Rozdział XXI

218 19 1
                                    


Sceny +18

Rozglądał się po wielkiej sali chłonąć wzrokiem wszystko co w niej się znajdowało.
Właśnie schodził po schodach pod rękę ze swoim Alphą, czując na sobie pełne ciekawości spojrzenia gości.


-Szef mafii Kokushibyō, Atsushi Kokushibyō wraz z jego partnerem Felcorem Avisem i towarzyszący im Zero Shirogane oraz Rojer i Ivo Arcana.-wraz z wypowiedzią pojawiły się szepty.


Spojrzał na środek sali, stał tam wysoki mężczyzna o platynowych długich włosach i srebrnych oczach ubrany w biały himation, sandały i wieniec laurowy na głowie.


Słyszał pochlebstwa rzucane w jego stronę od innych, ale każdego zbyt natarczywego osobnika odrzucał Avis trzymając władczo rękę na jego talii.


Nie mógł nie zauważyć jakim wzrokiem darzą jego Alphe. Zrobił się zazdrosny, nie dając po sobie tego jednak poznać ignorował próby uwodzenia swojego Alphy przez innych.


Gdy Avis zostawił go zostając wciągnięty we wianuszek adoratorek i adoratorów ruszył w stronę stołu z przekąskami, idąc potknął się o coś mało nie zaliczając gleby, jednak przed niechybnym upadkiem uratowały go ręce na jego talii.

Został przyciśnięty do mocnego torsu, odwróciwszy się chcąc podziękować wybawcy doznał szoku, jego bohaterem okazał się domownik.


-Mało brakowało. -uśmiechnął się do niego czarująco przebiegając dłonią po wątłej talii młodszego.


-Dziekuję, hrabio Silver. -ukłonił się przed nim.


-Grzeczności są zbędne, mów mi proszę Bruce. Mogę mówić do ciebie po imieniu? -wziął jego dłoń całując jej wierzch.-Będę zaszczycony.-wtem zabrzmiała muzyka.-Czy mogę prosić do tańca?


-J-ja nie umiem tańczyć. -przyznał speszony.


-To nie problem. Poprowadzę cię. -jego dłoń oparł na swojej klatce piersiowej, swoją natomiast ułożył na jego talii splatając ich wolne dłonie razem.


Czuł się głupio będąc tak niskim w porównaniu do tych wszystkich ludzi.

Starszy prowadził go bezbłędnie, a on za nim podążał, jak zagubione pisklę za matką.


Obsypywał go komplementami wywołując palący rumieniec ze strony młodszego. Towarzyszyły im spojrzenia zazdrości jak i zachwytu.
Gdy taniec dobiegł końca oboje ukłonili się ku sobie dziękując za taniec.


Nagle został brutalnie pociągnięty do tyłu uderzając o klatkę piersiową Avisa. Czuł od niego aurę wściekłości oplatającą jego ciało.


-Miło mi poznać hrabię Silver. -uśmiechnął się groźnie.


-Mi również panie...?


-Felcor Avis, mate Atsushi'ego. Zapamiętaj to sobie. -odsłonił jego ramię, zrywając opatrunek pokazując ślady jego kłów na delikatnej szyi młodszego.-Jest moją własnością. Zapamiętaj to sobie. -młody Yakuza wyrwał się z uścisku swojego mate i ze spuszczoną głową idąc do pokoju, który wskazał mu wcześniej kamerdyner.


Chciał zamknąć już drzwi, lecz przeszkodził mu w tym nie kto inny jak białowłosy.


-Czego chcesz? -powiedział przeklinając się za słaby głos.


-Przepraszam.


-Za co? Za to, że traktujesz mnie jak rzecz?


-Tak.-wszedł w głąb pokoju i zamykając drzwi. Szedł wprost na niego zmuszając go, by się cofał. W końcu trafił na łóżko opadając na nie. Klęknął przed nim biorąc jego malutką, delikatną dłoń w swoje wielkie.-Jestem zbyt zaborczy wobec ciebie.


-Ja mam być małą omegą, która nie będzie zwracać uwagi na próby uwodzenia ciebie, których wogóle nie odtrącasz? Byłeś nawet zadowolony z tak dużego zainteresowania.-zanim zdążył znaleźć na to wymówkę, heterochromik złapał jego twarz i spojrzał hardo w oczy.-Posłuchaj, nie będę już siedział cicho gdy się do ciebie dobierają! Ja należę do ciebie w takim samym stopniu jak ty do mnie! Rozumiesz!?


Nagle został mocno pocałowany i położony na środku łóżka, wydał z siebie głośny pisk zaskoczenia gdy jego kostium został rozerwany przez pazur starszego. Zasłonił czułe miejsce przed łakomym wzrokiem.


-Nie zasłaniaj się.-mruknął zabierając jego dłonie nad głowę i przytrzymując je tam. Oblizał się łakomie chłonąc wzrokiem jego ciało.


Odwrócił głowę zawstydzony.


-Nie masz czego się wstydzić.-usłyszał szelest ściąganych ubrań, spojrzał kątem oka na łuski okalające jego klatkę piersiową.-Jestem twój.


Z lekkim wachaniem położył delikatnie dłoń na policzku starszego zjeżdżając na szyję zahaczając o jabłko Adama, zatrzymując się na obojczykach głaszcząc łuski.

Czuł wpatrzone w siebie oczy rogatego gdy powoli zjeżdżał na umięśniony brzuch, drgnął gdy niechcący dotknął twardego penisa mężczyzny. Spojrzał w górę szukając jakiejkolwiek reakcji, zobaczył lekko przymrużone oczy zalane czernią i kły lekko zagryzające wargę.


Rumieniąc się jak piwonia najdelikatniej jak mógł złapał erekcję.
Był taki gorący i tak mocno pulsował w jego malutkiej dłoni, która ledwie mogła objąć główkę penisa.

Niezwykłe, był ze dwa razy większy od jego głowy. Usłyszał syknięcie, z przestrachem spojrzał w górę bojąc się, że ścisnął za mocno.


-Przepraszam, nie chciałem.-powiedział przestraszony.


-Nawet nie wiesz jak na mnie działa twój dotyk.-warknął zadowolony mu do ucha, ściskając swoją ręką jego i poruszając na swojej męskości. Mruczał mu przy tym do ucha jaki jest wspaniały, wywołując tym coraz mocniejsze rumieńce.
Wkrótce warknął zaciskając zęby na jeszcze nie zagojonej szyi, ale to nie był rozdzierający ból teraz był przyjemny. Czuł, że do kogoś należy.


Czuł jak penis w jego dłoni drży wyrzucając strugi spermy, które sięgnęły jego twarzy. Nim się obejrzał starszy pochłaniał jego penisa i wydawał pomruki, które dodatkowo go pobudzały.


On, nie będąc w pełni świadomy zaciskał mocno na, jak się okazało włosach i rogach Alphy. Po wszystkim pocałował go przygrywając wargę i przykrył narzutą.


-Zaraz wrócę. Czekaj tu.-kiwnął głową.


Przejechał po dłonią po ugryzieniu, czując dumę.
Śledził znak póki nie przyszedł jego mate z jedzeniem, które z dziwną ochotą zjadł.




Dziesiąty (poprawa)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz