Rozdział XIII

281 24 1
                                    



Scena +18

Jego ciało było takie gorące i obolałe gdy odzyskiwał świadomość. Nadal jego ciałem wstrząsały drgawki. Z trudem otworzył oczy rozglądając się dookoła. Rozpoznał kąty swojego pokoju.


Do pomieszczenia weszła kobieta o blond krótkich włosach i szarych oczach.


-Obudziłeś się? Pójdę po doktora.-i już jej nie było. Chwilę później wszedł nie kto inny jak Elios Akabane w białej masce zakrywającej nos i usta.


-Twojej ruji nie można zdusić lekami, próbowaliśmy wszystkim, ale nic z tego. Dziś zaczyna się drugi dzień estrus.


-C-co z chłopakami?-wycharczał.


-Shirogane i Arrow najmniej ucierpieli, Alpha użył na nich głosu i nie mieli siły się przeciwstawić. Arcana bronił cię z całych sił. Złamana prawa noga, zwichnięty prawy bark, liczne otarcia i siniaki. Nie radzę wychodzić, nie dałbyś rady.-powiedział widząc jego starania.


-A co z...?


-Aktualnie przebywa w naszych podziemiach skuty łańcuchami elektrycznymi i pojony środkami uspokajającymi i nasennymi pilnuję go kilkunastu strażników.


-On jest naprawdę moim mate?-wypowiedział z trudem ostatnie słowo.


-Tak. W mo-przerwał im osobnik wpadający do pokoju.


-Uwolnił się! Idzie tu!-krzyknął nim sięgnęła po niego wielka łapa.


Znowu jego stan pogorszył się. Gorąc nasilił sie, a ciałem zawładnęły drgawki.
Krzyknął gdy białowłosy zbliżył się, jego ciało rwało się wręcz do obcego.


-Oi, doktorku odsuń się.-zagroził.


-On się ciebie boi, nie zna cię. Poczekaj chociaż do skończenia gorączki.


-Jesteś Betą! Nie zrozumiesz naszej więzi. Alpha pragnie naznaczyć swoją omegę w każdy możliwy sposób. Nie mogę poczekać do końca jego estrus. On jest mój!-warknął.-Wynoś się!-użył głosu Alphy. Ten zmuszony wycofał się prosząc o wstrzymanie się.


-Moja mała omega pachnie tak słodko.-zachwycił się. Przejechał językiem po zębach.-Ledwo się powstrzymuję.


-Proszę, ozna-przerwał uświadamiając sobie co chciał powiedzieć w amoku.


Wyższy dopadł do niego zawisając nad nim. Młodszy prawie zemdlał z powodu bliskości, zaszlochał wijąc się pod nim i starając się nie dotykać go.


-Doprowadzasz mnie do szaleństwa.-zaciągnął się jego zapachem.


-N-nie... Zostaw...-prosił brunet. Zignorował jego prośby docierając do szyi.

Tracił ją nosem zaczynając lizać, niższy jęcząc błagał, by przestał. Zassał się na kawałku skóry robiąc soczystą malinkę. Nie będzie go oznaczać teraz, znienawidził by go, a tego nie chciał.


Wydając z siebie głośne dźwięki rozkoszy złapał w garść włosy zielonookiego próbując go odciągnąć.


Krzyknął głośno dochodząc, znieruchomiał oddychając szybko.


-Nawet cię tam nie dotknąłem, a ty doszedłeś.-uśmiechnął się wrednie. Spojrzał na zapłakaną twarz.


-Niemożliwe, to był twój pierwszy raz?-ten zarumienił się jeszcze mocniej odwracając twarz w bok.-Cieszę się.


Pochylił się nad nim mocniej i spojrzał mu w oczy. Powoli by go nie przestraszyć pocałował jego prawy kącik ust. Muskał swoimi wargami jego w końcu zaczął delikatnie go całować.


Młodszy sapnął zdziwiony tym nowym doznaniem, nie wiedział co robić, poza tym czuł, że coraz bardziej łóżko pod nim robi się mokre. Starszy coraz mocniej wypijał się w jego usta, ciągnąc je kłami. Jego dłoń wędrowała po ciele powoli zbliżając się do tego miejsca.


Przerwał jednostronny pocałunek.


-Nie! Zostaw! Nie dotykaj! Tam jest...-przerwał pąsowiejąc jeszcze bardziej o ile to było możliwe.


Alpha wziął jego dłoń i położył na swoim sercu, biło tak szybko jak jego własne, kierował jego dłoń coraz niżej zahaczając o łuski i docierając do krocza. Czuł wielką twardą wypukłość.


-Pragnę cię, Atsushi. Jestem Felcor Avis, twój mate.-powiedział, a jego oczy jakby jeszcze bardziej pojaśniały.


Patrzył na niego urzeczony, wyciągnął wolną rękę i dotknął policzka mężczyzny, uniósł głowę muskając jego usta.


-Pomóż mi.-rozchylił nogi ocierając się o wyższego nie będąc świadomym tego co robi.


Warknął głośno zakładając jego nogi na swoje biodra ocierając agresywnie ich krocza o siebie. Ten jęczał, piszczał i krzyczał wołając imię starszego. W końcu doszli w tym samym momencie, on drapiąc plecy białowłosego, a Avis zatapiając kły w swojej ręce.


Odwrócił głowę zawstydzony, on złapał delikatnie brodę odwracając w jego stronę.


-Nie ma się czego wstydzić, jestem szczęśliwy, że doszedłeś przy mnie.


Wziął rękę, w którą ugryzł się Alpha i ucałował ranę zlizując krew.


-Moja mała Omega.-powiedział rozczulony. Sięgnął w stronę rogów. Dotknął ich chropowatą powierzchnie badając je.


Patrzył zaczarowany jak jego mate dotyka jego wynaturzeń.


-Nie obrzydzają cię one?


-Nie, są piękne. Jak...?


-Mutacje genetyczne.-znowu poczuł podniecenie Omegi.


Zsunął się na wysokość jego krocza.


-Co ty?-spytał Kokushibyō cały zarumieniony.


-Czuję co się z tobą dzieję. Pozwól sobie pomóc.


-Ale tam coś wypływa. To takie dziwne.-zawstydzony przyznał.


-To normalne w czasie estrus.-zaśmiał się.-Jesteś taki rozkoszny.


Zdjął jego spodnie i rzucił za siebie.


Zauważył liczne blizny na jego nogach, podciągnął bluzkę do góry ukazując jeszcze więcej. Jego skóra w dotyku była szorstka. Zanim zepsułby chwilę napadem złości, zaczął wycałowywać ścieżkę w dół. Młodszy złapał go delikatnie za rogi jęcząc w niebo głosy. Chwilę później wydał z siebie głośny pisk gdy został pozbawiony ostatniej części odzieży.


-Jesteś malutki.-zamruczał.-Tak dobrze pachniesz!-zaciągnął się zapachem jego ciała.

Wziął pomiędzy dwa palce jego penisa i zaczął powoli niemal zmysłowo obciągać. Gdy widział jego zamglone spojrzenie i rozchylone usta chwytające powietrze i wydające takie dźwięki, że ledwo się powstrzymywał.


Oblizując usta pocałował główkę lekko ją zasysając. Dłonie z rogów przeszły na włosy zaciskając się na nich mocno i szarpiąc je. Wziął go w usta całego wykonując posuwiste ruchy co jakiś czas liżąc po całej długości. Nie minęła nawet chwila, a jego ciało wygięło się podczas szczytowania. Połknął całość mrucząc na smak. Uścisk na jego włosach zniknął. Podniósł głowę zaciekawiony.

Okazało się, że jego kruszynka zemdlała.


Wziął go na ręce zakrywając jego nagie ciało narzutą kierując się do łazienki. Przemywał je dokładnie badając przy tym jego maleńkie ciało. Miał tak wiele blizn, nie było skrawka gładkiej skóry.

Dziesiąty (poprawa)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz