- Ricky - marudzę. - Nie musisz chodzić za mną krok w krok. W domu rodziców będę bezpieczna. - czarnowłosy zerka na mnie, a następnie na mały dom,w którym się wychowałam z niepokojem. Wiem, że najchętniej chciałby towarzyszyć mi na obiedzie, ale byłoby to niezręczne. Odkąd uwolniłam się z sideł mojego ex, nie przedstawiłam rodzicom żadnego innego mężczyzny. Zresztą na widok Ricky'ego nie byliby zadowoleni, biorąc pod uwagę fakt, że jest on powiązany z mafią. Okej, mogłabym ich o tym nie informować, ale dla nich każda osoba z mnóstwem tatuaży, wyglądająca jak niebezpieczny motocyklista to przestępca.
Dlatego nie chcę im przedstawiać Dirka...
Wolę, aby żyli w spokojnej nieświadomości...
- Dostałem rozkaz, by cię pilnować.
- Ale co może mi się stać na rodzinnym obiedzie? Mama mnie otruje, a tata zakopie ciało w ogródku, a następnie w tym miejscu posadzi marchewki dla królików?
- Nie - odpowiada z rozbawieniem. - Dobra, masz rację. Zadzwonię do Dirka i poinformuję go, że idziesz na obiad sama.
- Dziękuję. - posyłam mu swój najsłodszy uśmiech, a następnie wysiadam z samochodu. Dawno nie widziałam się z rodzicami, dlatego cieszy mnie dzisiejszy obiad. Jestem ciekawa co u nich słychać i poza tym chcę im powiedzieć, że Ayla jest w ciąży. Mama z pewnością się ucieszy. Zawsze traktowała moją przyjaciółkę jak swoją drugą córkę, której swoją drogą nie miała.
- Cześć! - wchodzę do domu bez pukania. Od razu uderza we mnie zapach pieczonego kurczaka.
- Heidi! - tata wstaje ze swojego bujanego fotela, by mnie przytulić. - Witaj, córeczko. Już myślałem, że zapomniałaś o swoich staruszkach. - wtulam się w jego ciepłą pierś, jak małpka.
- Miałam mnóstwo pracy, przepraszam.
- Och, skarbie. - odsuwa mnie od siebie, aby spojrzeć prosto w moje oczy. - Nie powinnaś tyle pracować. Gdzie czas na zabawę?
- Wyrosłam z lalek Barbie, tatku. - śmieję się. - A gdzie mama?
- Już myślałam, że nie zapytasz, promyczku. - zza moich pleców dobiega głos mojej rodzicielki. Odwracam się do niej z wielkim uśmiechem, a na widok jej twarzy, ubrudzonej kremem czekoladowym, rozczulam się. - Wyglądasz inaczej. - przekrzywia głowę, aby mi się przyjrzeć. - W twoich oczach znów widzę życie, kochanie. Nareszcie.
- Eeee - spuszczam spojrzenie na swoje dłonie. Co powinnam jej powiedzieć? Że umawiam się z szefem mafii, w którym swoją drogą się zakochuję? Z pewnością ta szczerość doprowadziłaby do ataku paniki. Nigdy nie wspomniałam rodzicom o tym, jak wyglądało moje małżeństwo z Gregory'm, aby ich nie martwić, dlatego moja fascynacja światem wyjętym spoza prawa to moja słodka tajemnica.
- Mary, zawstydziłaś ją - prycha tata.
- Cała Heidi. - śmieje się mama. - Wiecznie płochliwa.
- Thea. - wypowiadam z powagą. - Mam na imię Thea, mamo.
- O mój boże! - mama mocno przytula mnie do siebie. - Mój boże! Wróciłaś do nas! Theodor, czy ty to słyszałeś?
- Mary, dusisz ją. - powinnam wołać Rickyego, aby uratował mnie przed śmiercią poprzez uduszenie? Z pewnością
- Mamoooo - marudzę. - Naprawdę nie mogę oddychać.
- Oh! Kochanie, przepraszam. - odsuwa się ode mnie, a następnie z radością wymienia spojrzenia z tatą. - Theodor, pomóż mi z obiadem, a Thea niech nakryje do stołu. - po tych słowach niemal w podskokach wraca do kuchni, a tata widząc, co wyczynia jego żona, po prostu zaczyna się śmiać.
- Co za kobieta - mówi pod nosem. - Prawie pięćdziesiątka na karku, a jeszcze ma w sobie ten ogień. - z tymi słowami idzie za mamą do kuchni, a ja kieruję się do jadalni, aby nakryć do stołu. Podchodzę do komody, w której trzymane są talerze i sztuczce, aczkolwiek gdy tylko zerkam na kominek, zamieram.
- Co to do cholery jest? - wypowiadam sama do siebie, a następnie sięgam po zdjęcie oprawione w ramkę.
Dlaczego rodzice trzymają w domu moje zdjęcie ze ślubu z Gregory'm?
Nigdy wcześniej go tu nie było...
- Thea! - woła mama.
- Tak?
- Będziemy mieli gościa, więc nakryj do stołu dla czterech osób. - nerwowo spoglądam na zdjęcie. Co jest grane?
- A kto przyjdzie? - pytam, mając coraz gorsze przeczucia.
- To niespodzianka. - pieprzę jakieś niespodzianki. Nie odpowiadam, lecz wyjmuję komórkę z tylnej kieszeni jeansów i od razu wybieram numer Dirka.
Pieprzę to, że miałam trzymać jego istnienie w tajemnicy.
- Thea? Stęskniłaś się? - ah ten głos...Z lekką chrypką, pełen autorytetu.
- Ogromnie - uśmiecham się. - Ale nie po to dzwonię.
- Więc chcesz mi po prostu powiedzieć, że jestem przystojny i z miłą chęcią dołączysz do grona ciężarnych przyjaciółek? Jak tak to jestem gotowy na produkcję małych pomiotów szatana w czwartek o dwudziestej. - nabija się.
- Zabiłeś kogoś? - pytam z powagą.
- Nie, dlaczego pytasz?
- Bo masz dobry humor, a rzadko się to zdarza.
- Po prostu cieszę się, że dzwonisz, pomimo że miałaś spędzać czas z rodzicami.
- Rodzice trzymają w domu moje zdjęcie ze ślubu z Gregory'm na kominku, oprawione w ramkę. Nie rozumiem tego, ale zaprosili na kolację kogoś i obawiam się, że dzisiejszy obiad to jakaś pułapka.
- Będę za dziesięć minut. - nie mówi nic więcej, po prostu się rozłącza.
Chowam komórkę z powrotem do kieszeni jeansów, odkładam zdjęcie na kominek, a następnie nakrywam do stołu dla pięciu osób...
_______
Hej misie ❤
Postaram się dodawać teraz rozdziały częściej ❤
Dziękuję za cierpliwość ❤
Buziole ❤
CZYTASZ
Mój książę z bajki
Romansa- Auć - krzywię się. - Potrafię sama chodzić! - Nie przychodź tu więcej! - wypycha mnie ze swojej posesji. - I radzę tym razem mnie posłuchać! - Bo co? Mafia ją zabije? - sztywnieję na dźwięk tego głosu. Tuż obok mojego samochodu, stoi czarny merced...