Zrobiło się późno. Słońce już dawno zaszło, ale nie mam ochoty jeszcze wracać do rezydencji Dirka. Zresztą muszę się upewnić, że tata bezpiecznie wróci do domu, dlatego odprowadzam go aż po same drzwi.
A co jeśli mama wyskoczy zza rogu z nożem w ręku? THEA! Ogarnij swoje cholerne myśli. To twoja matka, a nie potwór. Po prostu dała się omamić Gregory'emu, tak samo jak ja dziesięć lat temu.
Wdech...
Wydech...
Nie pomaga! Może źle oddycham?
Wydech...
Wdech...
A co to za różnica! Powietrze to samo, płuca są dwa.
- Kochanie, nie chcę abyś sama wracała po nocach. - oznajmia tata, przyglądając mi się wnikliwie. Między jego brwiami pojawia się głęboka zmarszczka, a to znak, iż się o mnie martwi. Kładę mu rękę na ramieniu i uśmiecham się najszczerzej jak tylko potrafię.
- Tato, nic mi nie będzie. - zapewniam go. - Zadzwonię po Dirka, jeśli to ma cię uspokoić, dobrze?
- O ile mafioso w ogóle może napawać mnie spokojem. - parska śmiechem. - Ale tak. Będę spokojniej spał z myślą, że ktoś się tobą teraz opiekuje.
- Theodor! - raptownie drzwi wejściowe otwierają się i na progu pojawia się mama odziana w szlafrok w kucyki, a na głowie ma zakręcone papiloty. - Gdzieś ty się szlajał?
- Był ze mną, mamo.
- Oh? - kieruje swoje spojrzenie na mnie, zakłada ręce na biodra i unosi brodę wyżej, by pokazać swoją zawziętość. - Nie sądziłam, że się pojawisz, Heidi.
- Thea. - burczę pod nosem.
- A co za różnica? - prycha. - Ani jedna, ani druga nie jest moją córką.
- MARY! Dość tego! - wtrąca wściekle tata. - To nasza córka. Potrzebuje naszego wsparcia w tej całej gównianej sytuacji, a ty liżesz tyłek naszemu BYŁEMU zięciowi do kurwy nędzy! - miejscowe psy zaczynają szczekać, zagłuszając panującą na osiedlu ciszę nocną.
- Tato, wejdźmy może do domu. - sugeruję i robię krok w stronę drzwi, aczkolwiek mama stoi w przejściu i nie wygląda na kogoś, kto ma zamiar mnie ugościć.
- To jest twoja córka, Theodorze. Tylko twoja.
- Mary, urodziłaś ją, więc jest to również twoja córka, która przeżyła piekło tkwiąc w małżeństwie z Lindgrenem.
- To dlatego wynajęła płatnego zabójcę?
- Ta. - mamroczę. - Wynajęłam również koziołka matołka, by podglądał sąsiadów i Krecika, by dewastował twoje ogórki. Ah i zapomniałabym jeszcze o króliku Bucksie, który pełnił rolę pieprzonego kata!
- Co jest doktorku? - śmieje się tata, naśladując głos królika z mojej ukochanej bajki z dzieciństwa, lecz niemalże od razu poważnieje i kieruje swoją uwagę z powrotem na swoją żonę. - Mary, obudź się. Proszę.
- Ale ja nie śpię. Nasza córka jest kryminalistką!
- Twoja córka właśnie straciła matkę. - stwierdzam z przekonaniem i cofam się kilka kroków. Nie chcę się przy niej rozkleić, tak samo jak nie chcę już jej widzieć. Uwierzyła Gregory'emu w tak niedorzeczne oszczerstwo i już dziś wiem, że nigdy jej tego nie wybaczę. - Tato, wrócę już do mojego nowego domu. Zadzwonię jutro. - całuję go w policzek na pożegnanie, a mamy nie zaszczycam nawet spojrzeniem. - I pamiętaj, że zawsze jesteś mile widziany.
- Będziesz wracać sama?
- Poradzę sobie.
- Wolałbym, aby Dirk cię stąd odebrał.
- Zapewne jest zajęty zakopywaniem zwłok Gregory'ego.
- Że co, proszę? - oburza się matka. - Gdzie jest telefon? Muszę zadzwonić na policję! Natychmiast.
- Nie robiłby tego. - zamieram.
Czuję na swoich plecach tysiące małych igieł, wbijających mi się w skórę. Ciężki, wręcz mało zrozumiały angielski akcent nie zwiastuje niczego dobrego, prawda? To oznacza, że tuż za mną stoi ktoś nieznajomy.
Ktoś kto może chcieć nas zamordować.
Ktoś kto budzi respekt samą barwą głosu.
- Kim pan jest? - pyta moja matka, drżącym głosem, a ja nie potrafię odważyć się, by spojrzeć na tajemniczego mężczyznę. Boję się.
- Fedir Popow, słonko.
O nie, nie, nie, nie,nie, nie
Rosjanin?
Ten sam, którego Lara Whittaker próbowała pozbawić władzy? Przełykam głośno ślinę, klnąc na siebie myślach, iż nie zadzwoniłam do Dirka, by mnie jednak odebrał.
Cholera.
Co teraz?
- No i? - pyta niewzruszona mama. - Nie znam cię, więc mam prawo zastrzelić cię za wtargnięcie na teren mojej posesji.
- Ależ droga wolna. - drwi facet. - Nie będę pani zatrzymywał, ale gwarantuję, że pani również tego nie przeżyje. - drżę i jednocześnie pocę się ze strachu. Czuję jak krople wody spływają mi po plecach. Thea, spokojnie. Nie panikuj. Działaj.
- Co pana do nas sprowadza? - pyta tata, a ja w końcu zbieram się na odwagę i odwracam się
Cholera.
Sądziłam, że zobaczę przed sobą szczerbatego, podpitego, przedwcześnie osiwiałego Rosjanina, aczkolwiek ten tutaj jest wysoki, wyższy od Dirka, napakowany, a jego włosy mają kolor węgla. Nawet jego brwi nie są złączone, a zęby są na swoim miejscu.
Budzi respekt.
Spojrzeniem.
Wyrazem twarzy.
Sobą.
- Dbam o swoje interesy. - nie odrywa spojrzenia od mojej matki. - A pańska żona, utrzymując stały kontakt z Lindgrenem od ponad dziesięciu lat... - nie słucham dalej.
Co do cholery?
Wiedziała, że ten bydlak żyje przez te wszystkie lata i tak po prostu zataiła ten fakt przede mną? Pozwoliła mi myśleć, że uwolniłam się z toksycznego związku i nigdy nawet nie wspomniała o tym, bym po raz drugi wyszła za mąż. Wiedziała, że nie mogę być szczęśliwa póki żyje Gregory.
- [...] więc radzę pani mówić. - kończy swoją wypowiedź Popow, a dosłownie w tym samym momencie przy krawężniku z piskiem opon zatrzymuje się mercedes, należący do Dirka. Chwała tym na górze!
- Nie będę z tobą na ten temat rozmawiać. - stwierdza mama. - Do widzenia.
- Thea? - wtrąca Dirk, wrogo spoglądając na naszego gościa. - Nic ci nie jest?
- Jestem cała i zdrowa.
- Dirk Whittaker. - wita się czarnowłosy z czarnowłosym Rosjaninem.
- Fedir Popow. - wymieniają się uściskami dłoni.
- Bailey Payette. - wypowiada radośnie mąż mojej przyjaciółki, na którego wcześniej nawet nie zwróciłam uwagi. Jak mogłam przeoczyć limuzynę? - Jeszcze tylko Reed i bajlando. - parska śmiechem. - Poszedłbym na imprezkę, a wy? Może jakiś wieczorek zapoznawczy? Chętnie wstąpię we współpracę z Rosją. Co ty na to, mordeczko...yh W sensie Fedirze. - szczerzy śnieżnobiałe zęby w uśmiechu, na co Popow przebiegle się uśmiecha.
- Zabij ją - wypowiada i wskazuje na moją matkę. - A potem pogadamy o sojuszu, Payette...
Ciąg dalszy nastąpi
___
Hej misie 🥰
Miłej nocy,
Buziole🥰
CZYTASZ
Mój książę z bajki
Romansa- Auć - krzywię się. - Potrafię sama chodzić! - Nie przychodź tu więcej! - wypycha mnie ze swojej posesji. - I radzę tym razem mnie posłuchać! - Bo co? Mafia ją zabije? - sztywnieję na dźwięk tego głosu. Tuż obok mojego samochodu, stoi czarny merced...