Rozdział XI

280 28 1
                                    


Gdy Zero wszedł do pokoju młodego Yakuzy, był przekonany, że zastanie go w jego łóżku. Przeliczył się jednak.


Na kanapie spali sobie bezkarnie troje osobników. Najmłodszy w środku skulony między dwoma rozwalonymi cielskami.


Westchnął cicho, tacę z jedzeniem odłożył na stolik. Podszedł do nich i delikatnie obudził młodszego.


-Paniczu, pora wstawać. Musisz zjeść śniadanie, potem masz lekarza.-przetarł oczy ziewając, wydostał się spod ciężaru dwóch śpiących. Blizna wyjął z kieszeni broń, wymierzył w otwarty balkon i strzelił dwa razy.


-Co kur.... Zero ty cholero!-krzyknął obudzony Arcana.


-Zero? Która godzina?-spytał Kokushibyō.


-Zaraz ósma. O dziesiątej będzie lekarz.


-Kastiel się nim zaopiekuję, musimy porozmawiać.-wyszli z jego pokoju wywołując tym lekkie podejrzenia młodszego.


-Smacznego Atsushi.-powiedział Arrow. Podziękował skinięciem głowy zabierając się do jedzenia.

Widząc minę starszego podsunął tacę w jego kierunku.

-Ubierz coś luźnego.


Pobiegł do swojej garderoby i przechadzał się rozglądając za odpowiednim strojem. Znalazł szare spodenki i białą koszulkę. Poszedł wsiąść prysznic uprzedzając o tym czarnowłosego.
Po wyjściu z łazienki wrócił do pokoju, gdzie starszy zapinał mankiety czerwonej koszuli.


-Możemy poczekać we wspólnym salonie.-zaproponował. Młodszy zgodził się. Ruszyli w stronę windy, Kastiel nacisnął trzeci guzik.


-Całe trzecie piętro to wspólny salon, kino i kilka rozrywek.-rozejrzał się po pomieszczeniu.


Ściany były beżowo-biało-srebrne, podłoga wyłożona czarnymi kafelkami. Przed nimi było kilkanaście kanap i foteli, w dalszym koncie stał stół bilardowy i różne maszyny do grania. Na ścianach były pozawieszane jak wszędzie z resztą stare obrazy i zabytki.


-Paniczu.-usłyszeli.-Lekarz już jest. Pan Elios Akabane to jeden z lekarzy mafii.


Za nim stał podstarzały mężczyzna o siwych włosach i brązowych oczach. Ubrany w biały fartuch z brązową teczką.


Ukłonił się przed nim witając się.


-Czy mogę prosić o wyjście?-skierował słowa do starszych.-Nie możecie stresować pacjenta.-dodał zakładając rękawiczki. Posłusznie wyszli zostawiając Eliosa i Atsushi'ego samych.


-Proszę się rozebrać do bielizny.-powiedział lekarz. Zaczął ściągać z siebie odzież zostawiając w bokserkach. Popukał go w pierś i między łopatkami.-Wiesz jaką masz grupę krwi?-pokręcił przecząco głową.-Podaj rękę.


Naciął mu kawałek opuszka i przyłożył mały kwadracik do ranki. Na ekraniku pojawiło sie "AB Rh (-)". Zapisał wynik w dzienniku.


A do ranki przystawił urządzenie wielkości dłoni, poczuł ciepło w opuszku i małe ukłucie, odstawił je i ściągnął rękawiczki.


-Możesz się ubrać. Wynik zaraz będzie.


-Dziekuję.

Wzdrygnął się gdy usłyszał piknięcie maszyny.


-Zaraz zobaczymy.-starszy sięgnął po przedmiot.-Nie wiem czy to dobra czy zła wiadomość. W rodzie Kokushibyō nigdy nie było tego. Jesteś Omegą III. Najniższą klasą.-rzekł wpatrując się w niego. Wyciągnął z kieszeni opakowanie z tabletkami i zostawił je na stoliku, zabierając rzeczy wyszedł zostawiając go.


Potem wpadł jak burza czerwonowłosy, gdy zobaczył pierwsze słone krople spływające po policzkach bruneta, pobiegł do niego i upadł przed nim na kolana mocno go do siebie przytulając. Ten wtulił się w niego głośno łkając.


-Nie chcę...-wychrypiał w jego pierś.-Chcę zapomnieć.-niebieskooki głaskał go po włosach i szeptał uspokajające słowa.


-Niech to szlag!-krzyknął. Co on wyprawiał? Wyrwał się z uscisku, wstał na równe nogi i spoliczkował się mocno.-Nie będę się tym przejmować! Miałem pecha! Nic mnie nie powstrzyma.-otarł łzy.-Wstawaj Rojer. Zero miał mnie trenować na Yakuzę! Jestem tu już kilka dni i nic! Pora mu się przypomnieć. Chodź.

Ruszył zdenerwowany w stronę wyjścia, a starszy zanim posłusznie podążał.


-Zero!-krzyknął.-Miałeś mnie szkolić! Chyba, że Omega III jest dla ciebie za słaba!-podszedł do niego i uderzył go dłonią w pierś.


Patrzyli się na niego z szokiem. Gdzie podział się ten nieśmiały brunecik?


Ten otrząsnął się i uśmiechając się w zadowoleniu uklęknął przed nim.


-Proszę wybaczyć paniczu za moją niesubordynację. Obiecuję od jutra zająć się panicza szkoleniem.-wstał.


-Nie. Masz zacząć jeszcze dzisiaj, teraz.-rozkazał.- Za dziesięć minut na dworzu.-odwrócił się od nich i ruszył.-Rojer, na co czekasz? Idziemy.


Na zdezorientowane spojrzenie Kastiela, pokręcił głową i ruszył za swoim szefem.


W windzie młodszy głośno westchnął i uśmiechnął się do siebie. Dał radę.


-Dziesiąty, jesteś pewny?-zaczął czerwonowłosy.-Jesteś taki młody i nie masz doświadczenia.


-Spokojnie Rojer, w Vinie nauczyłem się przeżycia, kamuflażu i walki. Może w niewielkim stopniu, ale dawałem tam radę i tu też dam. Czy nadal chcesz być moją prawą ręką?


-Oczywiście! Sam o tym zdecydowałem i nic tego nie zmieni.


-Dziekuję.


Gdy drzwi windy się otworzyły skierował się do swojego pokoju i garderoby. Wybrał czarną podkoszulkę i brązowe rybaczki. Wyszedł i zauważył czekającego na niego Arcane.


-Idziemy?-pokiwał głową na znak zgody.


Gdy wyszli na zewnątrz Blizna i Kastiel na nich czekali.

-Od czego zaczynamy?

Dziesiąty (poprawa)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz