dirk wraz z Payette. - Zabieram cię stąd.
- Co? - marszczę brwi. - Jeszcze dwa dni temu kazałeś mi wypieprzać ze swojego samochodu. - czarnowłosy zaciska szczękę, a Bailey prycha i znacząco spogląda na swoją żoną.
- Tak właśnie zaczęła się nasza przygoda - kwituje z zadowoleniem i przytula do siebie blondynkę. - Więc odpuść Whitakerowi.
- Dzięki za radę, mordeczko - wypowiadam z sarkazmem. Pomimo, że postanowiłam wejść do świata Dirka, nie zrobię tego aż tak łatwo. Albo facet pokaże, że mu na mnie zależy i będzie się starał, albo w przeciwnym wypadku wstąpię do zakonu.
- Thea, jeśli Gregory żyje to masz przejebane - kwituje Dirk. - Więc masz wybór. Albo przyjmujesz moją pomoc i zgadzasz się mieszkać pod moim dachem, albo wypierdalaj i radź sobie z tym gównem samodzielnie.
- Ja to bym wybrał Dirka - odpowiada za mnie Bailey. - Robi świetne naleśniki...
-----
Hej misie 😘
Miłego dnia, życzę 😘
Buziole ❤️
CZYTASZ
Mój książę z bajki
Romantizm- Auć - krzywię się. - Potrafię sama chodzić! - Nie przychodź tu więcej! - wypycha mnie ze swojej posesji. - I radzę tym razem mnie posłuchać! - Bo co? Mafia ją zabije? - sztywnieję na dźwięk tego głosu. Tuż obok mojego samochodu, stoi czarny merced...