Po tygodniowym treningu, w którym Zero go nie oszczędzał, jego wydajność się poprawiła. Codziennie po pięć godzin ćwiczył, a resztę czasu przeznaczył na naukę. Rojer pilnował by jadł regularnie posiłki i kładł się o przyzwoitej porze.
Prawie zamieszkał w jego pokoju: spał z nim, jadł i chodził za nim wszędzie, nawet chciał się z nim kąpać!
Raz i tylko raz się na to zgodził, nie myślał w końcu, że ten będzie go próbować myć.
Gdy jadł śniadanie razem z innymi w jadalni wydarzyło się coś niespodziewanego.
W jego ciele wybuchł pożar zalewając wszystko, a w żyłach zamiast krwi płynęła gorąca lawa.
-C-co to? Co się ze mną dzieje?-podniósł z trudem głowę ledwo mogąc oddychać i spojrzał na nich.Shirogane przykładał dłoń do twarzy, a Arcana i Kastiel zaciskali mocno dłonie na stole.
-Paniczu, lepiej jak pójdziesz do pokoju. Natychmiast.-prawie warknął strasząc tym młodszego.
-Nie mogę wstać.-wystękał. Żar był coraz mocniejszy. Nagle został podniesiony przez czerwonowłosego w stylu panny młodej.
-Dasz radę?-spytał Arrow.
-Tak.-odpowiedział. Zaniósł go do jego pokoju i położył na łóżku. Chciał już wyjść, by nie zrobić młodszemu krzywdy, ale Atsushi trzymał jego dłoń.
- Pomóż mi.-jęknął. Chciał, by to się skończyło. Skierował jego dłoń na dolne partię swojego ciała.-Tu jest tak gorąco.
Starszy wgryzł się w swoją rękę do krwi. Wyszarpał z uścisku i sięgnął do szafki po tabletki dla omeg, wziął dwie i włożył je do ust bruneta. Zaraz wyszedł z jego pokoju zostawiając go samego.
Wtulił się w poduszke i stłumił kolejny jęk spowodowany otarciem. Tak gorąco. Tak duszno. Nie czuł żadnej różnicy.
Nagle wbiegł Kastiel.
-Cholera!-wybiegł. Ale zaraz znowu wbiegł.-Nie ma na to czasu! Coś bardzo szybko się do nas kieruję, a raczej do ciebie. Prawdopodobnie to twój Alpha. Chodź, nie możemy dopuścić was do siebie gdy przechodzisz gorączkę.-widząc jego trudy z wstaniem przerzucił go sobie przez ramię i pobiegł do schronu.
Schrony były dwa: w piwnicy i na najwyższym poziomie, do którego właśnie biegł.
Miał pięć metrów grubości z najtwardszej stali na świecie. W pomieszczeniu było jedzenie, woda, śpiwory oraz przygotowany na prędce stos z koców dla Atsushi'ego.
-Nie martw się.-powiedział nim wyszedł zamykając na kilka kłódek i hasło drzwi.
Skulił się na posłaniu nie wiedząc co się dzieje.Nie wiedział ile tak leżał, ruja nie dawała mu racjonalnie myśleć.
I wtedy to poczuł: silny i władczy zapach przyciągający go i powodujący spazmatyczne drgawki. Potrzeba spełnienia wzrastała. Chciał być posiadany przez zbliżającego się osobnika. Ból doskwierający w dolnych partiach ciała domagał się ukojenia.
Nie mógł złapać tchu, czuł zbliżający się coraz szybciej woń.
Jego serce zaraz eksploduje. Wcisnął się bardziej w róg chcąc się ukryć.
Drzwi wyleciały z zawiasów, a nieznajomy wszedł do środka.
Wysoki na ponad dwa metry mężczyzna, o białych jak śnieg krótkich włosach i grzywce zakrywające lewe oko. Na głowie wystawały dwa rogi, które wyglądały jak zlepek kamieni szlachetnych. Białko w oku było czarne, a kolor zaś oka był jaskrawo zielony. Paszcza pełna ostrych, zakrwawionych kłów.
Miał porwaną koszulę dzięki czemu widział rozsiane na skórze skupiska czarnych jak węgiel łusek.
Prawie zemdlał od nadmiaru emocji. Jego ciało pragnęło nieznajomego, a on ledwo widział na oczy.
Za plecami zielonookiego Rojer cały we krwi trzymał deskę w rękach i już chciał roztrzaskać na jego plecach, ale białowłosy był szybszy. Złapał broń, a ta rozstrzaskała sie w uścisku. Sięgnął do szyi czerwonowłosego i rzucił nim gdzieś za siebie.
-Rojer!-zawołał spanikowany Atsushi ze łzami w oczach.-Zostaw go!-zrozpaczony krzyk wydobył się z jego piersi.
-Jesteś mój!-warknął. Dopadł do niego i przycisnął do swojej piersi. Niższy nie miał siły się wyrwać, bał się. Trząsł się w jego ramionach od gorączki i strachu.
Poczuł liźnięcie w szyję, zaszlochał przerażony.
-Proszę, zostaw mnie.-poprosił cichutko.Jeździł dłońmi po jego ciele zostawiając parzące uczucie. Starał się nie przestraszyć swojej kruszynki, ale nie udało się. Tak bardzo chciał go posiąść i oznaczyć. Jego zapach tak na niego działał.
-Nie pozwolę ci go skrzywdzić.-wycharczał niebieskooki strzelając do niego ze swojej sekretnej broni, ale pocisk odbił się tylko wybuchając.
Większy kłapnął zębami, puścił młodszego i ruszył wściekły w stronę ledwo żyjącego.
Atsushi dopadł do leżącego w ostatniej chwili zakrywając go swoim ciałem.
-Zostaw go!-krzyknął płacząco. Nagła fala gorąca zwaliła go z nóg. Żar w nim stawał się coraz gorętszy. Jego ciałem wstrząsnęły drgawki. Coś zaczęło z niego wypływać. Ledwo był przytomny. Widział jak wyższy wbija pazury w swoje ramiona starając się nad sobą zapanować. Nim się spostrzegł stracił przytomność.
CZYTASZ
Dziesiąty (poprawa)
Short StoryOpowiadanie bxb!!! Sceny +18 Nie lubisz, nie czytaj. Proszę o niekopiowanie i niewstawianie treści książki na jakichkolwiek forach/grupach itd, bez mojej wyraźnej zgody. Umiera szef Yakuzy, jego ostatnią wolą jest znalezienie Atsushi'ego Kamigawę i...