Rozdział XXVII

180 13 3
                                    

Młody Yakuza wraz ze swoimi kompanami czekali na wyniki losowań. Spojrzał na inne grupy niepewnie szukając Yure.


Złapał za rąbek rękawu kombinezonu Kokushibyō swojego mate, który składał się z czarnych przylegających spodni ze srebrnym paskiem przebiegającym przez lewą nogawkę i takiej samej kamizelki z nadrukiem srebrnej czaszki z rubinowymi oczami, a on jako Yakuza miał złotą czaszke.


-Spokojnie kotku.-przyciagnął go do siebie.-Obronię cię.


Pokiwał głową mocniej wtulając się w starszego.


-Paniczu, spójrz.-polecił mu Zero. Zerknął na tablicę widząc dopasowane mafie. Gdy odnalazł swoje nazwisko koło niego była grupa Psycho.-Psycho to ta z pazurami.


Zauważył, że ktoś wyciąga do niego rękę, z ciekawością spojrzał w górę widząc średniego wzrostu mężczyznę w fioletowym kombinezonie.


-Jestem szefem grupy Psycho- Armin Royel. Liczę na uczciwą walkę.
-Atsushi Kokushibyō. Ja również.-uścisnęli swoje dłonie. Starszy ukłaniając się oddalił ze swoimi kompanami.

Nagle poczuł dotyk na ramieniu, odwrócił się czując złowieszczą aure, zobaczył wysokiego bruneta o złotych, pociemniałych oczach. Zrozumienie uderzyło w niego niczym piorun.


-T-ty?!-ledwo wydusił to słowo omal nie mdlejąc widząc jakim wzrokiem na niego patrzy. Jego mate złapał go przyciągając do siebie i warczącz ostrzegawczo na przybyłego.


-Wyrosłeś mój synu.-spojrzał na grupę młodszego i z powrotem na niego.-I również dorosłeś.-tu zwrócił uwagę na białowłosego, który gotów był do ataku, jedyne co go powstrzymywało to dłoń młodszego, która gładziła jego ramię.


-Czego chcesz?-spytał niepewnie.


-Jak to, czego? To oczywiste, pragnę poznać mojego syna.-zaśmiał się nieprzyjemnie, lecz brunet zauważył coś ciepłego w jego oczach, znikło jednak tak szybko jak się pojawiło.


-To dlaczego nas zostawiłeś?!-uniósł głos.


-A właśnie, jak tam u Eleny? Elizabeth?-zgadywał.


-Eleonor. Nie żyje. Odpowiedz!


-Byłeś niechcianym dzieckiem. Myślałem, że umrzesz w Vinie, ale się myliłem.-klasnął w dłonie.-Zdziwiłem się, że staruszek wybrał ciebie na swojego zastępcę. Jeszcze większym zaskoczeniem okazało się, że żyjesz.-zaczesał swoje włosy do tyłu.-Jestem trochę zawiedziony, że jesteś najniższą klasą.


-A ja jestem zawiedziony mając takiego ojca.-powiedział cicho dusząc w sobie gniew. Odwrócił się ciągnąć za sobą wściekłego białowłosego, który warcząc odstraszał wszystkich wokół.

Zaciągnął go do najbliższej łazienki i zamknął ich w jednej z kabin.


-Uspokój się.-starał patrzeć się mu w oczy, ale starszy wbijał wzrok przed siebie nie reagując na prośby chłopca.


Stanął na desce klozetowej i spróbował ponownie bez skutku, w końcu złapał jego twarz i przycisnął swoje usta do warg mężczyzny, ale zadania nie ułatwiały wystające kły mężczyzny.-Felcor!-zawołał płaczliwie zyskując w końcu jego uwagę.


-Atsushi?-zdezorientowany zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Młodszy przytulił się do niego mocno dziękując w myślach.-Co ci się stało?-zlizał krew z delikatnej wargi bruneta.


-To nic. Byłeś taki dziwny, nie reagowałeś na nic, wciąż wpatrywałeś się w jeden punkt.


-Nie przejmuj się tym.-machnął lekceważąco ręką.


-Jak to "nie przejmuj"?! Martwiłem się!-krzyknął wściekły uderzając go w pierś.


-Przepraszam kotku.-przytulił młodszego do siebie całując go w czoło, mając nadzieję, że zapomni o incydencie.-Czyżbyś mnie pocałował?-zamruczał mu do ucha podgryzając je. Brunet pisnął lekko, odsuwając białowłosego.


-Niedługo mierzymy się z Psycho, nie czas na takie rzeczy.-zarumieniony prawie krzyknął.


-Tak, tak.-uśmiechnął się chwytając młodszego w pasie i stawiając na podłogę.


-Zamierzam walczyć pierwszy.-oznajmił gdy dołączyli do swoich kompanów na zewnątrz.


-Co?!


-Co takiego?!


-Nie możesz!


Właśnie tych reakcji się spodziewał, ale nic nie podważy jego decyzji.


-Tak postanowiłem.


Avis uderzył ogonem o duże drzewo, które trzaslo z łatwością i padło na ziemie wydając głośny huk.


Obrócił się i podszedł do niego przytulając go.

-Nie bądź zły.


-Wiesz, że mogę bez problemów pokonać każdego.


-Wiem.-potwierdził uśmiechając się do niego.-Ale chcę to zrobić.


-Martwię się o ciebie.-wyznał szepcząc do jego ucha, by inni nie słyszeli.-Nie chcę, by stała ci się jakaś krzywda.


-Vina mnie zahartowała, nie martw się.


-Właśnie o to chodzi!-podniósł głos zaciskając mocniej na nim dłonie.-Za dużo już wycierpiałeś. Nie chcę...nie chcę żebyś więcej cierpiał.-wyznał.


-Głuptasie.-położył dłoń na policzku mężczyzny.-Życie piszę nam historię. Ktoś ma lepiej, ktoś ma gorzej, taka kolej rzeczy. Ale życie obdarowało mnie rodziną.-pogładził dłoń białowłosego.-Którą kocham.-spojrzał wprost w jego oczy dając mu do zrozumienia co do niego czuje.


Nagle mężczyzna pocałował go, mocno trzymając głowę by nie mógł się uwolnić, a drugą dłonią chwycił biodro przyciągając go jeszcze bliżej, dając mu tym samym odpowiedź.


Zawstydzony do granic możliwości widział wpatrujących się w nich ludzi. Starszy wyczuwając brak oddechu od chłopca oderwał się od niego trzymając go w swoich ramionach.


Ivo szturchnął Avisa w bok pokazując mu zrobione zdjęcie z ich widowiskowego pocałunku.


-Prześlesz mi to.


-Już to zrobiłem, tak jak z obiecaną niespodzianką.

Dziesiąty (poprawa)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz