" Mogę ich kropnąć?"

12.5K 990 224
                                    

Dirk

W drodze do pieprzonej kryjówki Crystal i jej zjeba Lindgrena przerabiam w głowie wiele scenariuszy, w jaki sposób skopać Payette jego zacny zad. Nie mam cholernego pojęcia, co on tam robi, ani skąd w ogóle wie o całej sprawie, ale przysięgam na swój motocykl, że straci za chwilę jedynki.

Moi ludzie dotarli na miejsce przede mną, więc obstawili dom na około, ale nierzucanie się w oczy poszło do śmietnika, ponieważ idealnie wypolerowana limuzyna Payette na pewno nie budzi ŻADNYCH podejrzeń.

Kurwa...

Dyskrecja w chuj...

- Payette ma klasę. - parska śmiechem Ricky i jednocześnie przykleja swoją zużytą gumę do żucia na dach limuzyny. - Myślisz, że zrobi testy DNA?

- To Payette. - odpowiadam jedynie. - To przecież Payette.

- Ugh, czyli zrobi. - stwierdza Ricky z zadowolonym uśmieszkiem, ale pozostawia gumę przyklejoną do limuzyny. Wcale nie byłbym zaskoczony, gdyby za tydzień Bailey wbiegłby rozhisteryzowany do mojego klubu, wymachując wynikami badań DNA, szukając sprawcy, który znieważył jego samochód. Zdziwię się, jeśli tego nie zrobi. Naprawdę.

- Szefie. - moją uwagę zwraca Rider. - W domu jest bachor. - krzywię się, ponieważ to komplikuje całą sprawę.

- Ale masz na myśli dziecko, czy Payette? - dopytuje wciąż rozbawiony Ricky, a ja zaczynam myśleć, że coś ćpał zanim tu przyjechał. Ma za dobry humor, nawet jak na niego.

- Dziecko, zjebie.

- A gdzie Payette? - pytam i zsiadam ze swojego harley'a. Poprawiam swoją skórzaną kurtkę i z kabury wyjmują broń.

- W środku. Prowadzi negocjacje.

- Jakie znowu negocjacje? - pytam z oburzeniem, ale nie czekam na żadną odpowiedź, ponieważ kieruje mną determinacja, by skopać Payette jego pierdolniętą dupę. Niemal wyrywam klamkę z drzwi frontowych i od razu dociera do mnie tocząca się w pomieszczeniu rozmowa.

- Mam to w chuju - burczy Bailey. - Wiem, że próbujecie wyprowadzić Whittakera w pole, ale cóż. On ma po swojej stronie mnie, a to że chcieliście zniszczyć mi moją reputację, wpisuje was na moją listę martwych mordeczek. - wypowiada ze stoickim spokojem, przez co wywracam oczami i po prostu wychodzę zza ściany. Mój wzrok od razu ląduje na Payette, który od niechcenia głaszcze rudawego kota. Rozsiadł się jak król na małej kanapie, a Crystal, Gregory i ich syn zostali przywiązani do krzeseł, naprzeciwko niego.

- Bailey?

- Dirk! Mordeczko, jak dobrze cię widzieć! - zrzuca sierściucha na ziemię, by wstać i poklepać mnie po plecach.

- Co ty tu kurwa robisz? - pytam poirytowany, jednocześnie świdrując spojrzeniem Crystal.

Moją byłą narzeczoną.

I nie czuję nic.

Myślałem, że to spotkanie wzbudzi jakiekolwiek emocje w moim zimnym sercu, ale najwidoczniej dla tej kobiety to serce zamarzło na wieki.

Ma ten sam odcień blondu na włosach, tatuaż za uchem w kształcie berła oplecionego przez węże niemalże ze mnie kpi, a jej nienawistne spojrzenie wbija się w okolice mojego krocza, jakby planowała wbić w moje przyrodzenie swoje ostre kły, by pozbawić mnie jebanej męskości.

- Próbowali podpierdolić mój rewir. - odpowiada zjadliwie.

- Nie chcieliśmy. - spiera się Lindgren. - Ty to źle interpretujesz.

- Zinterpretować to ja mogę wiersze Schopenhauera, a nie to, że perfidnie wtykacie zasmarkany nos w nie swoje sprawy! - Bailey niespiesznie podchodzi do dzieciaka, który ewidentnie jest posrany ze strachu. Przyglądam mu się uważnie i tylko utwierdzam się w przekonaniu, że to nie jest mój syn. Jest podobny jak dwie krople wody do pierdolonego Lindgrena, który zaraz zapłaci mi swoim życiem, za służenie mojej matce i zatrucie życia mojej kobiecie.

- Nie dotykaj mojego syna! - krzyczy Crystal, próbując wyrwać się z węzłów.

- Nie zrobię mu krzywdy. - wypowiada Bailey z powagą i wiem, że mówi prawdę. W naszym świecie dzieci są nietykalne i każdy szanujący się szef mafii o tym doskonale wie. - Poza jedną. - uśmiecha się perfidnie. - Zabiję mu rodziców. - na te słowa źrenice Crystal rozszerzają się ze strachu. Tym razem jednak Gregory próbuje wydostać się z pułapki, ale jego starania nie przynoszą rezultatów. Cała trójka jest skazana na naszą łaskę.

- Dlaczego,Thea? - zwracam swoje pytanie do Lindgrena, który od razu wbija we mnie swoje nienawistne spojrzenie, ale nie odpowiada. Błyskawicznie podchodzę do niego i wymierzam mu siarczyste uderzenie w policzek. - Dlaczego, Thea? - powtarzam pytanie i uderzenie, ale wciąż nie dostaję odpowiedzi. Zaciskam szczękę i chwytam chłopca za jego kitkę. - Pytam ostatni raz, zanim uderzę twojego dzieciaka, Lindgren!

- Była niewinna. - syczy w odpowiedzi. - Potrzebowałem jej, żeby stworzyć idealny wizerunek szczęśliwej rodziny, ale ta suka wcale nie była niewinna! Nie słuchała się! - puszczam chłopca i ponownie uderzam jego ojca. Z jego nosa tryska szkarłatna krew.

- Za współpracę z moją matką, zgnijesz w piachu.

- Lara osiągnie swój cel! Przewidziała, że się tutaj zjawicie. - odpowiada pewny swego, czym wywołuje na mojej twarzy uśmiech.

- Nie przewidziała jednak, że kopnie w kalendarz nim Fedir Popow zostanie przez nią zabity.

- Zabiłeś matkę? - pyta Bailey z niedowierzaniem.

- Tak. Była zdradziecką szują.

- To ona chciała mi podpierdolić miasto. - dziwi się. - Kurwa.

- Lara nie żyje? - wydusza z siebie Crystal, na co przytakuję, a z jej twarzy odchodzi cała krew. Właśnie zdała sobie sprawę, że jest w ciemnej dupie i jej życie wisi na włosku. Zerkam ponownie na przestraszonego dzieciaka, a następnie na tych pojebów.

- Dzieciak jest niewinny. - wypowiadam. - Zabierzcie go stąd do Michaela i zagroźcie mu kurwa, że jeśli nie zajmie się swoim bratankiem to jego dług nigdy nie zostanie spłacony i jego żona zginie. - zwracam się do Ricky'ego, który nie kwestionuje mojej decyzji i po prostu zabiera chłopca, nie pozwalając mu nawet pożegnać się z rodzicami.

- Mogę ich kropnąć? - pyta zniecierpliwiony Bailey.

- Tak...

_____
Hej misie😊
Dobranoc
Buziole ❤

Mój książę z bajkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz