Dirk
Thea to najbardziej intrygująca kobieta, jaką dotychczas poznałem. Nie potrafię jej rozgryźć, ale to nie jest w tej chwili najważniejsze. Zobowiązałem się jej pomóc, a ja zawsze dotrzymuję obietnic. Ze mną będzie bezpieczna, nawet jeśli w tej chwili siedzi w moim salonie z miną obrażonego dziecka i mówi, że siłą trzymam ją w swojej wierzy z kości słoniowej. Cóż, nie dałem jej żadnego wyboru tak naprawdę. Nie pozwoliłbym jej rozwiązywać swoich problemów na własną rękę, bo za bardzo mnie pociąga ta rudowłosa piękność. Dziesięć lat temu już straciłem kobietę, która działała na mnie w ten sam sposób, dlatego tym razem nie pozwolę aby komukolwiek stała się krzywda.
- Stanley, kurwa! Masz coś? - wrzeszczę na swojego najlepszego hakera. Rozkazałem mu namierzyć numer, z którego ktoś wysyła te cholerne anonimy. Przecież Thea nie może wiecznie bać się wyjść na ulicę.
- Taa - burczy pod nosem i poprawia swoje okulary. - Ale to dość dziwne. Sygnał pochodzi z meliny Shirley White. - marszczę brwi.
- Przecież to zielarka - stwierdzam.
- O ekstra - ekscytuje się Nelson, nowy członek mojej bandy. - A co ta babka hoduje? Jakieś lecznicze herbatki? Jak tak to jadę do niej, bo ostatnio tak mnie korzonki napierdalają.
- Nelson, kurwa - wzdycham z rozdrażnieniem. - Jak szukasz śmierci to śmiało, spróbuj jej herbatek. - przenoszę swoje spojrzenie na Stanley'a. - Jadę tam, a ty pilnuj naszego gościa. I nikt ma jej nawet palcem nie dotknąć!
Jestem mocno zdezorientowany. Nie rozumiem, dlaczego Shirley White uwzięła się na rudowłosą. Nie sądzę, by się znały. A Gregory nie żyje od dobrej dekady, a wątpię, by był zamieszany w jakieś szemrane interesy z tą kobietą.
Ze swojego gabinetu zabieram broń i kluczyki do mojego ukochanego harley'a, a następnie wychodzę z klubu.
~***~
Melina Shirley znajduje się na obrzeżach miasta. Jest to spory, lecz rozpadający się budynek. Szczury są tu zapewne domownikami na stałe, nie płacącymi jedynie za czynsz. Z tego co wiem to ojciec zanim kopnął w kalendarz, robił z tą kobietą i jej ludźmi interesy, ale Shirley go wykiwała, a następnie przez swoją głupotę wylądowała właśnie w tej rozpadającej się ruinie. Cóż, lepiej dla niej, by była skłonna do kulturalnej rozmowy. W innym wypadku, skończy się to plamą krwi na brudnej ścianie. Jedna plama w tą czy w tą nie zrobi sprzątaczce żadnej różnicy, prawda?
- Młody Whitaker - Shirley stoi na spróchniałych schodach. - Czego chcesz? - nie odpowiadam. Podchodzę do niej, uśmiecham się, a następnie chwytam ją za szyję, gwałtownie ją odwracam i przyciskam do ściany obok. - Puszczaj mnie, łajdaku!
- Thea Lindgren, starucho! Skąd ją znasz? - kobieta prycha i próbuje się wyrwać z mojego uścisku, ale jest za niska i za słaba. Wolną dłonią chwytam za jej długi warkocz i mocno za niego ciągnę. - MÓW! - wrzeszczę.
- O to samo mogę zapytać ciebie, pięknisiu. - pcham jej głowę z powrotem na ścianę. Słyszę jak je zęby uderzają o grubą cegłę, a jej jęk bólu, mówi mi jedynie, że prawdopodobnie straciła jedynki.
- Skąd ją znasz? - powtarzam przez zaciśnięte zęby.
- Fajna dziewczyna - kpi. Nie mam cierpliwości do tak opornych świadków, dlatego bez wahania wykręcam jej rękę. - Ała, kurwa! Puszczaj mnie! - nie reaguję. Po prostu czekam, aż jej stare kości się poddadzą i pękną. - Dobra! Powiem! - łka. - Ale puść mnie!
- Mów!
- To wszystko zaczęło się przez twojego ojca. - tłumaczy pośpiesznie. - Robert zabił wtedy młodego Lindgrena, potem ty zabiłeś Roberta, a Thea zmieniła imię i nazwisko! Ale Lindgren ma mnóstwo wrogów, a Thea poprzez znajomości z Payette już nigdy nie przestanie być celem dla wrogów jej mężusia. Została rozpoznana. - nie wierzę jej. Sprawdziłem Lindgrena bardzo dokładnie. Nic mi nigdy nie umyka. Zarówno Gregory, jak i Michael robili tylko interesy z moim ojcem. Byli płotkami, dlatego nie pchali się na więcej ryzykownych układów.
- Mów prawdę, albo na zawsze pożegnasz się z tą ręką!
- Kurwa! - wierzga się w moim uścisku. - Kilka tygodni temu przyszła tu kobieta! Dała mi telefon i kazała wysyłać te cholerne wiadomości do tej dziewuchy. Zgodziłam się, bo to łatwa kasa! Nic więcej nie wiem!
- Jak wyglądała ta kobieta?
- Blondynka, krótko ścięta. Miała bliznę na szyi i tatuaż za uchem!
- Jaki tatuaż?
- Dość charakterystyczny - wypowiada pośpiesznie, jęcząc po chwili z bólu. Dopóki mi nie powie wszystkie, co wie, nie puszczę jej ręki. - Tak jakby, dwa węże oplecione wokół berła. - puszczam ją, a sam odsuwam się kilka kroków w tył?
Dwa węże?
Berło?
Tatuaż za uchem?
- Czy ta kobieta jakoś się przedstawiła?
- Nie! Powiedziała tylko, że mam wysyłać te anonimy. Ale gdybym wiedziała, że to sprowadzi do mnie, ciebie, to w życiu bym się na to nie zgodziła!
- Imię, czy znasz chociaż jej cholerne imię?
- Powiedziałam, że nie! Ale... - marszczy brwi. - Nie, facet z którym przyjechała zwrócił się do niej chyba Crystal. Jedź już, ja nic więcej nie wiem. Nigdy więcej Thea nie dostanie ode mnie żadnej wiadomości, ale proszę nie nachodź nas więcej. - kiwam głową, a następnie wracam do swojego motocyklu.
Crystal?
Ta Crystal?
Tatuaż się zgadza. Kolor włosów też. Imię również.
Przecież ojciec ją zabił.
Ją i mojego nienarodzonego syna.
A ja przez nią zabiłem jego.
A ona żyje?
I co ma wspólnego z tym wszystkim Thea?
CO TU SIĘ KURWA DZIEJE?
----
Hej misie ❤️
Nadal zmagam się ze zmęczeniem po chorobie, lecz nudziło mi się,więc coś tam udało mi się napisać. Wiem, że czekacie na Collinsów i obiecuję, że postaram się jak najszybciej do nich dodać rozdział 😘
Buziole ❤️
CZYTASZ
Mój książę z bajki
Romance- Auć - krzywię się. - Potrafię sama chodzić! - Nie przychodź tu więcej! - wypycha mnie ze swojej posesji. - I radzę tym razem mnie posłuchać! - Bo co? Mafia ją zabije? - sztywnieję na dźwięk tego głosu. Tuż obok mojego samochodu, stoi czarny merced...