Rozdział XXIII

222 18 0
                                    

Atsushi'ego, dzień przywitał bólem całego ciała. Leżał na łóżku na brzuchu nie mogąc ruszyć choćby palcem.


-Jak się czujesz?-usłyszał wesoły głos Alphy.


-Wszystko mnie boli.-jęknął, chcąc obrócić się na plecy. Rogaty obrócił go bezproblemowo siadając koło niego.


Młodszy dopiero teraz zobaczył na nim ślady swoich paznokci i zębów, ale wyglądał na zadowolonego. Sięgnął po jego ogon przytulając się do kity wdychając jego zapach.


-Chyba nie dam rady dziś nic zrobić.-zaśmiał się nerwowo czując jak coś wypływa z pomiędzy jego pośladków, a biodra i miejsce poniżej krzyża bolały go niemiłosiernie.


-Żałujesz?-spytał poważnie starszy.


-Nie, sam tego chciałem. Ciągle pytasz się czy ja żałuję, a ty? Co z tobą?


-Nie żałuję, jesteś dla mnie wszystkim. Od naszej wspólnej nocy gdy połączyliśmy się, nasza więź stała się mocniejsza.-wziął jego dłoń i pocałował jej wierzch.-Jestem szczęśliwy.


-Cieszę się.-uśmiechnął się rumieniąc.


-Przyniosę ci śniadanie.


-Chciałbym zjeść z nimi, w końcu yakuza musi przebywać ze swoją rodziną jak najwięcej czasu.-spróbował wstać, ale jego nogi odmówiły posłuszeństwa, podtrzymały go ręce starszego.-Dziękuję.-wziął go na ręce i zaniósł do łazienki dokładnie go myjąc. Ubrał go w swoją koszulę i luźne bokserki zanosząc do jadalni.


Gdy Rojer ich zobaczył zachłysnął się kawą, patrząc na nich z niedowierzaniem. On nie był wyjątkiem, Kastiel i Zero również byli zaskoczeni, tylko Ivo wyglądał na zadowolonego.


-Dziesiąty! Wyglądasz okropnie!-krzyknął patrząc na wory pod oczami, zmasakrowaną szyję i wiele zadrapań, ugryzień i malinek na odsłoniętych obszarach skóry, która była biała jak papier.


-Panie Atsushi!-podbiegła do niego pokojówka, kłaniając się w stronę reszty.
Odkaziła jego oznaczenie następnie smarując maścią i bandażując je.
Podziękował oddalającej się blondynce, wracając do rozmowy, a raczej kolejnej kłótni między czerwonowłosym i Kastielem.


Ziewnął przecierając oczy, popił przez przypadek kawą Alphy krzywiąc się na jej gorzki smak zamieniając na swoją herbatę i gryząc tosta, niemrawo przysłuchując się rozmowom starszym, tak naprawdę myślami będąc daleko.


Dlaczego jego ojciec zlecił braciom zabicie go? Czemu on był winien?


-Sokół? Kto w tych czasach używa ptactwa do poczty?-usłyszał zdziwiony głos Rojera.


Spojrzał na dużego ptaka, który wylądował przed nim wyciągając nóżkę, do której był przeczepiony list. Odwiązał go i nie zwracając uwagi na innych przeczytał zawartość.


-Coś się stało?-zaniepokoił się jego mate widząc minę młodszego.


-Mój ojciec rzuca mi wyzwanie szefów mafii na walkach.


-Co?-powiedział zaskoczony Zero.-Trzeba mu przyznać, że jest pewny swojej wygranej.-rzekł spoglądając na list.-Walki odbywają się co cztery lata i potrafią trwać nawet miesiąc, w zależności od ilości grup. Każdy szef wybiera spośród swojej rodziny dwudziestu najlepszych członków.-wyjaśnił widząc zagubienie w oczach swojego szefa.-W walkach zabronione jest stosowanie głosu Alphy.


-Rozumiem.-rzekł zamyślony. Złapał za długopis i kartkę przyniesioną przez kamerdynera i zaczął pisać odpowiedź.


Napisał jedno słowo "Zgoda." i gdy zwinął go i przyczepił do nóżki posłannika ten uszczypnął lekko jego palec i odleciał.


-Jesteś pewien?-spytał Ivo.


-Tak.-odpowiedział.-Ile jeszcze zostało do walk?


-Trochę ponad dwa miesiące.


-Tylko tyle?!


-Byłem pewien, że wiesz.-stwierdził.


-Mogę na was liczyć, chłopcy?-najmłodszy zwrócił się do nich.


-Nie musisz pytać! Oczywiście!-krzyknął Rojer. Pozostali potwierdzili słowa młodego Arcany.


-Masz już piątkę, co z pozostałą piętnastką?


-Zero. Zawołaj zebranie najlepszych z naszej grupy. Na jutro dasz radę?-zwrócił się do Shirogane.


-Zrozumiałem.-podniósł się z miejsca i wyszedł z jadalni.


-Co planujesz?-zaciekawiony spytał Ivo.


-Chcę żeby stoczyli ze sobą pojedynki, a najlepszych wcielić do grupy.


-A jeśli nie zbierzesz wystarczająco?


-Trzeba być dobrej myśli. Kastiel, jak uważasz?


-Byłem tu od urodzenia, lecz nie wszystkich jeszcze poznałem, zwłaszcza skrytobójców. Nie znam nawet ich imion.


-Hmmm...-mruknął zamyślony. Napewno będzie potrzebował jeszcze jednego, który polega na sile, kilku daleko dystansowców, znających sztuki walki i władających białą bronią.


-Kastiel, a twoja siostra albo Ariel?


-One są dobre tylko w gadaniu i denerwowaniu.


-Rozumiem. Wszystko okaże się jutro.

Dziesiąty (poprawa)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz