Sceny+18
Atsushi patrzył na najlepszych członków, których ściągnął Zero z niejakim zdziwieniem. Myślał, że ich jest o wiele mniej. Jak mógł z ponad dwustu osób wybrać najlepszą piętnastkę?
Obserwował ich jak kłaniają się przed nim i przedstawiają, kojarzył ich z dokumentów tylko skrytobójcy przedstawiali mu się z pseudonimów. Bracia Amon i Mamon, Blood Knight, Łowca śmierci, Demon, Marionetkarz i Sonic.
Było wielu ludzi, którzy nosili przy sobie broń białą.
W oczy rzuciła mu się wysoka ciemnoskóra kobieta dzierżąca w dłoni topór, a na plecach łuk i strzały.
Jak się nie mylił nazywała się Bianka Cruller, pierwsza Beta III w swojej rodzinie.***
Nim się spostrzegł zaczęły się pojedynki. Pierwsi zmierzyli się wysoki i smukły blondyn ze szpadą z równie co on wysokim czarnoskórym mężczyzną z ciężkim mieczem.
Obserwował uważnie wychwytując braki giętkości w ruchach miecznika, a szybkości u blondyna.
Mimo wszystko pojedynek wygrał brunet zwycięsko unosząc broń.
Kolejni walczyli, a on poznawał coraz więcej rodzaji broni.
Oka nie spuszczał jednak ze skrytobójców będąc pod wrażeniem ich precyzji.Około północy przedstawiona została najlepsza trzydziestka, miał wybrać kto zostanie wcielony do jego drużyny.
Wstał z kolan swojego Alphy podchodząc do nich i krążąc wokół. Analizował ich sposoby walki, próbując wywnioskować kto będzie najlepszym wyborem.
Czuł, że on też jest pod ich bacznym okiem.
Nie ufali mu, to naturalne, w końcu to dopiero drugi raz gdy się spotkali.
Stanął przed nimi.
-Po trudnej decyzji postanowiłem wybrać:
-Marionetkarz,
-Łowca Śmierci,
-Demon,
-Bianka Cruller,
-Erwin Sidorv,
-Sasha Markov,
-Karim Nur,
-Chén Wú,
-Abe Toin,
-Okuri Nirasawa,
-Lim Bae,
-Connor Lee,
-Robert J. Wilson,
-Eva Lilith,
-Barnaby Joshua.
Wszyscy wymienieni wystąpili o dwa kroki do przodu.
-To dla nas zasczyt!-krzyknęli wspólnie kłaniając się.
-Kłamstwo.-powiedział zaskakując ich.-Wcale tak nie uważacie. Myślicie: przyszedł dzieciak, który chcę nimi rządzić, a oni muszą wypełniać jego zachcianki. Wiem, że to samolubne z mojej strony.-uklęknął przed nimi, kłaniając się tym samym dotykając głową ziemi.-Ale, czy chcielibyście być w mojej drużynie?-nie zważając na nalegania wciąż tkwił w tej pozycji. -Felcor! To ich decyzja!-krzyknął słysząc jego warczenie. W odpowiedzi usłyszał huk, który był spowodowany uderzeniem ogona o ziemię z dużą siłą.
Poczuł dotyk na ramieniu, ostrożnie z wachaniem spojrzał na dłoń należącą jak się okazało do Joshua'y.
-W porządku. Zgadzamy się.-rzekł podając mu dłoń i pomagając wstać.
-Naprawdę?-spojrzał na pozostałych.
-Tak.-potwierdzili.
-Cieszę się!-powiedział, a jego oczy rozbłysły.
Nagle upadł na kolana czując zalewającą go gorąc.
Serce biło jak oszalałe, nogi drętwiały, a członek błagał o uwolnienie.
-Felcor!-zawołał zrozpaczony nie mogąc się poruszyć, te dzikie spojrzenia pozostałych nie ułatwiały mu niczego.
Rojer stanął przed resztą dając im tym samym ostrzeżenie.
Białowłosy wziął go w ramiona wywołując tym samym niechciane jęki ze strony młodszego. Wczepił się w starszego gryząc jego bark, pragnąc by zabrał go do pokoju.
Nie wiedząc nawet kiedy wylądował na łóżku, a niecierpliwe dłonie rozrywały jego odzież dając ukojenie podrażnionemu ciału.
Gdy nic się nie działo otworzył oczy i spojrzał na rogatego.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś, że rany nadal krwawią? Ja cię tak zraniłem?-przejechał palcami w pobliżu ran zbierając trochę krwi. Młodszy wygiął się w łuk, jęcząc.-Okropne.
-T-to nic.-zaprzeczył chcąc go dosięgnąć i przytulić. Starszy odsunął się od niego powodując zrozpaczony jęk. Białowłosy sięgnął do szuflady po lek odkarzajacy i waciki, przemywał jego rany nie zwracając na próby odciągnięcia uwagi przez te chętne ciało. Obrócił go na plecy zwracając uwagę na maź wypływającą z pomiędzy jego pośladków zmieszaną z krwią.-Atsushi!-warknął wściekły widząc rozerwaną skórę.-Dlaczego nic nie powiedziałeś?!-użył głosu Alphy zmuszając go do odpowiedzi.
-P-ponieważ nie chcia-chciałem cię martwić.-odpowiedział że łzami w oczach.
-Nie rób już tak więcej.-przytulił go. Młodszy poruszył się niespokojnie ocierając kroczem o brzuch mężczyzny.-Nie. Jesteś za mocno poraniony, nie możemy.-przytrzymał jego ramiona odciągając go od siebie.-Rojer się tobą zajmie.-wstał i wyszedł bez słowa pożegnania, zaraz potem wszedł czerwonowłosy.
-Dziesiąty.-wyszeptał widząc w jakim jest stanie. Dobrze teraz rozumiał, dlaczego rogaty go zostawił. Jakby został mógłby mu zrobić większą krzywdę niż podczas ich wspólnej nocy.
Młodszy jeździł dłoni po ciele omijając strategiczne, wołające o dotyk miejsca, zbyt zawstydzony wzrokiem, który wbijał w niego niebieskooki.
Usiadł za nim, jego opierając o siebie.
-R-Rojer?-wyszeptał niepewnie gdy jego oczy zostały zasłonięte.
-Ciii. Zrób to, wyobraź sobie, że to Felcor.-przejechał dłonią po jego ciele zachaczając o sutki.
W końcu przełamując zawstydzenie złapał swojego członka w dłoń czując jakby pod powiekami rozbłysły gwiazdy.
Wyobrażając sobie, że to białowłosy wykonywał posuwiste ruchy, jęczał głośno wołając jego imię.
-Zemdlał?-powiedział do siebie zdziwiony Arcana. Położył go przykrywając narzutą. Skulił się, przytulając do poduszki.
Jak to dobrze, że uważał go za brata i jego feromony na niego nie działały.
Z jednej strony chciał udusić białowłosego, a z drugiej podziękować za opuszczenie młodszego.
Przez zrozpaczone wołanie młodszego miał ochotę zabić rogacza.
Miał tylko nadzieję, że wróci szybko.
CZYTASZ
Dziesiąty (poprawa)
Kısa HikayeOpowiadanie bxb!!! Sceny +18 Nie lubisz, nie czytaj. Proszę o niekopiowanie i niewstawianie treści książki na jakichkolwiek forach/grupach itd, bez mojej wyraźnej zgody. Umiera szef Yakuzy, jego ostatnią wolą jest znalezienie Atsushi'ego Kamigawę i...